Lorenzo Micelli: musieliśmy zdecydować co jest dla nas priorytetem
W 64 minuty Developres SkyRes Rzeszów rozprawił się z ostatnim w tabeli MKS Dąbrowa Górnicza, którego tylko jakiś cud może uratować przed degradacją. Dla zespołu trenera Lorenzo Micellego było to dobre przetarcie przed środowym hitem w Łodzi z ŁKS-em Commercecon.
- Podejście do tego spotkania i mój poziom adrenaliny był taki, jak zawsze, ponieważ wiedzieliśmy, że nie możemy sobie pozwolić na stratę punktów – opisuje sobotnią konfrontację trener Lorenzo Micelli. - Musieliśmy też dbać o zdrowie zawodniczek, bo wróciliśmy z bardzo ciężkiej podróży, po serii meczów wyjazdowych. Zmęczenie fizyczne było jednak mimo wszystko mniej istotne, jak problem mentalny, z którym borykaliśmy się po porażce z ŁKS-em i odpadnięciu z Pucharu Polski. To nie była kwestia jakiegoś kryzysu formy zespołu, ale konieczność poradzenia sobie z przykrą porażką eliminującą nas z finałów PP i „przetrawienie” tej sytuacji. Na szczęście wróciliśmy już do dobrej gry. Musimy być teraz uważni, ale też spokojni i cierpliwi. Tak już bywa w siatkówce, że kiedy straci się jakiś ważny cel, do którego się dążyło i trzeba cały czas grać następne mecze, to nie jest wcale takie łatwe odbudować się szybko mentalnie. Koncentrujemy się w głównej mierze na LSK, dlatego nie mogliśmy sobie pozwolić na zbytnie ryzyko w meczu Ligi Mistrzyń w Rumunii. Nie chodziło o to, że nie graliśmy tam o zwycięstwo i nie zależało nam na tym, ale nie mogliśmy ryzykować zdrowiem dziewczyn wiedząc o tym, że za chwilę czeka nas mecz we Wrocławiu, do którego przystąpimy z marszu, bez wcześniejszego treningu, bo nie będzie na to czasu. Przegraliśmy więc z Albą Blaj, ale dlatego, że rywalki były od nas lepsze na boisku, a nie dlatego, że nie zależało nam na Lidze Mistrzyń. Naszym celem w tym sezonie jeśli chodzi o Ligę Mistrzyń był awans do fazy grupowej. Potem sprawy nam się skomplikowały ze względu na kontuzje, a nie dlatego, że popełniliśmy jakiś błąd i zlekceważyliśmy europejskie puchary. Nie zgodzę się z opiniami, że zawaliliśmy sprawę w naszej grupie w Lidze Mistrzyń. Niestety w okresie kiedy rozgrywaliśmy bardzo ważne mecze w tych rozgrywkach borykaliśmy się z dużymi problemami zdrowotnymi w zespole i nie byliśmy w stanie walczyć skutecznie na wszystkich frontach. Musieliśmy zdecydować co jest dla nas priorytetem, bo mogliśmy albo wykończyć nasze zawodniczki w Lidze Mistrzyń i zaprzepaścić cały sezon, albo przetrwać ten trudny moment i zacząć znów grać dobrą siatkówkę – wyjaśnia włoski szkoleniowiec Developresu, który bardzo łatwo uporał się z rywalem z Dąbrowy Górniczej.
- Delikatnie przed meczem było mówione, że tak to ma wyglądać i bardzo się cieszymy, że spełniłyśmy ten warunek i miałyśmy wolną niedzielę. Trzy punkty zostały w Rzeszowie, ale takie mecze ciężko się gra, gdy przeciwnik jest z dołu tabeli. Cieszę się bardzo, że utrzymałyśmy koncentrację i potrafiłyśmy wyprowadzać fajne akcje – mówi Kamila Ganszczyk, która zagrała cały mecz i wreszcie po długim okresie rehabilitacji barku, wraca do swojej normalnej dyspozycji.- Na ten poziom, który prezentowały rywalki z Dąbrowy, Kamila prezentowała się znakomicie – mówi Micelli i dodaje. - Próbowaliśmy też dać jej więcej pograć w meczu z Albą Blaj, ale tam już tak kolorowo nie było, ponieważ to był jednak dużo wyższy poziom. Kamila cały czas musi nadrabiać braki treningowe i dawać z siebie jeszcze więcej. Na pewno jej dobra gra przeciwko Dąbrowie cieszy i to jest dla niej taki pierwszy ważny krok do przodu. Jeśli chodzi o Kamilę mieliśmy bardzo dużego pecha, ponieważ przewidywaliśmy, że ona wróci do gry w styczniu, a mamy już przecież marzec. Co więcej, jej dłuższa przerwa nie wynikała z operacji barku i rehabilitacji, tylko pechowego urazu pleców, na który nie mieliśmy żadnego wpływu. Przez ten uraz Kamila straciła jakieś półtora miesiąca, a to jest przecież bardzo dużo, więc wciąż musi nadrabiać braki do naszych pozostałych środkowych – stwierdza trener Developresu, który od meczu we Wrocławiu ponownie wrócił na zwycięską ścieżkę.
- Ja będę bardziej surowy w ocenie naszej gry, ponieważ według mnie mamy cały czas nad czym pracować i powinniśmy poprawić naszą grę – mówi trener ekipy z Rzeszowa. - Na pewno jesteśmy na właściwych torach. Uważam, że we Wrocławiu zagraliśmy słabo, ale na szczęście wydarliśmy tam zwycięstwo po trudnym spotkaniu. Natomiast od meczu w Miluzie nasza gra wygląda już lepiej. Powinniśmy tam nawet wygrać 3-0, ale rozegranie dodatkowego seta pozwoliło nam jeszcze sprawdzić naszą grę. Cały czas pracujemy nad tym, żeby popełniać jak najmniej błędów i wiemy, jaki jest nasz cel w tym momencie. Cieszy mnie to, że do meczu z Dąbrową dziewczyny przystąpiły w pełni skoncentrowane, ponieważ w takich spotkaniach często zdarza się, że faworyt liczy na łatwą przeprawę i szybko traci koncentrację. Nam się to nie przytrafiło i wyniki poszczególnych setów są tego potwierdzeniem. Trzeba też jednak przyznać, że po drugiej stronie siatki nie było widać zespołu – kończy Micelli.
Powrót do listy