Marek Bąk: Musieliśmy po prostu walczyć i udało się
O rozstrzygnięciu niezwykle emocjonującego dwumeczu Legionovii Legionowo z KSZO OSTROWCEM zadecydował „złoty set”. Z ostatecznego zwycięstwa i uniknięcia gry w barażach cieszyły się podopieczne Macieja Bartodziejskiego, które sezon 2016/2017 ORLEN Ligi zakończyły na trzynastym miejscu. O podsumowanie rozgrywek oraz plany na przyszłość zapytaliśmy wiceprezesa Klubu, pana Marka Bąka.
ORLENLIGA.PL: Legionovia zapewniła sobie bezpośrednie utrzymanie w ORLEN Lidze. To sukces waszej młodej drużyny.
Marek Bąk: Tak. Dziś mogę powiedzieć, że to z całą pewnością wielki sukces. Były takie mecze, gdy naprzeciwko drużynom rywali stawała szóstka, a właściwie siódemka ze średnią wieku około 19 lat. Tego nie było w polskiej siatkówce nigdy. Tak. To wielki sukces. Choć i mamy wielki niedosyt.
Przed sezonem niewielu na was stawiało. Zdaniem znawców, zmiana systemu rozgrywek dla Legionovii oznaczała od początku zapowiedź ciężkiego sezonu.
Ale taką obraliśmy drogę. Nie stać nas na budowanie zespołu na kredyt, są ciężkie czasy, jesteśmy klubem z pięknego, ale nie największego przecież miasta i niestety trudno nam konkurować z klubami mającymi możnych sponsorów. Kiedy w czerwcu okazało się, że można spaść z ORLEN Ligi, skomplikowało to naszą sytuację. Budowaliśmy drużynę w jakiejś perspektywie, ORLEN Liga miała mieć charakter stabilnej elity. Skład mieliśmy zamknięty, a kontrakty już podpisane. Nie było sensu kontraktować zawodniczek 15 czy 16. Musieliśmy po prostu walczyć i udało się.
No właśnie o tą walkę chciałem zapytać. Sezon od początku wam się nie układał. Na boisku było wiele walki, ale czegoś wam zabrakło. Czego?
To prawda. Już pierwszy mecz był bardzo pechowy. Prowadziliśmy 2:1 w Muszynie i musieliśmy wygrać dwie akcje aby zgarnąć 3 punkty! Niestety, dwie kontrowersyjne sytuacje i ewidentny błąd sędziego zabrały nam to zwycięstwo. Potem zabrakło naszym młodym siatkarkom zimnej krwi i coś się zacięło. Zamiast wygranej 3:1, porażka 2:3 i nerwy, które towarzyszyć nam miały przez cały sezon jak się później okazało. Zabrakło spokoju i doświadczenia, to na pewno. Ale i sportowego farta. 11 czy 12 meczów w sezonie skończyliśmy po tie-breakach. Przegraliśmy prawie wszystkie... Zabrakło doświadczonej siatkarki, która wzięłaby na siebie odpowiedzialność. Gdyby nie to, gdyby udało się wygrać 2-3 mecze więcej to mogłoby się okazać że skończymy sezon o kilka miejsc w tabeli wyżej. To był wyrównany sezon i od 4 miejsca w dół można było zająć każde miejsce.
No właśnie, może zbyt odważnie zbudowaliście skład?
