Lorenzo Micelli: nie wrzucać całej naszej pracy do kosza
Wicelider po rundzie zasadniczej, Developres SkyRes Rzeszów po raz drugi z rzędu w półfinałowej rywalizacji musiał uznać wyższość będącego na trzecim miejscu ŁKS-u Commercecon Łódź. Również wyżej rozstawiony Chemik Police nie sprostał ekipie Grot Budowlanych Łódź. Tak więc długa przerwa czołówki w przygotowaniach do półfinałów nie była aż tak dużym atutem jak mogła się wydawać.
- Co to za formuła rozgrywek żeby od 10 marca do 23 kwietnia. zagrać tylko trzy oficjalne mecze, a teraz w ciągu 12 dni możemy zagrać pięć meczów w rundzie finałowej – mówił Lorenzo Micelli, trener Developresu SkyRes na kilka godzin przed zwolnieniem z funkcji szkoleniowca zespołu z Rzeszowa. – Po 10 marca, czyli finale Pucharu Polski, rozegraliśmy tylko jeden oficjalny mecz, we Wrocławiu, w którym graliśmy drugim składem. Od 10 marca do 7 kwietnia, czyli pierwszego meczy półfinałowego z ŁKS-em był prawie miesiąc przerwy, która najwyraźniej zniszczył nasz rytm gry i podejście do rozgrywania meczów o stawkę. Jak widać, ta przerwa nie wybiła z rytmu tylko nasz zespół, bo wszyscy półfinaliści LSK i PlusLigi, którzy byli wyżej rozstawieni po rundzie zasadniczej, mieli z tym problemy, co widać na przykładzie nie tylko Chemika ale też ZAKSY i ONICO Warszawa – mówi włoski szkoleniowiec, który stwierdza, że długa przerwa wybiła jego zespół z rytmu. - Pamiętajmy o tym, że od końcówki listopada, poprzez ciężki styczeń i aż do finałów Pucharu Polski graliśmy na dobrym poziomie – mówi Micelli. - Teraz głowimy się nad tym, co się takiego wydarzyło, że przegraliśmy dwa mecze półfinałowe. Na pewno dużą i negatywną rolę odegrała ta długa przerwa w grze meczów o punkty. To, że przez tak długi czas nie graliśmy oficjalnych meczów nie pozwoliło nam zebrać opinii na temat aktualnego poziomu naszej gry. Ta przerwa nie podziałała dobrze na dziewczyny, które były rozkojarzone, nie miały żadnej odpowiedzi z boiska w jakiej są dyspozycji, a dodatkowo żyły w stresie przed ważnymi meczami półfinałowymi – mówi Micelli i dodaje. - Ostatni miesiąc był dla nas alarmem. „Walczyłem” z drużyną, ponieważ dziewczyny miały czas problemy z koncentrację i z właściwym podejściem, ale przez to, że nie graliśmy oficjalnych meczów – nie mieliśmy punktu odniesienia z boiska na temat poziomu naszej gry. Będąc w normalnym trybie meczowym jeśli gra się mecze o punkty, to łatwiej ocenić poziom swojej gry i to co trzeba zrobić żeby grać lepiej. W swojej karierze trenerskiej po raz pierwszy spotkałem się z taką sytuacją, żeby pod koniec sezonu mieć takie problemy. O innych problemach i detalach możemy oczywiście dyskutować, ale nie powinniśmy wrzucać całej naszej pracy do kosza. Nie możemy wymazać pozytywów z naszej pracy przez cały sezon, takich, jak drugie miejsce po rundzie zasadniczej, finał Pucharu Polski, ponad 4 tys. kibiców na meczu w hali Podpromie, czy duży rozwój klubu we wszystkich sektorach. Brązowy medal jest wciąż celem dla nas– stwierdził Micelli, z którym w środę rozwiązano umowę, choć kilka tygodni wcześniej przedłużono kontrakt na kolejne dwa lata… Po ogłoszeniu konunikatu o zwolnieniu przez klub z Rzeszowa, Micelli nie chciał komentować całej sytuacji.
Powrót do listy