Malwina Smarzek: Jest nam przykro, kiedy kibice stawiają na kadrze krzyżyk
Malwina Smarzek komentuje mistrzostwa Europy, z których reprezentacja Polski odpadła w meczu barażowym o ćwierćfinał.
Czujesz niedosyt po meczu barażowym?
Strasznie mi szkoda tego spotkania. Oglądałyśmy mecze grupowe Turczynek i wiedziałyśmy, że możemy z nimi wygrać. Największym problemem był fakt, że kiedy już miałyśmy je na widelcu, zarówno w drugim jak i czwartym secie, to na chwilę dawałyśmy im trochę tlenu, zachęcałyśmy je do lepszej gry. Doprowadziłyśmy do nerwowej końcówki w czwartej partii, a przecież w środku seta miałyśmy wysoką przewagę. Niestety, w ważnym momencie wyrzuciłam pikę w aut, potem przegrałyśmy kolejną akcję i turniej się dla nas skończył.
Skończył się za wcześnie?
Gdyby to było szybkie 0:3, to na pewno tak mocno by nie zabolało. Zeszłybyśmy z parkietu pokonane, znając swoje miejsce. Jednak po takim meczu porażka boli znacznie bardziej. Czułyśmy, że Turczynki są do ogrania. Żałujemy niewykorzystanej okazji.
Który mecz najbardziej zapadnie ci w pamięć? Pozytywne wspomnienie rywalizacji z Niemkami czy negatywne z Turczynkami?
Na pewno bardzo długo będę pamiętać mecz z Turcją. Wszyscy nas skreślali, a udowodniłyśmy, że możemy walczyć z tak silną reprezentacją jak równy z równym. Spotkanie niby przeszło już do historii i nie powinnam o nim długo myśleć, ale znam siebie i na pewno jeszcze wiele razy wrócę do samego meczu, poszczególnych akcji.
Do meczu z Niemkami możesz wracać, jak będziesz miała gorszy humor.
Na pewno jest to pozytywne wspomnienie. Nie chodzi o to, ile zdobyłam punktów. Bardziej doceniam, że udało nam się udźwignąć spotkanie mentalnie. Wydaje mi się, że w kwestii psychiki pojedynek z Niemkami był trudniejszy niż z Turczynkami. Miałyśmy wiele wzlotów i upadków, ale po każdym dołku potrafiłyśmy się podnieść.
Masz wrażenie, że 36 punktów możliwe było do zdobycia tylko w pierwszym meczu turnieju? Potem już drużyny były tak przygotowane „na tę Smarzek”, że powtórzenie wyniku byłoby trudne?
Chyba nie da się zagrać całego turnieju i zdobywać w każdym meczu tyle punktów, ile zdobyłam z Niemkami. Miałam lepsze i gorsze momenty. Starałam się ciągnąc atak, bo wiedziałam, że to jest moje zadanie. Musieliśmy mieć świadomość, że kolejne drużyny odrobią lekcje i będą częściej przesuwać blok w moją stronę. Tak się stało, dlatego grało mi się trudniej. Szkoda, że nie powtórzyłam meczu z Niemkami w kolejnych spotkaniach. Bardzo chciałam, ale nie dałam rady.
Twoje nazwisko w ciągu ostatniego tygodnia rozbrzmiewało w mediach, na forach kibicowskich czy w rozmowach ekspertów. Dla reprezentacji turniej mimo wszystko nieudany, ale przy twoim nazwisku pozostał duży plus?
Nie wiem, jak się do tego odnieść. Mam wrażenie, że cokolwiek nie powiem, to i tak zabrzmi źle. Więc lepiej nic nie mówić, co nie?
Przeglądałaś internety w trakcie turnieju?
Robiłam wszystko, żeby odseparować się od mediów, komentarzy ekspertów i przede wszystkim kibiców. Z grubsza mi się udało, ale czasem coś docierało i niestety w większości przypadków były to opinie kibiców, którzy w nas nie wierzyli, którzy podcinali nam skrzydła.
Wiesz, że polski kibic przyzwyczajony jest do sukcesów. Ostatnio bardziej w wykonaniu panów, ale na pewno ma to i przełożenie na was.
Chciałabym poprosić o cierpliwość. Ludzie wymagają od nas wyniku na teraz, na już. Nie da się tego tak zrobić. Idziemy przykładem reprezentacji Holandii czy Belgii. Dziewczyny grały ze sobą X lat, łapały zgranie i doświadczenie. Teraz to procentuje. U nas skład cały czas się zmienia. Prosty przykład: W kwalifikacjach do mistrzostw świata grałam na przyjęciu, a w mistrzostwach Europy na ataku. Trener po meczu z Turczynkami powiedział nam, że zrobiłyśmy spory postęp, szczególnie w sferze mentalnej. Jest duże prawdopodobieństwo, że kilka miesięcy temu Turczynki spakowałyby nas 3:0 i mecz przeszedłby na sucho. Teraz była walka i niewiele zabrakło, aby odnieść sukces. Jest nam cholernie przykro, kiedy kibice stawiają na nas krzyżyk, bo żądają sukcesów od zaraz. Kadra jest młoda i w mojej ocenie ma potencjał do gry na wyższym poziomie, jeśli będziemy pracować tak, jak pracujemy teraz.
Kiedy wracasz do klubu?
Do klubu wracam bardzo szybko, zaraz po przylocie do Polski.
Podobno dostaniecie krótkie wolne?
Rozmawiałam z trenerem Głuszakiem i wiem, że dostaniemy wolne po Superpucharze Polski. Bardzo się cieszę, bo trochę przerwy od siatkówki na pewno mi się przyda. Fizycznie nie czuję się źle, ale psychicznie z chęcią złapię dystans.