Małgorzata Lis: cieszmy się razem
Tauron MKS Dąbrowa Górnicza zdobywając brązowy medal i Puchar Polski w sezonie 2011/12 zapisał nową kartę w historii klubu. - Uważam, że godnie udało nam się uczcić dwudziestolecie istnienia naszego zespołu – mówi Małgorzata Lis.
- Na sam początek proszę przyjąć gratulacje i opowiedzieć o wrażeniach po ostatnim meczu w sezonie.
- Niezmiernie się cieszymy, chociaż cały czas ten niedosyt w nas pozostaje...
- Nawet w takiej chwili, gdy medale już wiszą na szyjach?
- Cały czas w głowie nam siedzi ten Sopot i to, że brakło nam dwóch piłek... Nie mniej jednak chyba nie ma do czego wracać. Prawdą jest, że przed sezonem taki zestaw, czyli Puchar Polski i medal brałybyśmy w ciemno. Uważam, że godnie udało nam się uczcić dwudziestolecie istnienia naszego zespołu.
- Zagrałyście dziś bardzo nerwowo i tak naprawdę po pierwszym secie nie wiadomo, było czego można się spodziewać.
- Jak zawsze (śmiech). Myślę, że jeśli chodzi o emocje to zawsze dostarczamy ich w nadmiarze naszym kibicom, którzy zaskoczyli nas dzisiaj swoją liczebnością. Dzięki nim tutaj w Bielsku grało nam się zdecydowanie łatwiej. Swoją drogą powinni być już przyzwyczajeni do nerwówek w naszym wykonaniu (śmiech).
- Nie wiem czy ktoś kiedyś zrozumie siatkówkę kobiet. Przegrać pierwszego seta do 13., następnie wyrównać stan meczu, w trzecim secie zwyciężyć również do 13., by przegrać praktycznie wygraną już czwartą partię. Jak do tego dochodzi?
- To falowanie spowodowane jest chwilą rozluźnienia, czy też dekoncentracji. Tak naprawdę wystarczyły im dwie, czy trzy piłki by znów uwierzyły. No i jak widać było dziewczyny się zmobilizowały i musiałyśmy walczyć tie-breaku. My miałyśmy podobną sytuację w drugim secie. W ostatnim momencie udało nam się poderwać i zaatakować. W piątej partii nie chciałyśmy popełnić tego samego błędu, który przydarzył nam się dwa razy w Sopocie.
- Jak z perspektywy całego sezonu oceniłabyś swoją grę?
- Większość czasu przesiedziałam na ławce, do czego nie jestem przyzwyczajona, bo przez ostatnie lata w Dąbrowie częściej miałam okazje wychodzić w pierwszej szóstce. Widocznie w tym sezonie tak miało być. Ja przez cały sezon byłam gotowa aby wejść na boisko i pomóc. Na analizę naszej gry przyjdzie jeszcze czas, a teraz cieszmy się wszyscy razem z tego co udało nam się osiągnąć, bo to aktualnie jest najważniejsze.