Marek Bąk: droga do sukcesu jest wyboista
O kryzysie i problemach w ekipie Legionovii Legionowo opowiada nam wiceprezes klubu Marek Bąk.
ORLENLIGA.PL: Kryzys w Legionovii trwa. W waszej kilkuletniej historii występów w Orlen lidze tak źle jeszcze nie było. Co się dzieje?
MAREK BĄK: To prawda, jest gorzej niż zakładaliśmy. Trudno jednak o prostą odpowiedź, bo to zespół wielu czynników, które skumulowały się w ciągu czterech miesięcy. Dość dramatycznych zresztą.
Czyli jakich?
MAREK BĄK: W mojej przygodzie z Legionovią, ale także w biznesie, to pierwszy taki przypadek kumulacji wielu niekorzystnych zdarzeń i okoliczności w jednym półroczu. Począwszy od dramatycznych i całkowicie obiektywnych, nie zawinionych przez nas, rozstań ze sponsorami, poprzez fatalne przygotowanie drużyny do sezonu, aż po problemy personalne i nasze błędy. Bo te niewątpliwie, po raz pierwszy aż tak istotne, popełniliśmy. Zaufaliśmy komuś skupiając się na infrastrukturze tego naszego odważnego projektu i to był nasz błąd. Jesteśmy krótko w ORELN lidze i naiwnie nieco przyjęliśmy, że ludzie których zatrudniamy spełnią nasze oczekiwania w aspektach stricte sportowych. Dotyczy to oczywiście tylko kilku osób, ale okazały się one kluczowe w kontekście wydarzeń. Konsekwencją jest to, że zespół prezentuje się w sezonie źle i to w kilku obszarach. Pierwszy rok porażki od kilku lat… Życie.
No właśnie. Z drużyną pożegnali się najpierw dwaj włoscy trenerzy, ostatnio dwie siatkarki (Katarzyna Wysocka i Małgorzata Zaciek). To problemy finansowe są tego przyczyną?
MAREK BĄK: Zacznijmy od tego, że problemy finansowe to nasz wewnętrzny, osób zarządzających klubem problem. Zespołu i trenerów mógłby dotyczyć, gdybyśmy im nie płacili. Ale tak nie jest! Spadły na nas niespodziewanie, bo mięliśmy zbilansowany budżet na ten sezon, ale choć odeszło kilku naszych sponsorów, w tym tytularny, na dzień 31 grudnia stan naszego zadłużenia wobec siatkarek czy sztabu oraz innych partnerów wynosi jednak... zero złotych! Zrobiliśmy wszystko, aby siatkarki i trenerzy czuli komfort w tej kwestii i każdemu klubowi, który znajdzie się w takiej sytuacji życzę podobnej determinacji w rozwiązywaniu problemów. Nam się udało i to chyba powinna być właściwa ocena naszej tj. działaczy klubowych pracy. Co do personaliów, to Katarzyna Wysocka odeszła z powodów o których szczegółowo mówić bym nie chciał, zdecydował jednak sport i to co z nim związane obok boiska. Ta doświadczona libero grała tak, a nie inaczej, więcej wymagaliśmy od niej w kwestiach pozaboiskowych i tylko to było przyczyną. Podobnie w przypadku Małgorzaty Zaciek, która dostała życiową szansę po latach grania w niższych ligach i zwyczajnie nie dźwignęła tego ciężaru. Życzymy jej jak najlepiej jednak, może nie poszło jej u nas. Katarzynie zresztą też, bo myślimy, iż wpływ na jej grę miały jakieś kwestie osobiste, mentalne. Nie odnalazła się u nas. I tyle.
Nie pomogły pewnie zmiany w sztabie. Zwolnienia trenerów z Włoch były jednak podobno podyktowane kwestiami finansowymi?
MAREK BĄK: To nie jest prawda. Chyba widać dlaczego ich nie ma… Powyżej jasno odpowiedziałem na pytanie, o obecny stan finansów klubu. Te informacje są łatwo weryfikowalne. Obaj trenerzy z Włoch odeszli z powodów merytorycznych i zawodowych. Jak nasza drużyna jest przygotowana do sezonu fizycznie widzą nawet ci mniej wytrawni kibice siatkówki. Odpowiadał za to specjalista… Podobnie źle to wygląda mentalnie i taktycznie, po prostu siatkarsko. Za to z kolei odpowiadał pierwszy trener. Teraz tylko odrabiamy czas stracony i mamy nadzieję, że do rozpoczęcia gier o miejsca 9-12 uda nam się to zrobić. Nie ma co bawić się w politykę. Podjęliśmy błędną decyzję i to nasza wina. Ciągle wierzyliśmy, że to co robią to nowatorska metoda uwzględniająca fakt, że mamy bardzo młody zespół. Efekty miały przyjść na ligę i… przyszły. Niestety, inne niż się spodziewaliśmy. To nasza wina i nie chowamy głowy w piasek. Ale uczymy się i wyciągamy wnioski stąd takie na nie inne decyzje personalne.
Plotki są jednak takie, że mają inne zapisy w porozumieniach rozwiązujących kontrakty. Tam strony powołują się na kwestie finansowe.
