Maria Stenzel: eksplodowały we mnie wszystkie emocje
Jedna z najlepszych libero na świecie – zawodniczka Grupy Azoty Chemika Police i reprezentacji Polski opowiada nam o emocjach, które towarzyszyły jej w trakcie ostatnich mistrzostw świata, mówi także o marzeniach na przyszłość i planach na sezon TAURON Ligi.
TAURONLiga.pl: W trakcie rozgrywanych w Polsce i w Holandii mistrzostw świata awansowałyście do najlepszej ósemki, do medalu trochę jednak zabrakło. Wasz występ wywołał mnóstwo pozytywnych komentarzy, tak jak byście stanęły na podium. Jak to możliwe?
Maria Stenzel (Grupa Azoty Chemik Police): Myślę, że zasłużyłyśmy na pozytywną ocenę. Pokazałyśmy się z dobrej strony, była to najlepsza siatkówka w wykonaniu naszego zespołu od dłuższego czasu. Bez względu na wynik i rywalki po prostu walczyłyśmy, nie poddawałyśmy się. To się mogło spodobać, nam się podobało.
TAURONLiga.pl: Zagrałyście kapitalnie przeciwko mistrzyniom świata, jedna, może dwie akcje i sprawiłybyście sensację. Czy te wszystkie pozytywne emocje pozwoliły uwierzyć, że jesteście częścią światowej czołówki, a nie zapleczem dla najlepszych?
Brakowało bardzo niewiele, ale jednak przegrałyśmy. Mamy wielką motywację, żeby każdego dnia w klubie poprawiać się, choćby trochę, bo w wakacje znowu spotkamy się w reprezentacji i chcemy przyjechać na nią choć odrobinę lepszymi siatkarkami. Mamy o co grać w przyszłym roku.
TAURONLiga.pl: Ma pani na myśli szansę wywalczenia kwalifikacji na igrzyska olimpijskie?
Wyjazd do Paryża to cel tysięcy sportowców na całym świecie, my też o nim marzymy. Po mistrzostwach nasz ranking wyraźnie się poprawił, jesteśmy już na dziesiątym miejscu. Teraz wszystko w naszych rękach, wyjazd na igrzyska jest możliwy, możemy go wywalczyć. Trener od pierwszego zgrupowania powtarzał, że ranking jest ważny i naszym zadaniem jest poprawiać naszą lokatę. O Paryż będziemy walczyć równie mocno, jak w trakcie mistrzostw świata.
Teraz wszystko w naszych rękach, wyjazd na igrzyska jest możliwy, możemy go wywalczyć.
TAURONLiga.pl: Przyglądając się z boku waszej drużynie widać było radość i dobre emocje. Tak było także w środku drużyny, gdy kamery nie patrzyły, nie było wokół was kibiców?
Panowała tak dobra atmosfera, że nikt nie chciał z kadry wyjeżdżać. Pomiędzy nami było świetnie! Nie mogę się już doczekać kolejnego sezonu kadrowego. To tym bardziej cieszy, że z atmosferą w ostatnich latach bywało różnie. A wydaje mi się, że może być jeszcze lepiej.
TAURONLiga.pl: Pomogło nowe otwarcie?
Zdecydowanie. Wszystko było nowe, zmienił się cały sztab, ale nie od razu poszło idealnie. Potrzebowaliśmy trochę czasu, by się dotrzeć. Nie miałyśmy zbyt dużo wolnego po ligach, brakło czasu na przygotowania do Ligi Narodów, musiałyśmy sobie radzić bez Magdy Stysiak. Dlatego ten pierwszy turniej wyglądał jak wyglądał – różnie. Później dostałyśmy aż trzy tygodnie wolnego, by potem wrócić do Szczyrku i naprawdę ostro przepracować pięć tygodni. Myślę, że efekty tego wysiłku były widoczne w trakcie mundialu.
TAURONLiga.pl: Obejrzała pani jeszcze raz ćwierćfinał przeciwko Serbkom?
Widziałam tylko końcówkę...
TAURONLiga.pl: Czyli najcięższy dla pani fragment, gdy nie udaje się odebrać zagrywki rywalek przy piłce meczowej w tie-breaku?
Tak, ten właśnie. Siatkówka to sport zespołowy, nie przegrałam tylko ja, lecz cała drużyna. Tie-break to często loteria, wszystko dzieje się bardzo szybko, czasem decyduje łut szczęścia. Moja reakcja po ostatniej piłce, ten wybuch emocji, nie dotyczył tylko faktu, że nie udało mi się przyjąć serwisu rywalek. To był raczej żal, bo w tej sekundzie poczułam, że coś się właśnie skończyło, co było tak cudowne i chciałem, żeby trwało dłużej. Eksplodowały we mnie wszystkie emocje – pozytywne i negatywne.
