Martyna Grajber: nie mówię do widzenia, ale do zobaczenia
W przyszłym sezonie Martyna Grajber nie wybiegnie na parkiet LSK w barwach Grot Budowlanych Łódź. Nasza Malina po pięciu sezonach zdecydowała się opuścić łódzki zespół i będzie reprezentowała drużynę Chemika Police.
Agnieszka Pruszkowska: Na początek może wytłumaczmy, czemu dopiero teraz na naszej stronie pojawia się wywiad i pierwsza oficjalna informacja z naszej strony, że odchodzisz. Informacja o transferze pojawiła się podczas trwającego turnieju w Bydgoszczy, w którym brała udział reprezentacja Polski, a wraz z nią Ty. Ustaliłyśmy, że po kadrze, po Twoich wakacjach zrobimy ten obszerny wywiad i oto jest. Sięgnijmy pamięcią jak najgłębiej. Czy pamiętasz swoje początki w Łodzi? Jak je wspominasz?
MARTYNA GRAJBER: Oczywiście, że pamiętam! Przychodząc prosto z SMS-u byłam bardzo podekscytowana grą w LSK. Dla siedemnastolatki świat dorosłej siatkówki z początku był trochę przerażający, ale szybko odnalazłam się w łódzkim klubie. Nie wszystkie dziewczyny przychodzące do ligi miały okazję grać od razu z najlepszymi i najbardziej utytułowanymi siatkarkami, natomiast ja znalazłam się w zespole z jedną z najlepszych rozgrywających polskiej siatkówki - Magdaleną Śliwą. To była dla mnie wielka sprawa. W tym samym roku bardzo zżyłam się z niektórymi zawodniczkami ówcześnie grającymi dla Łodzi. Już wtedy wiedziałam, że to dobre miejsce dla mnie, że dokonałam dobrego wyboru. Jeżeli chodzi o sprawy czysto sportowe, to było mi bardzo ciężko, bo sezon spędziłam praktycznie na ławce, ale ciągle pracowałam ciężko na treningach. Starałam się gonić inne przyjmujące, z którymi musiałam rywalizować i myślę, że wyciągnęłam duża lekcje z tego sezonu.
Przez te kilka lat w Łodzi nawiązałaś wiele znajomości, przyjaźni. Z kim Ci się najlepiej pracowało i dlaczego?
MARTYNA GRAJBER: Pomimo, że w pierwszym sezonie byłam zupełnym świeżakiem w lidze, to bardzo miło przyjęły mnie dziewczyny z Łodzi, a w szczególności Anita Kwiatkowska, Ewa Cabajewska i Agata Durajczyk. To z nimi w tamtym sezonie zżyłam się najbardziej i do tej pory utrzymujemy kontakt, miło wspominamy naszego wybryki w sezonie. Myślę, że w każdym sezonie znalazłabym dużo dobrego. Natomiast te dwa ostatnie lata zżyły się mnie z dziewczynami najbardziej. W sezonie, kiedy zdobyłyśmy srebro w dużym stopniu pomogła nam atmosfera w zespole. Klimat był wtedy niesamowity. Dziewczyny naprawdę trzymały się razem, nieporozumienia w ciągu sezonu można było policzyć na palcach jednej ręki. Wszystkie często się spotykałyśmy miedzy treningami i spędzałyśmy razem czas. To było mega przeżycie grać w takim zespole, a kontynuacją był miniony sezon, gdzie parę dziewczyn z poprzedniego zostało, doszło parę nowych, które uważam dobrze wkomponowały się w zespół. Ciężko mi było teraz rozstawać się z nimi, a w szczególności z Kają, Pavlą, Gabi i Julką, bo parę lat spędzonych w jednym klubie, jednak odciska się na serduchu.
Jakie są Twoje najlepsze wspomnienie z gry dla Budowlanych?
