Mariusz Wiktorowicz: jesteśmy pozytywnie nastawieni
W rozmowie z Mariuszem Wiktorowiczem, szkoleniowcem siatkarek BKS Aluprof, powracamy krótko do wydarzeń minionego weekendu pucharowego. Trener zespołu mistrzyń Polski mówi również o zbliżającej się fazie play-off i pierwszych potyczkach z Centrostalem Bydgoszcz.
PlusLiga Kobiet: - Byliście bardzo blisko zdobycia Pucharu Polski, co chyba najlepiej świadczy o aktualnej formie zespołu?
Mariusz Wiktorowicz: - Zgadza się. Od pewnego czasu założyliśmy sobie pewien plan działania, bo wcześniej, gdy obejmowałem funkcję pierwszego trenera, byliśmy w trudnej sytuacji. Już ostatnie, ważne dla układu tabeli mecze ligowe, kiedy chcieliśmy powrócić do miejsca w czwórce udało się wygrać. To znajduje przełożenie teraz. Odbudowaliśmy się po serii porażek, krok po kroku wracała pewność siebie i przekonanie, że praca w grupie przy dobrej atmosferze przekłada się na wyniki. Poza tym dziewczyny wróciły do gry po kontuzjach i możemy wykorzystać cały potencjał drużyny.
- Wróćmy do samego turnieju finałowego. Spodziewaliście się tak dobrego startu?
- Puchar Polski potwierdził, że faworyci nie zawsze muszą wygrywać zdecydowanie. Mówiło się, że walkę o trofeum rozstrzygną między sobą zespoły z Muszyny i Sopotu, a na nas wielu stawiało przysłowiowy „krzyżyk”. Okazało się tymczasem, że konsekwentnie dążymy do wytyczonych celów. Cieszę się, że dziewczyny są w dobrych nastrojach po turnieju finałowym i uwierzyły, że mogą grać na wysokim poziomie.
- Co pomyślałeś przy stanie 0:2 w setach w ćwierćfinałowym meczu z ekipą z Dąbrowy Górniczej? Znów te koszmary porażek 0:3 z pierwszej części sezonu?
- Nie. Zawsze jako zawodnik uważałem i teraz jako trener powtarzam dziewczynom, że dopóki sędzia nie zakończy spotkania, to gra jest otwarta. Owszem, przegrywaliśmy 0:2 i 12:16 w trzecim secie, ale w siatkówce do zwycięstwa potrzebne są przecież trzy sety. Sprawa była więc otwarta, a wiara we własne umiejętności połączona z chłodną kalkulacją i opanowaniem emocji, przy właściwym przygotowaniu fizycznym zespołu, doprowadziły do wyciągnięcia wyniku. Przypomnę, że podobnie było we Wrocławiu w meczu ligowym, bo Gwardia prowadziła w trzeciej partii 19:11, a mimo to wygraliśmy. To dobrze świadczy o drużynie, gdy nie załamuje się i nie poddaje.
- Przed wami pierwsza runda fazy play-off. Jak scharakteryzujesz najbliższego rywala, ekipę Centrostalu Bydgoszcz?
- Jeżeli wrócimy do meczów z rundy zasadniczej, to wygrywały w nich zespoły grające na wyjeździe. To już jednak historia i nie rozpamiętujemy tego, bo nie mamy już na to żadnego wpływu. Rywal jest wymagający, a skład Centrostalu to połączenie rutyny – zawodniczek ogranych z długoletnim doświadczeniem gry w najwyższej klasie rozgrywkowej – z utalentowanymi, młodymi siatkarkami. Znamy przeciwniczki bardzo dobrze i choć wiemy, że czekają nas trudne spotkania, to nasza postawa napawa optymizmem. Za nami udany turniej, o którym wspomnieliśmy, ale oddzielamy go kreską i skupiamy się na najbliższym, sobotnim meczu. To pierwszy, najważniejszy dla nas krok.
- Nastawienie zawodniczek przed decydującymi meczami jest więc chyba pozytywne?
- Jestem przekonany, że w play-off dziewczyny dadzą z siebie wszystko, bo mają świadomość tego, że warto. Koniec sezonu jest bliski i trzeba rzucić na szalę swoje umiejętności, zaangażowanie, a zarazem dużo od siebie wymagać. Przed nami kolejny cel w postaci walki o medale i będziemy robić wszystko, by go zrealizować.