Małgorzata Kożuch: olbrzymia radość z medalu
Małgorzata Kożuch była najjaśniejszą postacią reprezentacji Niemiec podczas zakończonych w niedziele w Belgradzie mistrzostwach Europy. Mająca polskie korzenie (jej ojciec - Mirosław był siatkarzem m.in. Stoczniowca Gdańsk) zawodniczka wybrana została najlepszą atakująca turnieju i poprowadziła swoją reprezentację, której jest kapitanem do srebrnego medalu.
PlusLiga: - Wielkie finałowe emocje, wielki mecz, czy tak to wszystko sobie wyobrażałaś? Zabrakło tylko tej przysłowiowej kropki nad „i”, bo było widać, że jesteście w stanie pokonać Serbię?
Małgorzata Kożuch: - Byłyśmy w stanie wygrać, ale Serbki nie poddały się i walczyły zaciekle do samego końca. Blokowały nas niemiłosiernie i mocno dawały nam się we znaki zagrywką. Niestety, przegrałyśmy, ale jesteśmy szczęśliwe, bo w końcu zdobyłyśmy srebrne medale.
- Jak byłyście nastawione do tego najważniejszego meczu w turnieju ? Jak motywował was do walki trener Giovanni Guidetti?
- Mówił nam, że możemy wygrać i że jeszcze został nam malutki kroczek do tego żeby być mistrzem Europy. Na pewno w tym finale dałyśmy z siebie wszystko co najlepsze i trener to widział. Myślę, że cały nasz sztab szkoleniowy też jest niezwykle zadowolony z postawy zespołu.
- Cały turniej był świetny w waszym wykonaniu. Serbki zatrzymały was dopiero w finale...
- No niestety, taka jest siatkówka. Na koniec przytrafił nam się ten niesamowity, ale jednak przegrany finał.
- W IV secie miałyście ogromne szanse na zwycięstwo. Zaczęłyście od prowadzenia 6-0 i do stanu 18:15 wszystko szło po waszej myśli. Później przytrafiła się wam strata aż 9 z rzędu punktów i rywalki wróciły do gry…
- Zawsze trzeba mieć te 25 punktów na koniec, a nie ma się co podniecać tym że było prowadzenie 6:0, bo nawet taką przewagę łatwo jest roztrwonić. Czasem jedna dobra akcja może wszystko odwrócić. Zawsze trzeba być skoncentrowanym i myśleć o kolejnym punkcie i tak cały czas do przodu. Takie byłyśmy do pewnego momentu, ale niestety nie udało nam się utrzymać tej koncentracji, bo szansa na końcowe zwycięstwo była rzeczywiście spora.
- Czy to był twój najlepszy turniej w życiu ?
- Powiedzmy, że tak, bo to mój pierwszy medal w reprezentacji i to jeszcze na ME. Jestem bardzo szczęśliwa, bo dwa lata temu zajęłyśmy czwarte miejsce i było nam wtedy przykro, że zabrakło nas na podium. Teraz mamy możliwość, żeby pojechać Puchar Świata do Japonii. W Serbii naszym celem był medal. Koncentrowałyśmy się krok po kroku i z meczu na mecz. Ciężko jest wybiegać myślami np. do półfinałów gdy gra się grupowe mecze. Cieszę się, że cel zrealizowałyśmy.
- Wydaje się, że wasz zespół jest już gotowy do walki na najważniejszych turniejach o najwyższe cele, co pokazał w Belgradzie.
- Od sześciu lat gramy razem i znamy się ze sobą bardzo dobrze. Mamy znakomitego trenera i świetną atmosferę. Teraz mamy okazję pojechać na PŚ do Japonii i powalczyć o awans na olimpiadę. Udział w igrzyskach jest marzeniem każdego sportowca.
- W reprezentacji Niemiec jesteś kapitanem, co świadczy o tym, jak dużym zaufaniem darzy cię zespół.
- Po zmianie poprzedniego kapitana trener zapytał mnie, czy podołam wyzwaniu. Zespół mnie zaakceptował i wydaje mi się, że w każdym momencie drużyna może na mnie liczyć.
- Zaraz po finałowej konferencji prasowej zaciągnęłyście trenera Guidettiego do szatni i ufarbowałyście mu włosy. Czy było to planowane już przed mistrzostwami, że w taki sposób uhonorujecie trenera?
- Wszystko wyszło spontanicznie. Przed finałem w hotelu postanowiłyśmy, że jak będzie super finał, to bez względu na wynik, przefarbujemy trenera. Mimo, że nie zdobyłyśmy złota to uważam, że zagrałyśmy super turniej i chciałyśmy za to w jakiś sposób podziękować trenerowi. Od 6 lat wykonuje z nami kawał dobrej roboty i chyba zasłużył sobie na zmianę koloru włosów.
- Wkrótce pojawisz się w Polsce, bo podpisałaś kontrakt w Atomie Treflu Sopot. Czy po grze w PlusLidze oczekujesz, że będziesz mogła się czegoś nowego nauczyć?
- Nie tylko w siatkówce, ale w całym życiu zawsze można się nauczyć nowych rzeczy. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę grać w Polsce. To moje rodzinne strony - Gdańsk, Sopot, Gdynia, dlatego cieszę się podwójnie. W miarę wolnego czasu zawsze starałem się tam zaglądać podczas wakacji. Mam nadzieję, że nasz zespół będzie odgrywał znaczące role ale prawdę powiedziawszy, choć liga za pasem, na razie jeszcze o tym nie myślę, bo pewnie przez kilka dni jeszcze będą we mnie emocje związane ze srebrem ME.