Lucie Muhlsteinova: Chcę wrócić do polskiej siatkówki i kibiców
Lucie Muhlsteinova wróciła z Grecji i chce ponownie grać w Polsce. „Tu jest lepsza siatkówka i kibice” – mówi czeska rozgrywająca. Siatkarkę chętnie widzieliby ponownie u siebie działacze Pronaru Zeto Astwa AZS Białystok. Znajduje się też w sferze zainteresowań MKS-u Dąbrowa Górnicza. Z niespełna 26-letnią zawodniczką rozmawialiśmy o rocznym pobycie w Olympiakosie Pireus i planach na przyszłość.
- Co teraz porabiasz?
- Do piątku jestem w Białymstoku. Ale tylko prywatnie, odwiedzam Magdę Saad.
- Prywatnie? Z tego, co wiem miejscowy klub namawia Cię do powrotu do gry w Białymstoku.
- Rzeczywiście, działacze się do mnie odzywali. Jednak na razie ze sobą nie rozmawialiśmy. Prawdopodobnie się spotkamy, ale jeśli miałabym tu zagrać, to najpierw muszą spłacić wobec mnie zaległości.
- Chcesz wrócić do Polski?
- Tak. W Grecji było wspaniale, trochę nawet jak na wakacjach. Ciepło, słońce, nie ma śniegu. Miałam też fajny klub. W męskiej drużynie Olympiakosu grali znakomicie siatkarze, m. in. Ivan Milijković. Ale siatkówka w Polsce to coś innego, jest wyższy poziom, lepsi kibice. Poza tym samo życie tutaj mi się podobało. Mam kilka ofert: mogę wrócić do Grecji, do Czech ale najbardziej chcę polskiej, dobrej siatkówki.
- Media trąbią o kryzysie ekonomicznym w Grecji. Też go jakoś odczułaś?
- Nie, żyjąc tam nic takiego się nie czuje. Co prawda były zaległości płacowe, ale wszystko już zostało uregulowane.
- Jakbyś porównała AZS Białystok, drużynę w której grałaś wcześniej i Olympiakos?
- Kiedy ja występowałam w Białymstoku grały w nim lepsze dziewczyny niż te, z którymi byłam w drużynie Pireusu. Ale z Grecji przywiozłam srebrny medal mistrzostw kraju, więc osiągnęłam tam większy sukces. To dość trudne porównanie – oba zespoły miały swoje plusy.