Tak się okazało w trakcie sezonu. Ale to, czego nam też zabrakło w tym sezonie, to po prostu szczęścia. Agata Skiba miała być taką siatkarką. I okazało się, że od pierwszego treningu nie mogła trenować, bo miała uraz. Potem kolejny, kolejny... Zagrała w 2-3 meczach. A w grudniu po świętach okazało się, że jest u nas nieszczęśliwa i chce odejść. To był dla nas cios. Ale co mieliśmy zrobić? Odeszła za granicę i tam... gra. Zgodziliśmy się, bo uważamy ze Sławkiem (prezes Legionovii Legionowo SA – przyp. red.), że nie wolno nikogo zmuszać do gry w barwach klubu, w którym ktoś grać nie chce. Tak było zresztą zawsze. Kolejną opoką drużyny miała być Kasia Połeć. To druga ograna w lidze siatkarka, która miała dać ten spokój naszej młodzieży. Ale Kasi niestety pech nie opuszczał. Po poważnej chorobie zaczęły przyplątywać się do niej kontuzje. Nie mogła zawsze normalnie trenować i grać. Przez trzy lata kontraktu u nas prawie 2/3 czasu nie mogła normalnie pracować. Szkoda, bo to bardzo fajna dziewczyna, bardzo na nią liczyliśmy. Wiemy jak przeżywała tą sytuację. A Kasia Wawrzyniak, która mając 25 lat zadebiutowała w ORLEN Lidze, nie wygrała rywalizacji z Alą Grabką i już na początku lutego zdecydowała, że odejdzie po sezonie. Cały sezon była też kontuzjowana Klaudia Grzelak. Kolejny dramat, bo do dziś się nie wyleczyła. To były u nas najstarsze siatkarki w składzie. Trudno było więc liczyć na doświadczenie, kiedy stanęliśmy przed dylematem jaką wystawić siódemkę do gry. Zagrała więc młodzież i zrealizowała cel. Najstarsza była Ewelina Mikołajewska, która przychodząc do Legionovii po kilku sezonach gry w I lidze, stała się podstawową zawodniczką chyba trochę niespodziewanie i dla nas, i dla niej samej. Ale udźwignęła ciężar i jestem z tego bardzo dumny. I z niej. Ale dziś mogę też powiedzieć, że więcej było pozytywnych zaskoczeń. Mimo wszystko.
Zanim o tym, chciałbym jeszcze zapytać o zmianę szkoleniowca w trakcie sezonu.
W tym sezonie nikt nam nie zarzuci braku cierpliwości i konsekwencji. Zresztą kilka miesięcy temu udowodniłem w rozmowie z Panem, że zmiany w sztabie wcale u nas nie były częstsze niż w 2/3 klubów. Robert Strzałkowski był u nas prawie 5 sezonów i dostał niejedną szansę. Ciężko pracował, ale czegoś zabrakło, coś się wypaliło. Może popełniliśmy jakiś błąd w przygotowaniach? Widzieliśmy, że gra drużyny nie zmienia się, popełniamy te same błędy, tak samo przegrywamy końcówki setów, meczów. Coś musieliśmy zmienić. Po przyjściu Macieja Bartodziejskiego był w sztabie jeszcze jakiś czas, bo nie chcieliśmy go tracić. Ale nie poradził sobie z nową rolą, rozumiemy go nawet. Postanowiliśmy się rozstać, choć jest jeszcze do końca kontraktu pracownikiem klubu, a po jego zakończeniu życzymy mu powodzenia. Coś się skończyło, nie ma co dłużej się rozwodzić nad tym. Robert ma też wkład w budowanie Legionovii w rozgrywkach ORLEN Ligi w ostatnich kilku sezonach i za to mu dziękujemy.
Wracając do pozytywnych zaskoczeń. Kto najbardziej Pana zaskoczył?
Kto zaskoczył, a kto po prostu pokazał jaki drzemie w nim potencjał - tak będzie mi łatwiej. Zaskoczyła bardzo na plus Ewelina, o tym już mówiłem. Klaudia Alagierska nie zaskoczyła mnie wcale, choć innych może tak. Wiem, że potrafi bardzo wiele i tylko prawie dwa stracone lata po ciężkiej kontuzji zahamowały rozwój jej kariery. A tą zrobi na pewno i wierzę, że w nadchodzącym sezonie odda nam na boisku naszą wiarę w nią. Potem już rozwinie skrzydła i odleci pewnie ku siatkarskim szczytom, czego bardzo jej życzę. Monika Bociek też mnie nie zaskoczyła. Rozwinęła się u nas przez te kilka sezonów, jest coraz lepsza i udowadnia, że przyszłość należy do niej. Także ta reprezentacyjna. Ala Grabka też mnie nie zaskoczyła z tych samych powodów co Monika. Ma papiery na granie. Może zaskoczyła mnie tym, że tak szybko pokonała przepaść jaka dzieli doświadczone zawodniczki i te bardzo młode. Podobnie sprawa ma się z Adrianą Adamek i Aleksandrą Rasińską. One grały bardzo dużo w sezonie, Ada pokonała chwilowy kryzys i w końcówce sezonu pokazała swój wielki potencjał, a Ola przez część sezonu, do czasu pechowej kontuzji, dźwigała grę na przyjęciu, bo... musiała. Zaskoczyła mnie natomiast bardzo in plus Ania Bączyńska. Zaskoczyła tempem w jakim osiągnęła ligowy poziom, bo co do jej potencjału nie miałem wątpliwości. Tak jak Klaudia powinna dostać szybciej więcej szans, o to walczyłem ze sztabem często. I Ania wykorzystała swoją szansę, dała nam bardzo wiele. Basia Zakościelna w obliczu plagi kontuzji również pojawiła się w kilku meczach na boisku i wierzę, że pójdzie podobną drogą jak wyżej wymienione, choć wiele pracy przed nią. Zresztą ona jak i Ala, Ada oraz Ola dźwigały grę w ORLEN Lidze z meczami w drużynie juniorek. Choć dużo mniej niż w poprzednim roku, bo juniorki grały dobrze, weszły do finałów MP po raz kolejny, same praktycznie ciągnęły grę w Młodej Lidze Kobiet. Nie zaskoczyły mnie natomiast ani Iga Chojnacka ani Ania Korabiec. Pierwsza grała ciągle, równo. A druga miała moment, gdzie ciągnęła grę na swojej pozycji w chwili krótkiego kryzysu Ady. Zaskoczyła mnie też Joasia Pacak, ale to inny temat...