To był raczej żal, bo w tej sekundzie poczułam, że coś się właśnie skończyło, co było tak cudowne i chciałem, żeby trwało dłużej. Eksplodowały we mnie wszystkie emocje
TAURONLiga.pl: Trudno się patrzy, ogląda zdjęcia, widzi wpisy w internecie, na których jest pani zapłakana?
Na pewno pierwsze chwile po tej akcji nie były dla mnie miłe, nie mam zamiaru oszukiwać. Wiedziałam, że już nikt znowu we mnie nie zaserwuje, nie dostanę kolejnej szansy. Miałam tamtą i się nie udało. Mistrzostwa tak mają na tym etapie, nie ma dubla. Po tym ostatnim punkcie moja reakcja była naturalna. A że się znalazła później w mediach to też część mojej pracy, tak duże emocje się nieźle klikają. Czy mi się to podoba to inna sprawa, to cena za bycie w takim miejscu. Nie wstydzę się swoich emocji, nie miałam zamiaru ich ukrywać. Myślę, że każda z nas to bardzo przeżywała, każda na swój sposób. Ja po prostu zostałam w centrum uwagi w ostatniej akcji.
TAURONLiga.pl: Magda Stysiak w całych mistrzostwach grała znakomicie, w ćwierćfinale kosmicznie.
Od samego początku pokazywała klasę. Ciągnęła naszą grę, była liderką. Nie zazdroszczę jej, bo ciążyła na niej spora presja. Wracała po kontuzji, a wszyscy liczyli, że będzie w pełni formy i zagra koncertowo. Jestem z niej bardzo dumna, bo w tej trudnej sytuacji spisała się celująco. Pokazała, że jest świetną zawodniczką. Zasługuje na wielkie uznanie.
TAURONLiga.pl: Zmiana selekcjonera, nowy sztab sprawiły, że wcześniejsze problemy wam już nie doskwierały? Nie było problemów z komunikacją?
Na mundialu atmosfera była cudowna. Oczywiście to także zasługa wyników, bo gdy się wygrywa to naprawdę trzeba się bardzo postarać, by zepsuć klimat w drużynie. Wyniki i niezła gra nas niosły, każda była zadowolona. Przekonałyśmy się, że pięć tygodni zapierdzielu w Szczyrku przyniosło efekty. W takiej sytuacji zaufanie do sztabu jest bardzo duże. Grałyśmy w Polsce, w domu, w trakcie turnieju ludzie zaczęli się do nas przekonywać. W końcu wszyscy uwierzyli, hale się zapełniały do ostatniego miejsca – to było dla nas mega miłe. Dwa dni po zakończeniu turnieju były dla mnie ciężkie, gdy już obudziłam się w domu. Czułam się nieswojo z myślą, że nie idę z dziewczynami wspólnie na śniadanie czy kolejny mecz. Zaczęłam tęsknić za tą grupą.
TAURONLiga.pl: Czyli wybuchowa przeszłość naszej kadry to już tylko historia?
Nie umiem przepowiadać przyszłości, ale skoro skończyłyśmy w takim stylu, z taką atmosferą, to początek kolejnego sezonu kadrowego powinien być podobny. Każda będzie podekscytowana, że znowu jesteśmy razem. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Pamiętam, jak przed mistrzostwami rozmawiałam ze znajomymi, wszyscy liczyli na nasze wygrane z Tajlandią, Koreą, z zespołami w naszym zasięgu. A z Dominikaną czy Turcją się zobaczy. A nagle w półtora tygodnia wszystko się zmieniło – uwierzyłyśmy, że możemy wygrywać z Amerykankami, grać jak równy z równym z Serbkami. Szaleństwo, kto by to sobie wymyślił? To był dla nas niesamowity przeskok w głowach, chyba dopiero teraz do mnie dociera, co narobiłyśmy. Poprzednie wydarzenia w naszej drużynie oddzieliłam grubą kreską i nie chcę do nich w ogóle wracać. Żyję tym, co nas czeka w przyszłości. Zbudowałyśmy się, choć początek sezonu był trudny – Liga Narodów w naszym wykonaniu była nieudana, tylko w turnieju w USA zaprezentowałyśmy się poprawnie. Wydaje mi się, że te początkowe porażki nie poszły na marne, bo drużyna się hartowała. Później było już tylko lepiej i lepiej.
A nagle w półtora tygodnia wszystko się zmieniło – uwierzyłyśmy, że możemy wygrywać z Amerykankami, grać jak równy z równym z Serbkami. Szaleństwo, kto by to sobie wymyślił? To był dla nas niesamowity przeskok w głowach, chyba dopiero teraz do mnie dociera, co narobiłyśmy.
