Magdalena Damaske: miejmy nadzieję, że tak zostanie
Kolejną porcję niesamowitych emocji zapewniły kibicom siatkarki Energa MKS-u Kalisz. Pokonały we własnej hali Polskie Przetwory Pałac Bydgoszcz 3:2 (25:19, 18:25, 24:26, 25:17, 15:11) i dzięki czwartemu zwycięstwu w pierwszych pięciu kolejkach znajdują się na drugim miejscu w tabeli TAURON Ligi. MVP spotkania została Magdalena Damaske, a kibice zgromadzeni w kaliskiej Arenie długo dziękowali zespołowi za walkę do końca.
Magdalena Damaske, MVP: Mam nadzieję, że ta pierwsza wygrana u siebie przełamię nam, może nie serię, bo grałyśmy w Kaliszu w tym sezonie tylko raz, ale przegrałyśmy dosyć wyraźnie. Dzisiaj na początku drugiego seta miałyśmy problem z przyjęciem, przez co nie kończyłyśmy ataków, a później ciężko nam było tę przewagę nadrobić. Powinęła nam się przez chwilę noga, ale przełamałyśmy to i mam nadzieję, że dalej nasza hala będzie dla nas szczęśliwa już cały czas. Statystycznie, te cztery zwycięstwa w pięciu meczach brzmią bardzo dobrze, miejmy nadzieję, że tak zostanie.
Jacek Pasiński, trener Energa MKS-u Kalisz: Cieszymy się z każdego seta, każdego zdobytego punktu. Popatrzmy jak budowany był ten zespół. Oparty na młodzieży, dwie, trzy bardziej doświadczone zawodniczki, które niekiedy indywidualnie nie stanowią o sile tej drużyny. O jej sile stanowi serce na parkiecie, determinacja, wola walki. Bardzo mało piłek spada na naszą stronę boiska, poza tym jednym meczem, który zdecydowanie nam nie wyszedł. W pozostałych spotkaniach graliśmy już bardzo ambitnie, podejmując ryzyko, które czasem się opłaca, czasem nie, tak to już z tym jest. To wszystko zaczęło nam przynosić wymierne korzyści. Widać było, że zespół z Bydgoszczy w trakcie meczu grał coraz lepiej. My nie wystrzegliśmy się dużej ilości błędów własnych, szczególnie w secie trzecim. Mimo, że był on grany na przewagi to zbyt duże przestoje czy momentami nonszalancja spowodowały, że cały czas goniliśmy i ostatecznie przegraliśmy tę partię na przewagi. Zaś cieszy to, że „nie puszczamy farby”, zostawiamy serce na boisku i wygrywamy przez tie-breaka. Na pewno przy trzecim secie przegranym 24-26, po challenge’u, na 1-2 dla Bydgoszczy niektóre zespoły mogłyby zwiesić głowy. My zaś nie, od początku zaczęliśmy walczyć i dość zdecydowanie całego czwartego seta prowadziliśmy. Pozostała „loteria” w secie piątym, w którym też odjechaliśmy na 7-3, później przy zmianie stron i stanie 8-7 znowu wyszliśmy na prowadzenie. Można powiedzieć, że to nasze „flagowe” zagranie, bo tak samo było w tie-breaku z ŁKS-em. Od 8-7 wyszliśmy na prowadzenie 11-7 i to już dowieźliśmy do końca. Wszystkie dziewczyny, które grały w pierwszej szóstce i te które wchodziły z ławki dały coś od siebie, wniosły cegiełkę do końcowego zwycięstwa. Zwycięstwo u siebie cieszy, pozostaje żałować, że na kolejnych spotkaniach nie będzie kibiców. Na pewno Kalisz to bardzo fajne miasto do robienia dużej siatkówki, miasto z siatkarskimi tradycjami, hala zawsze wypełniona po brzegi, tak zwany „kaliski kocioł”. Teraz, niestety, taki mamy czas, będziemy się musieli z tym pogodzić. Liczymy na to, że wszyscy będą nas śledzić w telewizji i mamy nadzieję, że dużo tych meczów telewizyjnych będziemy grali. Zapraszamy wszystkich, niestety tylko przed telewizory, trzymajcie kciuki, bądźcie z nami, a my postaramy się was nie zawieść.