Mariusz Wiktorowicz: to zwycięstwa budują zespół
Developres Skyres Rzeszów zdobył pierwsze punkty w tym sezonie. W środę po zaciętej walce pokonał SK bank Legionovia Legionowo 3:2. - Cały zespół pracował na to, aby odnieść zwycięstwo – mówił po spotkaniu trener drużyny z Podkarpacia Mariusz Wiktorowicz.
ORLENLIGA.PL: Musiał pan czekać aż pięć kolejek, aby zobaczyć radość na twarzach swoich podopiecznych. Ta wygrana była wam bardzo potrzebna.
MARIUSZ WIKTOROWICZ: Cieszy nas bardzo to zwycięstwo. Jest jeszcze w nas dużo emocji. Wiedzieliśmy, że całe spotkanie będzie bardzo emocjonujące, bo zespół z Legionowa po porażce w Pile chciał wrócić do dobrej gry i liczył na punkty. My z kolei po czterech spotkaniach z trudnymi przeciwnikami, gdzie nasza gra różnie wyglądała i mocno falowała, liczyliśmy na jakąś zdobycz punktową. W poprzednich kolejkach wygrywaliśmy pewne fragmenty gry, ale trochę brakowało nam doświadczenia boiskowego, by odnieść zwycięstwo. Mecz z Dabrową Górniczą, najlepszy pojedynek przez nas rozegrany w tym sezonie, przegraliśmy 1:3. Mało brakowało, a dziewczyny walczyłyby w tie-breaku, ale swoją grą udowodniły, że mogą mierzyć się z przeciwniczkami z najwyższej półki i w Legionowie chcieliśmy to pokazać.
Drużyna po ciężkiej walce odniosła sukces.
MARIUSZ WIKTOROWICZ: To prawda. Zaangażowanie i wola walki w zespole była naprawdę ogromna. Również emocje i ciśnienie, które sami sobie na własne życzenie sprawiliśmy, kiedy w drugim secie mieliśmy wysoką przewagę nad przeciwniczkami. Naszym zadaniem było dokończyć seta i go wygrać, mieć jeden punkt i spokojnie kontrolować mecz w kolejnym secie. A my pozwoliliśmy dziewczynom z Legionowa wrócić do gry. Trzeci set był bardzo brzydki, podcięto nam skrzydła. Ale ważne jest to, że wróciliśmy do gry i cały zespół pracował na to, aby odnieść zwycięstwo. Mamy pierwsze punkty i to jest zadowalające, że mecz się tak dobrze dla nas skończył.
Po takiej serii porażek dziewczyny mogły się załamać. Jednak wyszły na boisko mocno zmotywowane.
MARIUSZ WIKTOROWICZ: Zgadzam się. Ciężko pracują, trenują, zostawiają serce i zdrowie na boisku, a ta seria przegranych pojedynków mogła pociąć skrzydła. Ale my jako zespół cały czas pracujemy również nad sferą mentalną, mobilizujemy się nawzajem, rozmawiamy, próbujemy znaleźć rozwiązania na spotkaniach psychologicznych. Ja lubię takie rzeczy i jak widać to nam pomaga. Jeśli potrafimy nastawić umysł tylko na pozytywne emocje, to jest fajnie. A w pierwszych spotkaniach momentami gdzieś ta wiara znikała, podcinano nam skrzydła. Tak nie może być. Siatkówka jest bardzo szybką, dynamiczną grą i od razu po jednej nieudanej akcji trzeba przejść do kolejnej. To są sekundy. Akcje szybko lecą jedna za drugą, nie ma czasu zastanawiać się nad tym co już było, bo na to nie mamy już wpływu. Trzeba sobie przygotować głowę do kolejnego zadania.
Czyli ma pan trener receptę na „wejście” w głowy zawodniczek?
MARIUSZ WIKTOROWICZ: Tak, pracuję nad tym również osobiście. Staram się przekazywać im pozytywne emocje. Do sukcesu nie ma windy, trzeba wejść po schodach. Do tej pory mieliśmy spotkania z zespołami mocnymi. Wiemy, że jeszcze będziemy mieli zwroty i upadki, ale w takim meczu jak ten z SK bank Legionovią buduje się charakter drużyny.
W zeszłym roku zespół debiutował w ORLEN Lidze, więc tak naprawdę dziewczyny nie grały na tak wysokim poziomie. W tym sezonie Developres Skyres Rzeszów ma młodą drużynę, nie do końca ograną, ale braki w doświadczeniu doskonale zastępują walką i sercem na boisku.
MARIUSZ WIKTOROWICZ: Dokładnie. Brakuje nam pełnego zgrania i rytmiki, aby utrzymać wysoki poziom we wszystkich elementach gry w dłuższym wymiarze gry. Na razie są spore wahania i falowania. Jeśli utrzymujemy przyjęcie, gra się nam łatwiej, nawet z tymi zespołami lepszymi, z którymi do tej pory graliśmy. Z zespołem z Dąbrowy Górniczej graliśmy na 40 procentowym przyjęciu, co było w naszym wykonaniu najlepszym wynikiem. I po spotkaniu w Legionowie są elementy, które budują i nas cieszą jak np. gra blokiem czy w kontrataku. Z każdym treningiem chcemy poprawić elementy techniczne, aby później łatwiej się nam grało. Mamy dużo dziewczyn, które nadal się uczą, są na dorobku, wchodzą w dorosłą siatkówkę. Mają podparcie w doświadczonych zawodniczkach, które do nas dołączyły w tym sezonie. Ale zawodniczki zagraniczne do tej pory nie grały w tak mocnej lidze jak nasza i one też na dobrą sprawę poznają zespoły. Myślę, że cała pierwsza runda będzie budowaniem gry i poznawaniem rywali. Jako kolejnego przeciwnika mamy zespół z Łodzi i łatwo nie będzie. Musimy podejść do spotkania bez obaw. Mamy umiejętności i jeśli będą one poparte charakterem i serduchem, to wygrywamy w tej lidze wiele spotkań.
W takim razie proszę powiedzieć, jakie cele stawiacie sobie na ten sezon?
MARIUSZ WIKTOROWICZ: Jak każdy chcemy osiągnąć najwyższe cele. Wyjść na boisko i zagrać najlepiej jak potrafimy. Dać z siebie maksymalnie wszystko, spróbować zebrać jak największą ilość punktów i bić się z każdym. Jakie cele sobie stawiamy? Znaleźć się na lepszym miejscu niż w poprzednim sezonie. Zespół jest zmieniony, mamy siedem nowych zawodniczek. Jak wspomniałem wcześniej - praca w pierwszej rundzie służy do tego, aby zespół konsolidować.