Malwina Smarzek: Niemki? A dlaczego nie my?!
Brak Bereniki Tomsi wymusił na trenerze Jacku Nawrockim przesunięcie na atak Malwiny Smarzek, która w Azerbejdżanie stanowić będzie o sile ofensywnej polskiej ekipy – W ataku czuję się dużo swobodniej i niektóre zagrania znam już na pamięć – przyznała młoda atakująca.
LSK.PLPS.PL: Na mistrzostwa Europy w Azerbejdżanie i Gruzji pojechałaś już jako atakująca. Lepiej czujesz się na przyjęciu czy w ataku?
MALWINA SMARZEK: Dobrze się czuję w tej roli, jednak nie potrafię jednoznacznie wskazać gdzie gra mi się lepiej. Zawsze występowałam na ataku, a podczas gry w reprezentacji moja pozycja została zmieniona na przyjęcie, na którym grałam tak naprawdę od roku. Dlatego dużo swobodniej czuję się w ataku, ponieważ doświadczenie występów na tej pozycji pozwala mi rozwiązywać niektóre zagrania niejako na pamięć. Oczywiście staram się nie porzucać zupełnie gry w przyjęciu, gdyż wiem, że w tej roli niejednokrotnie jeszcze wystąpię. W klubie jest aktualnie taka potrzeba bym pojawiała się na przyjęciu, dlatego jeśli mogę pomóc w ten sposób to dam z siebie wszystko.
Jesteś jedną z podstawowych zawodniczek naszej reprezentacji i byłaś silnie eksploatowana przez turnieju World Grand Prix. Udało Ci się złapać chwilę oddechu przed kolejną częścią zgrupowania?
MALWINA SMARZEK: Tak, miałyśmy aż osiem dni na odpoczynek, więc naprawdę dużo jak na naszą kadrę. Jesteśmy ze sobą piąty miesiąc i miałyśmy po drodze mało czasu na regenerację. W ramach urlopu wybrałam się w góry, bo tam najlepiej się resetuje zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Jednak przyznam szczerze, że mało która z nas pamięta o tym, że miałyśmy jakikolwiek wolny czas. Jesteśmy ze sobą już tak długo, że wszelkie odstępstwa od kadry szybko uciekają nam z głowy.
Łatwiej wraca się do reprezentacji, która ma za sobą pierwszy sukces?
MALWINA SMARZEK: Myślę, że na pewno, bo ta wygrana w World Grand Prix była nam naprawdę bardzo potrzebna. Sądzę, że taki sukces przed mistrzostwami, pozwolił nam nabrać pewności siebie. Cieszy nas też to, że nasza ciężka praca przyniosła efekty. W grupie nie potrafiłyśmy poradzić sobie z Koreankami, a w najważniejszym meczu udało nam się skutecznie je powstrzymać. Takie spotkania uskrzydlają zespół, a każdy sukces pozwala wierzyć we własne możliwości. Oby na czempionacie ten dobry duch drużyny ujawniał się jeszcze częściej.
Myślisz, że Niemki będą zwyciężczyniami w waszej grupie?
MALWINA SMARZEK: A dlaczego nie my?! (śmiech) Do Azerbejdżanu przyjechałyśmy z takim nastawieniem, iż nie tyle musimy wygrać każdy mecz, ale wiemy, że stać nas na to, by triumfować w każdym grupowym spotkaniu. Wiadomo, że Niemki są bardzo trudnym rywalem i to nie podlega dyskusji, ale nic nie stoi na przeszkodzie żebyśmy z nimi wygrały. Doskonałym dowodem są sparingi w Holandii, w których mimo, że przegrałyśmy, to byłyśmy w stanie postawić się drużynie na światowym poziomie. Myślę, że jeśli mogłyśmy walczyć z najlepszymi, to tym bardziej jesteśmy w stanie wygrywać w naszej grupie na mistrzostwach Europy.
Powrót po mistrzostwach do rozgrywek ligowych może okazać się boleśniejszy jak zazwyczaj, bowiem Liga Siatkówki Kobiet straciła tytularnego sponsora. Jak ta sytuacja komentowana jest wśród zawodniczek?
MALWINA SMARZEK: Szczerze mówiąc staram się od tego wszystkiego odseparować, a sama informacja dotarła do mnie od dziewczyn. Przed mistrzostwami raczej wycofałam się z social mediów i staram się w nich mało uczestniczyć, dlatego udaje mi się trzymać z daleka od tych spraw. Cóż, myślę że potrzeba czasu żeby zobaczyć jak to wpłynie na rozgrywki – czy obniży poziom czy nie, czy rzeczywiście zmaleje budżet klubów. Uważam, że na wnioski i chłodną ocenę przyjdzie czas po pierwszej rundzie naszych ligowych zmagań. Przyznam Ci szczerze, że już się przyzwyczaiłam, że jest teraz dużo zmian (śmiech). Dużo dzieje się w PlusLidze, tyle samo u nas i ciężko jest za tym wszystkim nadążyć…