Lucie Muhlsteinova: Jestem blondynką, ale…
Lucie Muhlsteinova znów gra w Białymstoku. W środę wystąpiła w pierwszym meczu po powrocie do AZS-u. Akademiczki w sparingu pokonały ekipę białoruskiej ekstraklasy Niemen Grodno 5:0 (25:11, 30:28, 25:21, 25:23, 15:10).
Czeszka dyrygowała poczynaniami białostoczanek na zmianę z Ewą Cabajewską, po zaledwie jednym treningu. Po meczu żartowała nawet, że czuła się jakby pierwszy raz grała w siatkówkę.
Wcześniej, przed spotkaniem rozmawialiśmy z Lucie o powrocie do Białegosoku i mistrzostwach Europy, w których Czeszki dotarły do ćwierćfinału.
Jak oceniasz wasz start w tym turnieju?
L. Muhlsteinova: - Nie jestem zadowolona, dostałam lanie z Polską. Fajnie było zagrać taki mecz, ale niefajnie go przegrać.
To się rozumie, ale miejsce w ósemce to chyba wasz sukces, prawda?
- Ja jechałam po lepsze. Chciałam walczyć o medal. Niezależnie od tego, że w ostatnich 14 latach Czechy nie były tak wysoko jak teraz.
Co zadecydowało, że wróciłaś do Białegostoku? Pamiętam, że dobrze się tu czułaś.
- Bardzo mi się tutaj podobało. Mam tu przyjaciół i to niezwiązanych z siatkówką. Chciałam przenieść się do miejsca, gdzie się dobrze czuję i znam ludzi. To wszystko jest właśnie w Białymstoku.
Jesteś lepsza niż kiedy wyjeżdżałaś z Podlasia? Minęły dwa lata, jeden sezon spędziłaś w Olympiakosie Pireus, drugi w Dąbrowie Górniczej.
- Mam nadzieję, że się poprawiłam. Jestem bardziej doświadczona, ogranie z silnymi przeciwnikami robi swoje. Poza tym po to chodzę na treningi, by być coraz lepsza. Trzeba w to włożyć dużo pracy.
Jakie były inne propozycje i dlaczego odeszłaś z Dąbrowy?
- O tym dlaczego nie zostałam w Dąbrowie, lepiej nie rozmawiać. Miałam natomiast propozycje z Rumunii, Rosji, znowu z Grecji, z Czech, z Polski też parę. Ale w końcu wypadło na Białystok.
Podjęłaś taką decyzję, mimo że rozstałaś się z AZS-em w kiepskich stosunkach i ze sporymi zaległościami w wypłatach. Czy wszystko zostało już uregulowane?
- Co prawda jestem blondynką, ale… na pewno bym nie wróciła, gdyby mi wszystkiego nie spłacono.
Nie obawiasz się, że historia może się powtórzyć?
- Zmienił się całkowicie zarząd. Rozmawiałem z prezesem, menadżerem, jest zupełnie inaczej niż było dwa lata temu. Uznałam, że to ludzie godni zaufania.
Nie ma już w Białymstoku Twojej najlepszej koleżanki…
- Bardzo żałuję, że nie mogę zagrać z Magdą Saad, moją najlepszą przyjaciółką - nie tylko z drużyny, ale w ogóle. Madzia wybrała Sopot. Życzę jej powodzenia. Cieszę się, że pierwszy mecz gramy ze sobą. Miesiąc temu widziałam się z nią. Próbujemy utrzymać przyjaźń. Choć ciężko to robić na odległość staramy się spotykać jak najczęściej.