Martyna Łukasik: zaskoczyła mnie cierpliwość
Jak i gdzie spędzasz czas izolacji?
W Gdańsku, z rodzicami i siostrą. Bardzo dużo gramy w planszówki, Justyna ma całkiem niezłą kolekcję. Ostatnio graliśmy w „Ryzyko”. Świetna zabawa, dopóki nie zaczniemy się kłócić. Poza tym seriale i filmy, wzięłyśmy się za klasyki, odświeżamy starsze filmy, choćby „Podziemny krąg”, „Siedem” czy „12 gniewnych ludzi”. W cieplejsze dni jedziemy na działkę, nad jezioro. Tam grillujemy i uciekamy od internetów, totalne wyciszenie.
Jesteś z grupy tęskniącej za ruchem czy cieszącej się odpoczynkiem?
Trochę zatęskniłam za ruchem. Staram się ćwiczyć w domu. Tabaty, pilatesy czy inne jogi. Jeżeli pogoda pozwala, wychodzimy z Justyną pograć w siatkówko-tenisa stołowego. Do tego dłuższe spacery z psami lub sama idę pobiegać. Kilka kilometrów, amatorsko.
Rozmawiacie z siostrą o siatkówce?
Nie unikamy. Jeżeli schodzi na siatkówkę, to o niej rozmawiamy, wymieniamy poglądy. Nie jest to jednak temat przewodni, zachowujemy balans i umiar.
Co myślisz o idei turniejów letnich w siatkówkę plażową?
Czym zaskoczył cie trener w minionym sezonie?
Zaskoczyła mnie jego cierpliwość. Przez długi czas nie wychodziło nam przejście na jego styl, na preferowaną szybkość. On jednak uparcie mówił, że mamy próbować, aż w końcu zaczęło wychodzić. Myślałam, że europejskie drużyny w ten sposób nie zagrają, że to tylko Japonki. A jednak. Poza tym, trener swoją cierpliwością pomógł mi również pracować nad moją. Chyba mam trochę większą odporność.
Ty chyba szczególnie odczułaś zmianę tempa gry, niełatwo było ci złapać odpowiednie wyczucie.
Miałam bardzo dużo spotkań z trenerem, pokazywał mi wiele materiałów wideo. Spotykaliśmy się również z rozgrywającymi. W wyczucie odpowiedniego momentu dojścia do ataku i grę w przyjęciu włożyliśmy wiele pracy. Mam nadzieję, że przyniosła efekty.