Mariusz Wiktorowicz: nie możemy wyjść z „zamkniętej butelki”
Zespół z Rzeszowa nie poradził sobie z przeciwniczkami w środowym meczu w Bydgoszczy. - Jest mi z tego powodu bardzo przykro, nie wiem jak będą wyglądały kolejne nasze ruchy, ale szykuje się gorący okres – przyznał po meczu trener Developresu.
Zespół Developresu wrócił z Bydgoszczy bez zdobyczy punktowej, spotkanie to było o tyle ważne, że zdobycie trzech oczek pozwoliło ekipie Pałacu przeskoczyć zespół z Rzeszowa w ligowej tabeli. - Po raz kolejny przegraliśmy mecz, w którym liczyliśmy na trzy punkty. Bardzo liczyliśmy na wygraną w Bydgoszczy, jednak po raz kolejny źle weszliśmy w mecz. Czuję rozgoryczenie, nie wiem jak sytuacja potoczy się dalej, już za chwilę gramy kolejny mecz, mam nadzieję, że w nim zaprezentujemy się lepiej – powiedział po spotkaniu trener Mariusz Witkorowicz.
W drugiej partii zespół z Rzeszowa miał po swojej stronie piłkę setową, jednak nie potrafił postawić kropki nad „i”. - Byliśmy bardzo blisko wygranej, jednak nie wytrzymaliśmy końcówki, nie utrzymaliśmy odpowiedniego poziomu sportowego grając na pełnym ryzyku. Cały czas szukamy odpowiedzi na wiele pytań. Na treningach nasza praca wygląda dobrze, wiem ile dziewczyny wkładają energii i pracy w przygotowania do kolejnych spotkań. Nie wiem dlaczego nie możemy tego potem przełożyć na dobry wynik w lidze. Dużo rozmawialiśmy, próbowaliśmy znaleźć przyczyny w mentalności, przeprowadzaliśmy wiele psychologicznych rozmów… Nie potrafimy wyjść z takiej metaforycznej zamkniętej butelki i pokazać na boisku swoją wartość. Jest mi z tego powodu bardzo przykro, nie wiem jak będą wyglądały kolejne nasze ruchy, ale szykuje się gorący okres – przyznał szkoleniowiec rzeszowskiego zespołu.
W trzeciej odsłonie meczu zespół z Rzeszowa pokazał zupełnie inne oblicze i znokautował przeciwniczki wygrywając 25:11. Zespół gości nie mógł jednak utrzymać tego poziomu gry w kolejnym secie. - Musimy wejść w każdy mecz agresywnie. Nie możemy liczyć na to, że przeciwnik sam nam podaruje punkty, tylko sami na nie pracować swoją dobrą grą, konsekwencją w realizowaniu taktyki i odwagą w atakach. Jeżeli to funkcjonuje, to gramy taką siatkówkę jaką byśmy chcieli, ale jeśli spokojnie patrzymy na bieg wydarzeń na boisku, to przeciwnik robi swoje, odjeżdża na kilka punktów i trudno nam go dogonić. To nie zdarzyło się po raz pierwszy, bo tak samo było w meczu w Pile. Później pojawia się u nas pewna złość sportowa, jednak to nie wystarcza, bo widać, że nie grają u nas tylko umiejętności siatkarskie, ale też emocje. Mimo tego, że jak już wspomniałem poświęcamy bardzo dużo czasu na pracę z zespołem od strony psychologicznej, to na razie nie widać efektów tych działań. Po meczu zawodniczki miały bardzo smutne miny, wiedzą że to nie powinno tak wyglądać – skomentował trener Wiktorowicz
W wyjściowym składzie zespołu z Bydgoszczy zagrała nominalnie druga rozgrywająca, Marlena Pleśnierowicz, jednak nie było to dla sztabu rzeszowskiego zespołu żadną niespodzianką. - Byliśmy przygotowani na dwa warianty, więc nie było to dla nas wielkim zaskoczeniem. Na pewno zespół z Bydgoszczy bardzo dobrze sobie radził z atakiem z jednej nogi na środku siatki i nie potrafiliśmy ich zatrzymać blokiem, ani podbijać tych piłek i wyprowadzać kontr. To na pewno stanowiło różnicę między nami w tym spotkaniu – powiedział Mariusz Wiktorowicz.
W jedenastej kolejce ORLEN Ligi zespół Developresu stanie przed poważnym wyzwaniem, będzie musiał zmierzyć się z obrońcą tytułu – Chemikiem Police. - Recepta na poprawę gry jest taka jak po każdym spotkaniu – wyciągać wnioski. Robimy to za każdym razem, jednak później przychodzi mecz i ogarnia nas swego rodzaju zaćmienie – przyznał trener rzeszowskiej ekipy.