TAURONLiga.pl: Trener Stefano Lavarini pomógł w tym procesie hartowania?
No pewnie! Nasz nowy selekcjoner prezentuje inną szkołę niż poprzedni, z którym pracowałyśmy. Jest Włochem, ma innych temperament. Od samego początku starał się wzmacniać naszą siłę mentalną – czy to krótkimi spotkaniami indywidualnymi, czy rozmowami w grupie. Uświadamiał nas, że te mistrzostwa świata są wyjątkowe. Dla niektórych w ogóle pierwsza w życiu taka impreza, którą się rozgrywa raz na cztery lata, a przed własną publicznością to czasem tylko raz w życiu. Jego krótkie spotkania z nami nas zmotywowały, pobudziły ducha walki. Poniosły nas. Poczułyśmy co to znaczy prawdziwa drużyna, że możemy na siebie liczyć w każdej sytuacji. Trener ma temperament, wcale nie głaskał nas po głowach, a raczej starał się motywować. Próbował wzmocnić, tak mi się wydaje. Odnosiłam wrażenie, że w trudnych momentach chciał, żebyśmy sobie same poradziły, a nie że przy pierwszych kłopotach już wyciągnie rękę na pomoc. Chciał wzbudzić w nas poczucie, że możemy na sobie polegać i wydaje mi się, że to się udało. W trakcie mundialu także robił swoje słynne krótkie spotkania, w trakcie których zwracał nam uwagę na wyjątkowość tego turnieju, przypominał o rankingu, tonował nastroje po ograniu USA, namawiał, żebyśmy ciągle chciały więcej.
TAURONLiga.pl: Czyli zmiana na stanowisku selekcjonera przyniosła efekt?
Powiem szczerze, że nie zastanawiam się już nad tym, co było. Odcięłam wszystko grubą kreską, nie chcę skupiać się na rzeczach na które nie mam wpływu. Poza tym nie miałam czasu na wielkie analizy, ledwo co zaczęłam sezon ligowy, potem od razu kadra i wszystko nowe. Jest jak jest i dla mnie wracanie do przeszłości jest zbędne.
TAURONLiga.pl: Aż jedenaście dziewczyn z kadry zaraz rozpoczyna kolejny sezon TAURON Ligi. Czy przeniesiecie tą waleczność z reprezentacji na boiska ligowe?
Nie wiem, jak będzie, ale bardzo bym chciała, żeby nasza liga podnosiła poziom. Na jeszcze lepszy, bo moim zdaniem jest już niezła. Po zakończeniu mistrzostw trener Lavarini jasno nam powiedział, że jesteśmy fajna grupą, drużyną, ale w tym momencie dla nikogo drzwi do kadry nie są zamknięte. Te dziewczyny, które nie były teraz w reprezentacji mają niezłą motywację, żeby powalczyć w sezonie o powołanie na nowy sezon. A do takiej reprezentacji każda będzie chciała wbić. Mamy przecież szansę na duże granie. Zresztą także ja muszę się sprężać, bo może przyjść jakaś młoda dziewczyna i być lepsza ode mnie.
TAURONLiga.pl: W pani zespole – Grupie Azoty Chemiku Police – nikt nawet nie próbuje udawać, że celem jest wygranie wszystkiego, co się da. Trudno jest pracować pod presją?
Bijemy się o najwyższe cele, niezmiennie. To na pewno pomaga podnosić swoje umiejętności i walczyć o powołanie do kadry. W zeszłym sezonie przeżywałyśmy trudne chwile, a jednak na koniec stworzyłyśmy potwora, który wygrał w finale TAURON ligi w trzech meczach z Rzeszowem. Presja to część naszego zawodu.
W zeszłym sezonie przeżywałyśmy trudne chwile, a jednak na koniec stworzyłyśmy potwora, który wygrał w finale TAURON ligi w trzech meczach z Rzeszowem
TAURONLiga.pl: Po takich mistrzostwach będzie wam teraz łatwiej uwierzyć, że możecie coś zdziałać w Lidze Mistrzyń?
W poprzednich latach też nie było u mnie podejścia, że grając z potęgami nie mamy szans na starcie. Ale teraz będziemy pewnie jeszcze bardziej pewne swego. Bardzo bym chciała, żeby polskie kluby zaistniały na arenie międzynarodowej.
TAURONLiga.pl: Jednym zdaniem, co się zmieniło, że tak dobrze to wszystko wyglądało w trakcie mundialu i sprawiłyście nam wszystkim tyle radości?
Moim zdaniem spotkały się w tym samym czasie i miejscu odpowiednie osoby. Dostałyśmy świetnego trenera z zagranicy, chyba właśnie tego potrzebowałyśmy, żeby się wszystko poukładało. Cieszę się, że to się tak optymistycznie układa.