MARTYNA GRAJBER: Jest wiele takich wspomnień, ale wymienię dwa najbardziej zapamiętane przeze mnie. Pierwsze to mecz o wejście do finału we Wrocławiu, kiedy po wygranych dwóch setach, które dawały nam kwalifikacje do finału, wszystkie dziewczyny usiadły razem na boisku i zaczęły płakać. Sędzia upominał nas i gwizdał, bo mecz wciąż trwał, czekał nas 5 set. Natomiast my byłyśmy bardziej skupione na ocieraniu jedna drugiej łez i gratulacjach. Drugie to mecz w półfinale Pucharu Polski w tym samym sezonie, również z Wrocławiem. Wtedy to przy stanie 0:2 i 17:22 w 3 secie udało nam się wygrać cały mecz 3:2. Radość byłam niesamowita. Po meczu, każda czuła, że zagrała cała drużyna, każda każdą wspierała i pomagała, jak tylko się dało. To było świetne uczucie, kiedy grając pomagałaś koleżance z zespołu i wiedziałaś, że w twojej słabszej chwili taka sama pomoc otrzymasz. Wydaje się to wszystko utopią, ale faktycznie tak się czułam. I trzecie wspomnienie, to mecz o brązowy medal w Rzeszowie. To była wielka wojna. Czuć było, że obydwa zespoły chcą sobie wyrwać ten medal i boisko musi to rozstrzygnąć, ale wynik 3:2 może o tym świadczyć. Pamiętam, że byłam wtedy już bardzo zmęczona, ale widziałam, jak dziewczyny walczyły i wtedy dostawałam kolejnego kopa, żeby wygrać ten mecz dla nas. To były piękne chwile.
Co zawsze Ci się będzie kojarzyło z Budowlanymi, Łodzią?
MARTYNA GRAJBER: Z Łodzią zawsze będzie kojarzyło mi się uczucie takiej zażyłości. Rodzinnej atmosfery. Od pierwszego sezonu poczułam, się częścią tego klubu i ciągle czuję się tu jak ''u siebie''.
Informacja o Twoim odejściu była dla wielu osób ogromnym zaskoczeniem. Dlaczego zdecydowałaś się zmienić klub?
MARTYNA GRAJBER: W tym sezonie mocno zastanawiałam się nad wyjazdem do ligi włoskiej. Ostatecznie chyba nie byłam jeszcze gotowa na pierwszą zmianę klubu i to jeszcze w innym kraju. Czułam też, że potrzebuję jakiegoś nowego bodźca, który pchnie mnie do jeszcze cięższej pracy i będzie kolejnym wyzwaniem. Nadal myślę o zmianie ligi w kontekście kolejnych sezonów, dlatego też oferta z Chemika na pewno będzie dobrym wyborem i przygotuje mnie na ewentualne duże zmiany w przyszłości.
Czy wyobrażasz sobie wejść do Atlas Areny i zagrać w roli gościa? Wizualizujesz to już sobie?
MARTYNA GRAJBER: To na pewno będzie dziwne uczucie. Myślę, że wiele emocji skumuluję się wtedy w moim sercu i głowie. Na pewno będzie to bardzo sentymentalny moment dla mnie, a sportowo to mam nadzieję, że Atlas Arena będzie mi sprzyjać.
Co chciałabyś powiedzieć na koniec? Jakieś podziękowania?
MARTYNA GRAJBER: Przede wszystkim chciałam z całego serca podziękować wszystkim, z którymi miałam okazję przez te lata tworzyć łódzki klub. Dziękuję Prezesowi i Władzom Klubu oraz Sponsorom za daną mi szanse 5 lat temu, którą starałam się wykorzystywać w każdym rozegranym sezonie. Sztabowi za pracę, jaką wykonaliśmy przez te lata. Wszystkim osobom związanym z klubem, którzy zajmowali się wszystkim dookoła naszej drużyny (mogłabym tu wymieniać i wymieniać, a i tak nie zdołam zebrać wszystkich). Iza Kędziora, Agnieszka Pruszkowska, Remigiusz Mielczarek i wielu, wielu innych - dziękuję! I oczywiście albo i przede wszystkim - KIBICOM ŁÓDZKIM! Całemu Klubowi Kibica. Byliście niesamowici, to było piękne móc grać dla takich KIBICÓW. Dziękuję za wsparcie i doping! Byliście zawsze, kiedy zdobywałyśmy medale, ale i też w tych mniej przyjemnych chwilach, za co wielki szacunek! Przez te 5 lat bardzo zżyłam się z Łodzią i Budowlanymi. Był to piękny czas w moim życiu, który będę miała w serduchu na zawsze. Nawiązałam wiele przyjaźni, które będą towarzyszyć mi już przez całe życie, za co jestem mega wdzięczna. Stałam się częścią czegoś więcej niż tylko klubu i wiem, że wybór Łodzi 5 lat temu był najlepszym wyborem! Całej Łodzi i Budowlanym- DZIĘKUJĘ BARDZO! Nie mówię do widzenia, ale do zobaczenia!