Maret Balkestein-Grothues: chcę wnieść energię do PGE Atomu
Wicemistrzyni Europy Maret Balkestein-Grothues wybrała ORLEN Ligę i PGE Atom Trefl Sopot. Już w pierwszej kolejce, w Rzeszowie, zgarnęła nagrodę MVP. Nam opowiada także o holenderskiej siatkówce, fenomenie włoskich trenerów i pierwszych wrażeniach z Trójmiasta.
ORLENLIGA.PL: Już w swoim debiucie w ORLEN Lidze zdobyła pani nagrodę MVP. to był wymarzony debiut?
MARET BALKESTEIN-GROTHUES: Najważniejsze, że zespół wygrał, to mnie zawsze cieszy najbardziej. Wbrew pozorom rywalki łatwo się nie poddały, walczyły w obronie jak szalone. to był trudny mecz, szczególnie w drugim secie.
Trener Lorenzo Micelli zdecydował, że będzie pani teraz dużo atakować, zdecydowanie więcej niż w reprezentacji Holandii. Podoba się pani taka rola?
MARET BALKESTEIN-GROTHUES: W klubach z reguły więcej atakuję niż w kadrze, więc to dla mnie normalna sprawa. Kocham siatkówkę, więc to tylko powód do zadowolenia, że mam więcej okazji do atakowania.
Jest pani czymś zaskoczona po perwszym ligowym meczu w polskiej lidze?
MARET BALKESTEIN-GROTHUES: Nie, absolutnie. To jest ORLEN Liga i wiedziałam, czego się spodziewać. W każdym meczu czeka nas sporo walki.
Dlaczego wybrała pani PGE Atom Trefl Sopot i ORLEN Ligę?
MARET BALKESTEIN-GROTHUES: Na początku lata dowiedziałam się, że Atom jest mną zainteresowany. Popytałam trochę Charlotte Leys i Judith Pietersen, które w nim grały i otrzymałam bardzo pozytywne opinie. Odbyłam także bardzo fajną i ciekawą rozmowę z trenerem Lorenzo Micellim i miałem dobre przeczucia. W Sopocie powstawał ambitny, ciekawy zespół i chciałam być jego częścią.
A może lepszym pomysłem było poczekać do końca mistrzostw Europy, może miałaby pani jeszcze lepsze oferty?
MARET BALKESTEIN-GROTHUES: Nigdy nie wiadomo, co jest lepsze, może tak by było, a może nie miałabym szans na tak fajny klub, jak Atom? Na pewno niczego nie żałuję, od kilku dni jestem z moją nową drużyną i czuję się zadowolona. Przy wyborach często kieruję się przeczuciem i tak było tym razem.
Co było kluczem do sukcesów reprezentacji Holandii? Trochę szalony i niezwykle energetyczny trener Guidetti?
MARET BALKESTEIN-GROTHUES: Trochę szalony, to prawda (śmiech). Kluczem była ciężka praca, bo przez cały okres reprezentacyjny miałyśmy wolne raptem 5 dni, a w pozostałych trenowałyśmy po sześć godzin. To nam dało bardzo wiele. Poza tym trener potrafił zbudować zespół na boisku, ale i poza nim. Giovanni zawsze wie, kiedy trzeba cię zmusić do większego wysiłku, a kiedy granic jest przekroczona i potrzebujesz wsparcia. Każdy znał swoją rolę i swoje miejsce. Nasz trener to wysokiej klasy specjalista, który wie, jak sobie radzić z kobietami. A proszę mi wierzyć, czasem naprawdę nie jest lekko w pracy z nami. Wierzę, że w kolejnym kroku zdobędziemy kwalifikację na igrzyska.
Co się stało w finale mistrzostw Europy? To była za duża presja?
MARET BALKESTEIN-GROTHUES: Rosja zagrała naprawdę bardzo dobrze, a my nie. Nikt z naszego zespołu nie miał bardzo dobrego dnia, a właśnie takiej dyspozycji potrzebowałyśmy, by stawić czoła Rosjankom. To nie był nasz mecz.
Jakie ma pani pierwsze wrażenia z pobytu w Polsce?
MARET BALKESTEIN-GROTHUES: Jestem tu już nie pierwszy raz, doskonale pamiętam Łódź z 2009 roku, gdy tak jak teraz zdobyłyśmy srebrne medale mistrzostw Europy. Ale najważniejsze jest to, że w waszym kraju siatkówka to duży sport, wystarczy włączyć telewizor, by się o tym przekonać. Widziałam, że macie studio przed, i po meczu, są jakieś analizy, eksperci. U nas takie rzeczy zdarzają się tylko przy piłce nożnej!
A jakie wrażenia ma pani z Trójmiasta?
MARET BALKESTEIN-GROTHUES: Na razie więcej słyszałam, niż widziałam. Ponoć to jedne z najpiękniejszych miejsc w waszym kraju, gdzieś w internecie wyczytałam, że to taka wasza Ibiza, tylko trochę chłodniejsza (śmiech). Moje mieszanie jest blisko centrum i bardzo mi się podoba. Na razie nie rozumiem po polsku, ale umiem już powiedzieć „dzień dobry” i „klucze”.
W Holandii zapanowało teraz szaleństwo na punkcie kobiecej siatkówki, po waszym srebrnym medalu?
MARET BALKESTEIN-GROTHUES: Bardzo bym chciała, by tak się wreszcie stało. Niestety, nasza liga nie stoi na najwyższym poziomie, bo kluby nie są mocne pod względem finansowym. Dziewczyny najczęściej muszą rano pracować, a po południu trenują. To nawet nie jest zawodowstwo, raczej półprofesjonalizm. Kibice spisali się znakomicie w trakcie Euro, pobiliśmy rekord frekwencji, ale nadal wiele nam potrzeba. Dziś nadal, by się rozwijać musisz wyjechać za granicę. A dla przykładu podam, że żeńskiej siatkówki nie ma w telewizji, nie można zobaczyć meczów, tylko czasem jakieś krótkie podsumowania. To nie jest Polska.
Rywalki w ORLEN Lidze wyglądają na bardzo groźne, będą takie?
MARET BALKESTEIN-GROTHUES: Patrząc na transfery i nazwiska w ekipach rywalek to naprawdę szykuje się ostra walka. My liczymy na medale, o nie będziemy się bić. Łatwo raczej nie będzie. PGE Atom to zespół waleczny, a moim zdaniem kluczowe w siatkówce jest to, co jest w środku zespołu, grupy. To będzie nasza siła w tym sezonie.
To, że trafiła pani do PGE Atomu to zasługa także faktu, że szkoleniowcem polskiej drużyny jest Włoch?
MARET BALKESTEIN-GROTHUES: Pracowałam już z kilkoma Włochami i mam dobre doświadczenia z takiej współpracy, zawsze byli to dobrzy szkoleniowcy. Cieszę się, że teraz będę znowu móc trenować z kolejnym. Wiem zresztą, że w ORLEN Lidze pracuje wielu Włochów.
Jaki ma pani cel na sezon 2015/16?
MARET BALKESTEIN-GROTHUES: Chcę się rozwijać i wnieść energię do Atomu. No i poznać OLREN Ligę oraz samą Polskę. Jestem bardzo ciekawa, jak to wszystko się ułoży.