Massimo Barbolini: mam w sobie pokorę i cieszę się z każdego zwycięstwa
Zespół Pomi Casalmaggiore pokonał faworyta – ekipę Dynama Kazań i awansował do ścisłego finału Ligi Mistrzyń, w którym zmierzy się z tureckim Vakifbankiem Istambuł. Po drugim spotkaniu półfinałowym swoimi przemyśleniami podzielili się przedstawiciele obu zespołów.
Drugie spotkanie półfinałowe Final Four Ligi Mistrzów potoczyło się dosyć nieoczekiwanie, a dominacja zespołu Pomi Casalmaggiore nie podlegała dyskusji.
– Wydaje mi się, że nie powalczyłyśmy na takim poziomie na jakim potrafimy walczyć. Nie było w naszych poczynaniach agresji i od początku tego spotkaniu dałyśmy sobie narzucić styl gry rywalek. Gospodynie swoimi dobrymi zagraniami niezwykle napędzały swoją grę, a to w połączeniu z niewielkim oporem, który postawił mój zespół, zaowocowało historycznym zwycięstwem – argumentowała bułgarska przyjmująca zespołu z Kazania Elitsa Vasiliewa. Na parkiecie zabrakło, ku zaskoczeniu obserwatorów, atakującej Dynama Kazań Jekateriny Gamowej oraz rozgrywającej Jewgieniji Starcewej. Przełożyło się to na mniejszą siłę w ofensywie Rosjanek.
– Rywalki rozpracowały nas taktycznie i doskonale wiedziały, w których kierunkach atakujemy. Ustawiały się dobrze w obronie, a potem wyprowadzały zabójczą kontrę. Nasza siła ataku na pewno była mniejsza ze względu na nieobecność Jekateriny Gamowej. Nie chciałabym jednak komentować przyczyn jej nieobecności – zaznaczyła zawodniczka Dynama Kazań. – Przed jutrzejszym spotkaniem nie mamy nic do stracenia. Musimy wykorzystać ten czas, aby zapomnieć o przegranym półfinale i powalczyć o brąz. Chciałybyśmy zagrać na swoim poziomie i z radością. Wtedy możemy pokusić się o sukces – zakończyła Vasiliewa.
Odmienne nastroje panowały w zespole Pomi Casalmaggiore. – To jest historyczny sukces tego zespołu. Kiedy zobaczyliśmy na początku rywalizacji, z kim przyjdzie nam zmierzyć się w fazie grupowej, nasze miny nie były wesołe. Nie graliśmy wprawdzie w eliminacjach do turnieju finałowego, bo mieliśmy zapewniony start jako gospodarz turnieju, ale zwycięstwo w grupie nad dobrymi rywalami dało mi wiarę, że ten zespół może powalczyć w finałowym turnieju – komplementował swoje podopieczne trener Massimo Barbolini.
W niedzielnym spotkaniu gospodynie będą musiały skonfrontować się z tureckim Vakifbakiem Istambuł, czyli zespołem, który regularnie melduje się w turniejach finałowych i ma zdecydowanie większe doświadczenie w meczach finałowych.
– Na pewno największym wyzwaniem było przygotowanie zespołu na taką rywalizację. Moje zawodniczki są młode, a większość z nich ma znikome doświadczenie w meczach o taką stawkę. Nie mogłem się zatem skupiać na rywalach, ale musiałem najpierw zadbać o swój team. Ta niesamowita praca i to zaufanie w moje metody trenerskie dzisiaj się opłaciły. Byłem dumny z zespołu, który nie tylko pokazał dobrą siatkówkę, ale też sporą odpornośc psychiczną i konsekwencję w grze z takim rywalem. Spodziewam się, że w jutrzejszym spotkaniu będzie takich momentów znacznie więcej, ale wiem, że jesteśmy na nie przygotowani – podkreślił szkoleniowec zespołu Pomi Casalmaggiore. Włoski szkoleniowiec tonował również nastroje przed jutrzejszym spotkaniem. – Nie chcę podejmować dyskusji na temat koloru medalu, który mamy zdobyć. Mam w sobie pokorę i cieszę się z każdego zwycięstwa, ale dopiero jutro po skończonej rywalizacji będę mógł powiedzieć, jaki medal zdobędziemy. Zobaczymy, czy będę zadowolony – zakończył z uśmiechem Massimo Barbolini.