Lorenzo Micelli: musimy unikać niepotrzebnych błędów
LIGA SIATKÓWKI KOBIET: Po raz pierwszy w tym sezonie pana zespół doznał porażki 0-3. Mistrzynie Rumunii były aż tak mocne?
LORENZO MICELLI (trener Developresu SkyRes Rzeszów): Na pewno zagrały znacznie lepiej od nas. My niestety nie wykonaliśmy na boisku tej pracy, jaką zakładaliśmy przygotowując się do tego meczu od strony taktycznej. Trzeci set był już konsekwencją tego co stało się w pierwszych dwóch partiach i widać było, że tego meczu nie uda nam się już odwrócić. Największy żal mam do początku spotkania, bo zaczęliśmy mecz źle i nie tak, jak planowaliśmy. W końcówce drugiego seta pojawiła się dla nas szansa na przełamanie. Moim zdaniem była tam pewna kontrowersja w decyzji sędziów po sprawdzeniu w systemie video check. Rozmawialiśmy o tym po meczu z supervisorem, ale oczywiście kiedy przegrywa się wyraźnie sety, jak my ten pierwszy i trzeci, to nie ma co się tłumaczyć jedną decyzją sędziów. Czasem w siatkówce jedna piłka potrafi bardzo dużo zmienić, ale prawda jest taka, że poziomem gry nie dorównywaliśmy Albie. Mistrzynie Rumunii zagrały znacznie lepiej od nas. Jestem przekonany, że pod względem potencjału wcale im nie odstępujemy i nie czujemy się od nich gorsi. Zabrakło nam jednak wyraźnie odpowiedniego rytmu gry. Jeśli w Lidze Mistrzyń nie jest się w stanie grać na dobrym i płynnym poziomie, to nie osiąga się celu.
Zabrakło wam trochę czasu na lepsze przygotowanie się do tego spotkania biorąc pod uwagę napięty kalendarz gier?
LORENZO MICELLI: Nie. Jeśli chodzi o przygotowania, także pod względem taktycznym, zrobiliśmy wszystko co trzeba było zrobić. Natomiast na boisku nie udało nam się zrealizować tego, co sobie zakładaliśmy, chociażby jeśli chodzi o powstrzymanie kubańskiej atakującej Alby. Inna sprawa jest taka, że zespół rumuński jest w Polsce niedoceniany i zwłaszcza po losowaniu można było usłyszeć takie opinie, że łatwo wygramy oba spotkania z Albą. Wiedziałem jednak o tym, że to jest drużyna z bardzo dobrą jakością gry, porównywalna do nas jeśli chodzi o możliwości. W meczu w Rzeszowie pokazała na pewno dużo lepszą grę od nas.
Zespół rumuński może koncentrować się głównie na Lidze Mistrzyń? W swoich rodzimych rozgrywkach pewnie nie ma takiej konkurencji, jaką ma Developres SkyRes w LSK…
LORENZO MICELLI: Nie do końca, bo w Rumunii Alba wcale nie zajmuje pierwszego miejsca, tylko drugie, więc ma tam z kim rywalizować. Jest to drużyna, która już od 3-4 lat prezentuje się z bardzo dobrej strony. Na pewno Rumunki nie są w stanie wygrać Ligi Mistrzyń, ale rywalizacja w tych rozgrywkach może dać im dużo dobrego w kontekście walki o mistrzostwo Rumunii. My też mamy taki cel w Lidze Mistrzyń, że gra z najlepszymi zespołami europejskimi ma nam pomagać podnosić poziom swojej gry w LSK. Cóż, mecz z Albą był dla nas sprawdzianem, w którym okazało się od samego początku, że taktycznie i mentalnie nie weszliśmy dobrze w to spotkanie. Porażka pokazała nam nad czym musimy najbardziej pracować. Na pewno grając z takimi zespołami musimy wywierać więcej presji naszą zagrywką, bo to jest podstawa.
Jesteście w stanie zrewanżować się Albie w meczu wyjazdowym?
LORENZO MICELLI: Aby myśleć o rewanżu, trzeba najpierw skupić się na dobrym poziomie swojej gry. Jeśli będziemy popełniać tyle błędów, co w Rzeszowie, to trudno będzie nam odwrócić sytuację. Przed meczem w Rumunii czekają nas jeszcze w Lidze Mistrzyń dwa spotkania z Volero Zurich. Mam nadzieję, że grając później na wyjeździe z Albą zaprezentujemy się lepiej, ale podstawą będzie dobry poziom naszej gry. Tak jak zresztą powtarzałem od samego początku, w Lidze Mistrzyń nie powinniśmy bujać w obłokach, tylko starać się wykorzystywać rywalizację z dobrymi europejskimi zespołami żeby podnosić poziom naszej gry. To jest nasz cel. Biorąc to pod uwagę nie zamartwiam się samą porażką z Albą, tylko poziomem naszej gry, bo wiem, że stać nas na więcej. Nie jestem więc zły na wynik 0:3, tylko mam zastrzeżenia co do naszej postawy i wejścia w ten mecz. Nie pokazaliśmy też na boisku naszej duszy, a bez tego ciężko było nam skutecznie rywalizować z Rumunkami.
Taka porażka po ostatniej serii zwycięstw nie podetnie wam trochę skrzydeł i nie wpłynie na pewność siebie przed kolejnym spotkaniem?
LORENZO MICELLI: Nie sądzę. Tu nie chodzi o naszą pewność siebie. Wiemy, że mamy dobrą drużynę. Musimy tylko więcej pracować nad jakością naszej gry i pilnować, żeby w trakcie meczu nie oddawać rywalkom tylu punktów po błędach własnych. Niestety wciąż widzę, że dziewczyny nie wróciły jeszcze do tego dobrego rytmu gry sprzed przerwy świątecznej, ale to się często zdarza. W tym momencie naszym największym problemem jest właśnie duża ilość błędów własnych, a nie jakieś załamanie czy utrata wiary w swoje możliwości.
Czego można spodziewać się w poniedziałkowym meczu w Pile – biorąc pod uwagę, że rywalki mają bardzo dobry sezon i są wysoko w ligowej tabeli…
LORENZO MICELLI: Na pewno pilanki grają dobrze, ale ja liczę na to, że porażka z Rumunkami, którą dziewczyny mocno przeżywały, bo to było widać po ich twarzach, zadziała pozytywnie i wyzwoli w nich przede wszystkim większą koncentrację na swojej grze. My potrzebujemy teraz gry z większą dbałością i uwagą. Musimy unikać niepotrzebnych błędów i skupić się na tym, żeby grać na odpowiednim poziomie.
Powrót do listy