Madelayne Montano jest gotowa na najważniejszą część sezonu
Rozmowa z Madelaynne Montano, atakującą Chemika Police, która wraz z reprezentacją Kolumbii zajęła trzecie miejsce w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Rio.
Po twoim powrocie do Polski spotkaliśmy się w trakcie treningu w siłowni. Od razu zobaczyłem uśmiech, dużo szczęścia. Aż tyle radości sprawia ci podrzucanie ciężarów?
MADELAYNE MONTANO: (śmiech). Nie, to nie siłownia jest źródłem mojego uśmiechu. Na radość składa się wiele czynników. Wróciłam z trudnego turnieju, gdzie walczyłyśmy o kwalifikację olimpijską. Celu nie udało nam się wykonać, ponieważ bezpośredniego awansu nie wywalczyłyśmy...
Reprezentacja Polski mężczyzn również nie wywalczyła bezpośredniego awansu, jednak trzecie miejsce zostało u nas potraktowane niczym heroiczny sukces.
MADELAYNE MONTANO:Tak, dlatego cieszę się, że pomimo braku bezpośredniego awansu, kadra Kolumbii wciąż pozostaje w grze o igrzyska. Moja radość jest również spowodowana powrotem do klubu. Mam za sobą wyczerpujący turniej, jednak wracam z niego i czuję, że coś sobie udowodniłam.
Mianowicie?
MADELAYNE MONTANO: Przekonałam się, że wciąż mam na tyle siły, żeby grać w reprezentacji, wrócić do klubu i być gotową do spotkań ligowych. Przez te wszystkie miesiące, kiedy nie występowałam w kadrze, zastanawiałam się, czy jestem jeszcze w stanie grać z taką intensywnością. Bałam się, wahałam, rozmyślałam. Brakowało mi pozytywnego nastawienia. Wszystko było w mojej głowie. W końcu pojechałam, sprawdziłam się. Dałam radę i to świetne uczucie, bardzo motywujące.
W jednym z wywiadów przed bieżącym sezonem stwierdziłaś, że nie lubisz być liderką. Tym razem nie miałaś wyboru, tę rolę przypisano ci automatycznie. Trudno jest ją udźwignąć?
MADELAYNE MONTANO: Tak. Przyjechałam na zgrupowanie reprezentacji, w której gra bardzo dużo młodych dziewczyn. Spotkałam się z nimi po raz pierwszy w życiu. Musiałam zmierzyć się ze spojrzeniami, oczekiwaniami. Montano musi być lepsza, grać lepiej, bo to Montano, siatkarka, która gra w Europie, którą trzeba naśladować.
Zadanie zrealizowałaś, zostałaś uznana najlepszą atakującą turnieju kwalifikacyjnego.
MADELAYNE MONTANO: To nie działa w ten sposób! Zawodniczka godna naśladowania nie ogranicza się do dobrego ataku, to byłoby zbyt proste. Ważniejsze od ataku są np. sposób zachowania, przygotowań, podejścia do meczu, treningu. Starałam się dziewczynom wytłumaczyć kluczową kwestię: Kiedy gramy w reprezentacji, zapominamy o tym, że jesteśmy Kolumbią. W głowach musimy mieć przekonanie, że nasz zespół jest najlepszy na świecie. Nawet jeśli to nieprawda. Miałyśmy wiele piłek, które powinnyśmy skończyć. Sporo setów, które mogłyśmy wygrać. Jednak często nam się nie udawało. Wszystko z powodu braku przekonania, że jesteśmy lepsze lub najlepsze. Bez pewności siebie w sporcie nie da się zwyciężać.
Widzisz potencjał w swojej drużynie narodowej?
MADELAYNE MONTANO: To bardzo trudny temat. Większość dziewczyn z kadry ma potencjał, ale to nie wszystko. Trzeba się jeszcze wybić, przenieść do innych lig, co zazwyczaj nie jest proste. Jednak powoli się udaje. Jedna z siatkarek występuje w drugiej lidze włoskiej, inna gra w niemieckim Potsdam. Akurat te zawodniczki pamiętam sprzed kilku lat i zauważyłam w nich dużą zmianę. Są profesjonalistkami, dojrzałymi siatkarkami. Jeśli urodzisz się w Brazylii, to wiesz, jak wygląda twoja droga i dążysz nią do sukcesu. Kolumbijki trzeba przeprowadzić, bo rzadko same z siebie wierzą w możliwość zrobienia kariery.
Jak wyglądało już samo granie? Ile procent piłek w ataku wędrowało do Montano?
MADELAYNE MONTANO: W pierwszym meczu wszystko wyglądało obiecująco, ponieważ punkty rozkładały się równomiernie. Jednak czym dalej w turniej, czym presja była wyższa i mecze bardziej wyrównane, tym więcej piłek kierowanych było do mnie.
O czym to świadczy?
MADELAYNE MONTANO: O problemach z radzeniem sobie ze stresem. Wydaje mi się, że przed pierwszym gwizdkiem sędziego nie wszystkie dziewczyny zdawały sobie sprawę, o co walczymy. Stawka dotarła do nich dopiero w trakcie trwania drugiego meczu, kiedy zaczęły się kłopoty. Czułam, że do wywalczenia zwycięstwa muszę wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności. W klubie mogę czasem popełnić błąd, zawsze może zastąpić mnie Iza Kowalińska, a nawet jeśli nie, to na innych pozycjach mamy takie siatkarki, które wezmą ciężar gry na siebie, a ja dzięki temu dostaję czas, aby wrócić do odpowiedniego rytmu. W tym turnieju nie miałam takiej możliwości.
Wracasz do klubu po wyczerpującym turnieju, a za kilka dni rozpoczynacie prawdziwy maraton trudnych spotkań. Najpierw Muszynianka, później Pomi i Impel. Nie boisz się o kondycję.
MADELAYNE MONTANO: Nie, ponieważ miałam świadomość trudności terminarza Chemika w trakcie trwania zgrupowania reprezentacji. Dostosowałam dietę, ćwiczenia, intensywność treningów w taki sposób, aby rozłożyć siły i wrócić do klubu w dobrej dyspozycji. Gdybym miała zagrać tylko kwalifikacje, zapewne inaczej rozłożyłabym siły. Jednak musiałam pamiętać, że wracam do klubu na najważniejszą część sezonu, więc muszę być na nią gotowa.