Maja Pahor: uznałam, że muszę spróbować
Bank Pocztowy Pałac Bydgoszcz może pochwalić się dwiema libero, które w sezonie reprezentacyjnym stanowiły o sile swoich drużyn w międzynarodowych meczach. Pierwsza z nich, Maja Pahor, mimo swoich ledwie 21 lat ma stałe miejsce w seniorskiej kadrze Słowenii prowadzonej przez Alessandro Chappiniego.
BANK POCZTOWY PAŁAC BYDGOSZCZ: Maja, witaj w Bydgoszczy! Minął właśnie drugi tydzień, odkąd uczestniczysz w treningach drużyny. Jak się czujesz w nowym miejscu?
MAJA PAHOR: Dziewczyny są dla mnie bardzo miłe, naprawdę starają się dużo do mnie mówić, tłumaczyć i wprowadzać we wszystkie sytuacje. Niemniej jest to dla mnie ciężkie, bo w trakcie treningów absolutnie wszystko odbywa się po polsku. Teraz już rozumiem coraz więcej, staram się zapamiętywać ważne zwroty i używać ich następnym razem. Nadal jednak czuję się trochę zagubiona, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej.
A jak się czujesz fizycznie?
MAJA PAHOR: Jestem zmęczona (śmiech).
Przyjechałaś do nas po rozegraniu z reprezentacją Słowenii czterech meczów w eliminacjach do Mistrzostw Europy. W nich wygrałyście z kadrami Izraela i Islandii oraz dwukrotnie uległyście Belgii. Jak ocenisz wasze występy?
MAJA PAHOR: Nie możemy być z nich zadowolone. Nie były one udane, ciężko powiedzieć dlaczego. Przed tymi pojedynkami miałyśmy długą przerwę, może tym to było spowodowane. Ale musimy to zostawić za sobą, iść dalej, bo eliminacje jeszcze trwają. Jeśli chodzi o mnie to na tamten moment nie byłam w stanie dać z siebie więcej.
A nie jest tak, że waszym celem były przede wszystkim zwycięstwa z Izraelem i Islandią? Belgia to zdecydowany faworyt i wszystko wskazuje na to, że ten układ sił w grupie będzie tak wyglądał już do końca.
MAJA PAHOR: Zgadza się, tego od nas oczekiwano. Ja jednak wierzyłam, że możemy pokonać także i Belgię. I mogłyśmy z nimi wygrać, bo to dobry zespół, ale był w naszym zasięgu. W drugim spotkaniu z Belgijkami w ogóle nie wystąpiłam przez uraz, którego doznałam kolejkę wcześniej, ale dało się zauważyć, że przeciwnik nie był nie do powstrzymania i można było go pokonać.
Wasza sytuacja nadal jest dobra, utrzymujecie drugie miejsce w grupie, które gwarantuje wam udział w przyszłorocznych Mistrzostwach Europy.
MAJA PAHOR: Tak, ale teraz już to będzie zależeć nie tylko od nas. W meczach przeciwko Belgii przeciwnicy będą dawać z siebie wszystko, w styczniu Izrael czy Islandia mogą ją pokonać. Skazałyśmy siebie trochę na patrzenie na inne wyniki, bo pozostałe drużyny mogą nas jeszcze wyprzedzić.
Po krótkim, ale intensywnym sezonie reprezentacyjnym czas na wyzwania w rywalizacji klubowej. Jak to się stało, że dołączyłaś do Pałacu?
MAJA PAHOR: Moja menadżerka, Tina Lipicer, skontaktowała się ze mną i powiedziała, że ma dla mnie ofertę. Jak wspomniała, że chodzi o ligę polską, o Bydgoszcz, bardzo się ucieszyłam. Uznałam, że muszę spróbować i oto jestem!
Czy rozmawiałaś na ten temat z Alessandro Chappinim, swoim trenerem z reprezentacji Słowenii? Jest osobą, która wie chyba wszystko o polskiej lidze. Opowiadał ci o rozgrywkach?
MAJA PAHOR: Nie do końca. Póki kwestia mojego dołączenia do was nie była dopięta, o niczym mu nie mówiłam. Dopiero później, kiedy mogłam mu się pochwalić, ucieszył się, ale jednocześnie nieco zawiódł, że nie przyszłam do drużyny, którą on prowadzi (Chappini był trenerem Trefla Proximy Kraków, która ostatecznie wycofała się z rozgrywek - przyp.red.).
To będzie twój pierwszy sezon poza Słowenią. Wspomniałaś już o barierze językowej, a jakie są twoje oczekiwania odnośnie gry poza granicą swojego kraju?
MAJA PAHOR: Oczywiście postaram się wyciągnąć absolutne maksimum z pobytu tutaj. Zawsze daję z siebie wszystko, było tak także za czasów gry w lidze słoweńskiej, więc mogę po prostu obiecać, że nadal tak będzie. Polska liga jest mocniejsza i zdaję sobie sprawę, że powinno być trudniej, ale zrobię wszystko, żeby zaprezentować się jak najlepiej i żeby drużyna miała ze mnie jak najwięcej pożytku.
Twoim największym sukcesem w karierze jest zeszłoroczne wicemistrzostwo świata do lat 23, które zdobyłyście na własnym terenie. Wtedy zatrzymała was dopiero Turcja w meczu finałowym, to były świetne mistrzostwa dla kadry Słowenii. Czy wracasz jeszcze myślami do tamtego turnieju?
MAJA PAHOR: Nie może być tak, że myśli sportowca zatrzymują się tylko przy sukcesie, który miał miejsce jakiś czas temu. Trzeba iść dalej i wyznaczać sobie kolejne cele. Oczywiście wspominam te zawody świetnie, czasami o nich myślę, bo to było nasze duże osiągnięcie, ale już teraz służy tylko jako motywacja. Uświadamia mi, że można dążyć do następnego sukcesu, jakim może być na przykład wygrana w seniorskich mistrzostwach świata.
Jaka jest Maja Pahor prywatnie?
MAJA PAHOR: Maja Pahor kocha psy. Jak mam mojego pupila ze sobą, uwielbiam chodzić z nim na spacery. Niestety teraz nie mam takiej możliwości, co mnie smuci. To chyba najciekawsza informacja odnośnie mojej osoby.