Malena Pleśnierowicz: Tie-break rządzi się swoimi prawami
Kibice, którzy wybrali się w minioną środę do hali Łuczniczka, mogli się czuć jak na przejażdżce rollercoasterem – Pałacanki zawędrowały z piekła do nieba, po czym udały się w drogę powrotną… O ocenę spotkania wygranego przez Muszyniankę 3:2 poproszona została bydgoska rozgrywającą, Marlena Pleśnierowicz.
Pojedynek czternastej kolejki ORLEN Ligi nie mógł się zacząć gorzej dla siatkarek Pałacu. Podopieczne trenera Grabowskiego w inauguracyjnej partii zdołały zdobyć zaledwie… dziewięć punktów. Ciężko wytłumaczyć, co mogło być powodem takiej dominacji Muszynianki od pierwszych piłek meczu. – Nie mam zielonego pojęcia, co się stało. Wyglądałyśmy tak, jakbyśmy w ogóle się nie rozgrzały i ten pierwszy set był dopiero naszą rozgrzewką. A tak przecież nie ma prawa być, to było bardzo dziwne – przyznała Marlena. Gra bydgoskiej drużyny zupełnie się nie kleiła, a każda kolejna nieskładna akcja po bydgoskiej stronie powodowała, że przeciwniczki się rozkręcały i w kwadrans zakończyły pierwszą partię. – Popełniałyśmy bardzo dużo błędów w każdym elemencie. Muszynianka zagrała solidnie, cierpliwie i na pewno rzadziej się myliła. To złożyło się na to, że ten pierwszy set przegrałyśmy gładko… Ale na szczęście podniosłyśmy się i to jest najważniejsze – zauważa bydgoska rozgrywająca.
Od drugiej partii faktycznie kibice oglądali już zupełnie inny mecz. Z coraz większej ilości akcji szkoleniowiec bydgoszczanek mógł być zadowolony, co od razu odbiło się na wyniku. Pałac był już równorzędnym przeciwnikiem dla Muszynianki, co więcej, bydgoszczankom udało się przejąć inicjatywę na boisku i wygrać kolejne dwa sety. – Wiedziałyśmy, że musimy wziąć się w garść, zapomnieć o pierwszej partii i zrobić wszystko, żeby wygrać drugą i kolejne. Na szczęście tak się stało. Przede wszystkim poprawiłyśmy naszą grę w defensywie – świetnie funkcjonował blok, podbijałyśmy sporo piłek w obronie, przez co rywalki straciły trochę animuszu. Polepszyłyśmy się właściwie w każdym elemencie, po prostu zaczęłyśmy grać swoją siatkówkę – mówi Pleśnierowicz.
Czwarty set i tie-break ponownie jednak należały do przyjezdnych. Zdecydowanie wzmocniły swoją zagrywkę, co utrudniało bydgoskim zawodniczkom rozgrywanie swoich akcji. W decydującej partii ze świetnej strony pokazały się przyjmujące ekipy z Muszyny – Aleksandra Wójcik i Marina Cvetanović, które mocnymi atakami przebijały się przez bydgoski blok i zapewniły swojej drużynie końcowe zwycięstwo. – Tie-break rządzi się swoimi prawami, niestety nie udało się nam go wygrać. Zawsze jest to trochę loteria, do tego dochodzą nerwy. Popełniłyśmy kilka głupich błędów, które nie powinny się zdarzyć, ale się zdarzyły. W tym krótszym secie one dużo ważą, więc bardzo, bardzo szkoda. Ale mamy choć ten jeden punkt, to też cieszy – dodaje 24-letnia siatkarka.
Czasu na odpoczynek nie ma zbyt dużo, gdyż już w sobotę bydgoszczanki zmierzą się w Policach z miejscowym Chemikiem w starciu o kolejne punkty w ORLEN Lidze. Jaka jest recepta Marleny na osiągnięcie jak najlepszego wyniku na terenie mistrzyń Polski? – Przede wszystkim musimy popełniać mniej błędów własnych. Robimy ich masę, co jest naszą główną wadą i to zdecydowanie trzeba poprawić. Naszym dużym atutem jest za to obrona, więc jeśli odpowiednio ją wykorzystamy, powinno być dobrze. Na pewno będziemy walczyć do ostatniej piłki – kończy rozgrywająca.
Sobotni pojedynek rozpocznie się o godzinie 20:00. Zachęcamy wszystkich do śledzenia go na żywo w Polsacie Sport.
Powrót do listy