Małgorzata Glinka: na przyszły rok będę dobra
W niejednej sportowej rywalizacji sięgała po najwyższe laury. Ale prawdziwy sukces wydaje się osiągnęła dopiero teraz. Bo z żadnym medalem nie może się równać jej największy skarb - niemal ośmiomiesięczna córka Michelle. Małgorzata Glinka–Mogentale przyzwyczaiła się już do roli mamy i zaczęła przygotowania do powrotu na deski – oczywiście siatkarskich parkietów.
PlusLiga: Gdy rok temu trzymała Pani w rękach statuetkę Siatkarski Plus dla najlepszej zawodniczki 2008 roku miała Pani za sobą okres już pięciu miesięcy poza boiskiem. Już, a może dopiero. W końcu na tę chwilę nie gra Pani znacznie dłużej. Jak się Pani czuje po tak długim rozstaniu z siatkówką?
Małgorzata Glinka–Mogentale: Czuję się normalnie. Jestem równie zajęta, tyle że moją córeczką. Nie jestem może w klimacie siatkarskim, ale bardzo się cieszę z bycia młodą matką. Czasami brakuje mi siatkówki, ale czuję się bardzo dobrze. I wiem, że jeśli mocno popracuję, to na przyszły rok będę dobra.
- Przyszły rok czyli nadchodzący sezon?
- Tak, ale gdzieś przez pierwsze trzy miesiące trzeba będzie na mnie patrzeć z przymrużeniem oka. Na najważniejsze mecze, chcę być już w dobrej formie.
- Myśli Pani już o powrocie do kadry?
- Nie. Ja zawsze powtarzałam, że gra w reprezentacji jest to dla mnie największy zaszczyt. Grałam w niej 14 lat. A wiąże się to z tym, że muszę wyjechać na cztery miesiące z domu. Jak na razie sobie tego nie wyobrażam – zostawić córkę na tak długo z niańką. Musiałabym jakoś przegryźć tę myśl…
- A jak się Pani czuje? Wygląda Pani kwitnąco.
- O dziękuję! Ja się dobrze czuje. Córka również. Jak dziecko ma się dobrze, to mama również. Wszystko idzie w parze.
- Przepraszam, ale ja naprawdę nie mogę sobie tego wyobrazić – tyle lat grać w siatkówkę i to zostawić. Wiem, że dziecko też darzy Pani wielką miłością. Ale jak to wszystko pogodzić?
- To wszystko robi natura. Jeżeli się jest w tym stanie, to „normalna” matka z fantazją, która dba o własne dziecko, mnie poprze. Ja bardzo chcę wrócić do siatkówki. Ale żeby znów grać w reprezentacji będzie mi bardzo ciężko. To wymaga długiego wyjazdu poza dom. Tego sobie nie wyobrażam. Do klubu na pewno wrócę. Nie wiem jeszcze jakiego. Musze się przygotować. Wtedy dopiero zobaczę, czy jestem w stanie podpisać kontrakt. Nie chcę tak zrobić, że podpiszę umowę, a później się okaże, że nie jestem przygotowana do sezonu. Nie lubię tak.
- Czy już jakieś przygotowania się zaczęły?
- Trzy tygodnie temu przestałam karmić piersią - wcześniej nie było o tym mowy. Chciałam karmić małą najdłużej jak można. Udało nam się siedem miesięcy. Teraz już lekko się ruszam.
- Otaczają tu Panią „stare” koleżanki z kadry, ale cały zespół trochę się zmienił. Czuje się Pani wciąż tak samo w tym środowisku? Nie wypadła Pani „z obiegu”?
- Wiadomo, że to nie ten sam klimat. W ogóle mam trochę inne rzeczy na głowie. Ale potrafię się wczuć. To nie jest tak, że zapomniałam i nie potrafię rozmawiać normalnie z ludźmi. To są moje dziewczyny i zostaną moimi dziewczynami, z którymi coś ugrałam w życiu. Do końca życia zostaną mi w pamięci.
- Za kimś Pani szczególnie tęskni?
- Niech Pani nie pyta, bo zaraz się rozpłaczę… Na pewno za Agatą Mróz. To była moja koleżanka klubowa przez wiele lat, grałyśmy razem w kadrze, byłyśmy w jednym pokoju. Bardzo za nią tęsknię. Za innymi również, za klimatem. Ale to już inna tęsknota. Najważniejsze jest to, żeby po wspólnych sukcesach, okresie wspólnej gry podejść do siebie, zapytać się „co słychać?”. To jest ważne w życiu.
- A o sukcesach myśli jeszcze Pani?
- Nie, w ogóle. Myślę o tym, żeby przetrwać okres przygotowawczy. Miałam kiedyś chore ambicje i wydaje mi się, że jak wejdę na boisko i znowu dotknę piłkę, to one wrócą – taki już mam charakter. Ale zmienił mi się pogląd na świat i nie mam nadzieję, że uda mi się to pogodzić. Na pewno będę musiała się mocno zorganizować i mieć wolną głowę, żeby solidnie i dobrze trenować.
- Jest w Pani samodyscyplina czy trzeba kogoś, to z batem nad Panią stoi?
- Ja się sama mobilizowałam całe życie. To jest moja praca. Jedni idą do biura na osiem godzin, a ja na trening.
- Przed chwilą podbiegła Pani do zespołu Golec u’Orkiestra prosząc o zdjęcie. Czy jest Pani fanką zespołu?
- Jestem tradycjonalistką, lubię takie zespoły. Lubię się przy nich bawić, bo to są bardzo taneczne piosenki. Poza tym jestem częstą bywalczynią gór. I tyle – po prostu miło mi było mieć z nimi zdjęcie.