MAREK BĄK: Gratuluję źródła informacji. To świadczy o profesjonalizmie informatora… Ma taki zapis tylko jeden z nich. Każdy jednak ma oczy i wyobraźnię, każdy kto nas zna wie, że rozstając się przedwcześnie z trenerami czy siatkarkami nikogo nie chcemy krzywdzić. To byłoby nie w naszym stylu. Czy taka odpowiedź wystarczy? Fakty są nieubłagane i one weryfikują.
Co dalej? Widać, że potencjał drużyny, a właściwie poszczególnych siatkarek, jest spory, a przegrywacie czy z mocnymi ,czy z tymi mniej mocnymi zespołami właściwie w taki sam sposób.
MAREK BĄK: Sami na boisko nie wyjdziemy, choć serce mi pęka, gdy widzę takie mecze jak ten z Ostrowcem czy Piłą. Choćby ostatni mecz. Wygrywamy pierwszego seta, w drugim mamy inicjatywę i prowadząc 21:17 przegrywamy. Potem nie możemy się otrząsnąć i przegrywamy trzecią partię i w podobny sposób czwartą. W obu prowadząc 15:11… Jak to skomentować? Nie umiem.
Kto zawodzi? Proszę o szczerą odpowiedź, bez uników.
MAREK BĄK: A co to da, że spersonifikuję problem. Na grę zespołu wpływ ma wiele czynników, jak mówiłem. Problemy ze sponsorami były niestety szeroko komunikowane przez wszystkie media, i to spowodowało wielką niepewność w tej młodej drużynie. Równie kluczowe jest takie a nie inne przygotowanie zespołu do rozgrywek. Nie pomogło to w najważniejszych momentach trwającego sezonu. Tym młodym dziewczynom brak nie umiejętności, ale takiego meczu „na przełamanie”. To dałoby im więcej wiary i obudziło drzemiący w nich potencjał. Przegrywają jednak z własnymi demonami i dziś walczymy o to, aby im pomóc. Ale dobrze, uników nie będzie, choć wypowiem swoje zdanie a nie zarządu. Moim zdaniem dziś mamy ogromny problem na kluczowej dla siatkówki pozycji, bo obecnie najlepiej na niej prezentuje się siedemnastolatka! Najpewniej technicznie, choć trochę mięliśmy obawy czy dźwignie to mentalnie. Zresztą to wielki talent. Nie potrafię osobiście zrozumieć dlaczego dwie jej starsze koleżanki, niezwykle utalentowane dziewczyny, nie potrafią w chyba najważniejszym momencie swojej kariery ogarnąć się i wykreować swojej przyszłości w krajowej siatkówce na lata. Mają talent, umiejętności lecz brak im wiary w siebie. To szkodzi im i nie tylko im samym. To przekłada się na zespół. Moim zdaniem jednak nie powinny się nad sobą roztkliwiać, ale niech się… na mnie zezłoszczą i śmiertelnie obrażą! Ze złości niech zagrają tak, jak potrafią i to mi wystarczy. Poza tym dziewczyny nie kończą pierwszego ataku, nie umiemy przełamać zapaści w komunikacji na boisku w trakcie gry, brak nam lidera, który nie miałby strachu przed wzięciem na siebie ciężaru gry w kluczowych momentach setów. Jesteśmy wolniejsi. Z tym się mierzymy. Ale jak mantrę powtórzę swoje słowa – to ekipa z której wiele dziewczyn będzie stanowiło o przyszłości naszej kadry i wierzę, że będą tworzyły legendę na miarę drużyny trenera Niemczyka. My też jesteśmy częścią tej drużyny i na jej grę wpływ mają też nasze wcześniejsze decyzje jak mówiłem.
Co dalej?
MAREK BĄK: Praca. A co możemy zrobić? Ten rok musimy przetrwać a to, co nas spotyka, tylko wzmocni nas. Wielu sponsorów rozumie nasze problemy, są z nami i nie opuszczają nas w chwili trudnej. To samo dotyczy kibiców, choć im trudno pogodzić się z tym, że pierwszy rok od lat nie ma spodziewanych progresji. To daje nadzieję. Legionovia ma prawie czterdzieści lat historii za sobą. Takie gorsze sezony zdarzały się każdemu, nawet ligowym potentatom. A my obraliśmy jakąś drogę i konsekwentni już będziemy. Ktoś musi stawiać na młode polskie siatkarki. My, jako klub przodujący od wielu lat w pracy z młodzieżą jesteśmy do tego zobowiązani!
Nie żałuje pan odważnych decyzji personalnych sprzed tego sezonu?
MAREK BĄK: Nie. I nigdy nie będę żałował. To może była bardzo odważna decyzja z dużym marginesem błędu, ale wiem, że ten zespół za rok odda nam na parkiecie to, co dziś gubimy, z nawiązką. Postawienie na młode polskie siatkarki jest dobre dla nas i polskiej siatkówki. Jak powiedziałem wierze, że może i z dziesięć dziewczyn z tego składu zapisze swoją kartę w reprezentacyjnej siatkówce złotymi zgłoskami. I wówczas będę ten sezon bólu i cierpienia wspominał z wielką przyjemnością. Droga do sukcesu jest bowiem wyboista. Tyle chciałem powiedzieć. Teraz wszyscy mogą nas atakować…