Lorenzo Micelli: stać nas na jeszcze lepszą grę
LIGA SIATKÓWKI KOBIET: Developres SkyRes ostatnio kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. Pewnie trochę szkoda, że teraz będziecie mieli dłuższą przerwę w rozgrywkach LSK?
LORENZO MICELLI (włoski szkoleniowiec Developresu SkyRes Rzeszów): Nie do końca. To dobrze, że będzie chwilę przerwy, bo nie wszystkie dziewczyny są w stu procentach zdrowe. Ostatnio chorowały Kasia Żabińska i Dorota Medyńska. Pozostałym dziewczynom też przyda się kilka dni wolnego na regenerację. Z Wrocławiem nie zagraliśmy aż tak dobrze, jak się tego spodziewałem, ale też rywalki miały swoje problemy. Ja patrzyłem jednak głównie na naszą stronę i próbowałem sprawdzić także inne warianty ze środkowymi. Najważniejsze dla nas było zwycięstwo 3:0. Ze swojej strony zrobiliśmy wszystko, aby być jak najwyżej po pierwszej rundzie.
- Jak pan oceni pierwszy etap sezonu w wykonaniu rzeszowskiej drużyny?
- Te dwa miesiące, to był dla nas przede wszystkim okres, w którym musieliśmy wdrożyć do naszej gry rozgrywającą Petję Barakową. Ona dołączyła do nas jako ostatnia, ale była dla naszego zespołu na tyle kluczowa, że właściwie dopiero po jej pojawieniu się zaczął się dla nas właściwy sezon. Na pewno od tego momentu do teraz zrobiliśmy postęp w grze. Wciąż musimy pracować nad większą regularnością. Myślę, że ostatnio z Bielskiem spisaliśmy się lepiej niż teraz z Wrocławiem. Stać nas na jeszcze lepszą grę.
- Ostatnio w kilku zespołach LSK dochodzi do roszad w składzie, a w przypadku Developresu SkyRes wciąż nie ma informacji o transferze za kontuzjowaną Helene Rousseaux.
- My wciąż szukamy różnych opcji i sprawdzamy na bieżąco jaka jest sytuacja z Helene. Teraz mamy trochę czasu do następnego meczu ligowego, więc wciąż będziemy analizować sytuację i sondować rynek. Cieszy nas to, że mimo tej kontuzji i tak potrafiliśmy się ustrzec większych błędów i zakończyć pierwszą rundę z dobrym dorobkiem punktowym. Podjęliśmy też pewne ryzyko, bo w meczu z Piłą nie wszystkie dziewczyny były zdrowe. Dotknął nas w tamtym okresie jakiś wirus i mieliśmy problemy zdrowotne. Ogólnie od przegranego meczu z Policami straciliśmy już tylko dwa punkty – jeden z ŁKS-em i jeden z Piłą. W pierwszej rundzie zrobiliśmy więc to, co do nas należało, bo zajęliśmy miejsce w czołowej trójce. Ogólnie ta runda nie odbiegała za bardzo od tego, co zakładałem. Owszem, mogliśmy i powinniśmy grać trochę lepszą siatkówkę, ponieważ zależy mi na tym, żeby nasza gra była bardziej stabilna i regularna. Zamierzamy właśnie nad tym pracować w tych najbliższych 20 dniach do meczu z Grot Budowlanymi Łódź. Zdajemy sobie sprawę, że w styczniu czekają nas trudne i bardzo ważne mecze, zaczynając od Budowlanych, przez wyjazd do Bydgoszczy, mecz u siebie z Chemikiem Police i wyjazdowy mecz z ŁKS-em. Czeka nas jeszcze bardzo ważne spotkanie ćwierćfinałowe Pucharu Polski. Zależy nam na tym, żeby w tym okresie mieć wszystkie możliwe opcje do gry i prezentować dobrą siatkówkę.
- Czy było coś co pana zaskoczyło w tej pierwszej rundzie LSK?
- Jeśli chodzi o czołową czwórkę, to absolutnie nie, bo od początku mówiłem, że to będzie podobnie wyglądało, jak w zeszłym sezonie. Natomiast po dwóch-trzech kolejkach komplementowałem za dobrą grę zespoły z Bydgoszczy i Legionowa, które są naprawdę blisko tej czołówki. Co do wyników poszczególnych meczów, to najbardziej zaskoczyła mnie porażka Chemika Police z Budowlanymi Łódź, które zagrały to spotkanie bez swojej liderki – Jovany Brakocević. Poza tym meczem, to właśnie Police grały najrówniej i najskuteczniej ze wszystkich drużyn.
- Jak spędził pan Święta Bożego Narodzenia?
- Razem ze swoją rodziną w Bergamo. Przyjechała też do nas moja mama. We Włoszech spędziłem zaledwie trzy dni, ponieważ zależało mi na tym, żeby szybko wrócić do pracy z dziewczynami. Tak jak już wspomniałem, czeka nas bardzo ważny okres pracy, żeby jak najlepiej przygotować się do ciężkich meczów w styczniu. Musimy dobrze i mądrze trenować.
Powrót do listy