Zaciekawił mnie Pan...
Myślę, że Joanna ma potencjał równie wielki co Klaudia, Monika czy Ania. Kiedy wchodzi nie zawodzi. Ma fajną zagrywkę, jest skoczna. Może za mało wierzy w siebie? Może jest niecierpliwa i nie pokazuje na treningach swojej mocy? O nią z Robertem spierałem się chyba tak często, jak o Klaudię. Joanna ma przed sobą przyszłość i mam jakieś dziwne przeczucie, że kolejny sezon będzie dla niej bardzo dobry. Wie Pan, żeby zamknąć ten wątek powiem, że zaskoczyła mnie drużyna jako całość. Dziewczyny zagrały wiele pięknych meczów, wiele się rozwinęło. Poradziły sobie z presją w meczu w Ostrowcu i myślę, że tym meczem kilka z nich zrobiło wielki krok w swoim siatkarskim życiu. Po tym sezonie będą lepszymi sportowcami, zdobyte doświadczenie zaprocentuje.
Co dalej? Jaki plan ma Legionovia na kolejny sezon?
Wie Pan, zanim odpowiem powiem coś innego, ale proszę nie ciągnąć mnie za język. O tym chętnie porozmawiam za jakiś czas. Mamy jednak nadzieję, że wszystkie kluby po tym sezonie zrobią mały rachunek sumienia. Nie możemy mówić tylko, że jesteśmy siatkarską rodziną, ale udowadniać to w działaniu na co dzień, współpracując ze sobą i będąc szczerymi wobec siebie, szanować się i przestrzegać ustaleń, zasad. Musimy skończyć z "podbieraniem" sobie zawodniczek już zimą. Pozwolić im grać, wypełniać kontrakty. Pieniądze to nie wszystko, one mogą niektóre z tych młodych dziewczyn po prostu zniszczyć. Tak działając sprawimy, że polska żeńska siatkówka nie odnajdzie swego miejsca w Europie, nie odzyska blasku. Do niedawna wszyscy z nas kpili, dziś chcą postępować jak my. My mamy swoje problemy ale staramy się z nich wyjść. Dzięki pomocy wielu ludzi, firm czy instytucji staramy się budować zdrowy klub, bo nie jest sztuką działać na kredyt, nie szanując zasad. My przeżyliśmy traumę po odejściu Siódemki, upadku SK banku. Zostaliśmy z wielkimi kłopotami i do dziś ponosimy tego konsekwencje. Ale staramy się robić coś fajnego dla siatkówki. Wiem, że to brzmi głupio, naiwnie. Ale tacy jesteśmy. Co dalej? Będzie dobrze. Wiele dziewczyn ma zostać, to da nam stabilizację. Wierzę, że one i ich menadżerowie nie tylko dotrzymają słowa, ale i zwyczajnie pomyślą w szerzej perspektywie. Pomyślą o tym, że trzeba grać, a nie siedzieć gdzieś indziej na ławce. Trzeba pracować, uczyć się. Bo tu i teraz jest ważne, ale przyszłość dla prawdziwego sportowca jest ważniejsza. Wiemy, kto chce odejść, wiemy kto ma do nas dołączyć, kogo szukamy. Będziemy inną drużyną. Będziemy mocniejsi, w to wierzę. Teraz jednak skupiamy się na szansach w rozgrywkach kadetek, juniorek i w Młodej Lidze Kobiet. Tam mamy swoje szanse medalowe nawet! Kolejny już sezon, może się uda...
Powrót do listy