Masuje dziewczyny na każde zawołanie
Wielu facetów zazdrości im tej roboty. Masażyści żeńskich drużyn przecież nie mogą opędzić się od szczupłych, wysportowanych kobiet! Piotr Bitdorf już piąty sezon dba o mięśnie i kręgi siatkarek Pronaru Zeto Astwa AZS Białystok.
- Jestem na każde zawołanie dziewczyn. Na pół etatu pracuję ze studentami w policealnej szkole ochrony zdrowia, ale tak mam dopasowane zajęcia, by być obecny na każdym treningu i meczu. W siłowni czy w hali zawsze czuwam nad bezpieczeństwem naszej gromadki - śmieje się Piotr. Masaż jest najprzyjemniejszym elementem treningów. Bitdorf to potwierdza. - Masaż nie może boleć i ja zapewniam, że tak jest z moim. Mamy do czynienia z kobiecym ciałem, trzeba być delikatnym. Choć muszę dodać, że te dziewczyny są odporne na ból, przecież potrafią grać z kontuzjami - mówi Piotrek. Na brak pracy "maserzy" nigdy nie narzekają. Robota dosłownie pali im się w rękach podczas wyjazdów. - Już się do tego przyzwyczaiłem, dlatego do autobusu zabieram ze sobą zawsze składany stół. Wiadomo, gdy dziewczyny są u siebie każda ma swoje sprawy do załatwienia. A na wyjeździe, po kolacji i odprawie, jest sporo czasu i ustawia się do mnie długa "kolejeczka" - mówi Bitdorf. Masażyści, choć nigdy nie stoją na pierwszym planie, to zwykle są dobrymi duchami drużyn. Wystarczy pójść na mecz i na własne oczy zobaczyć jak są zżyci z zawodniczkami. To taka dodatkowa para rąk do wszystkiego. - Przygotowuję napoje przed treningiem, zbieram piłki czy przekładam punkty. Można stać z boku i dłubać w nosie, ale przecież zawsze mogę się na coś przydać - mówi Piotrek. W całym białostockim zespole stażem Bitdorfowi dorównują tylko środkowa Katarzyna Kalinowska (piąty sezon w drużynie) i kapitan Joanna Szeszko (czwarty sezon). Po każdym roku pracy coś zostaje. - Mam cztery medale Akademickich Mistrzostw Polski: dwa złote, jeden srebrny i jeden brązowy. Poza tym jakieś stare komplety dresów. Najważniejsze, że mogę się rozwijać. Robię kursy, zająłem się terapią manualną i modnym teraz kinezjotapingiem, czyli oddziaływaniem na mięśnie przy pomocy specjalnych, kolorowych plastrów. No i przede wszystkim to wspaniała przygoda - kończy Piotr. Święta prawda. Wspomnienia to nie zdrowie – nigdy nie mizernieją. Powrót do listy