Lorenzo Micelli: kontuzje nas nie oszczędzają
LIGA SIATKÓWKI KOBIET: Od wygranej w Policach Developres SkyRes utrzymuje się na zwycięskiej drodze. W meczu z Polskim Cukrem Muszynianką Muszyna byliście w sporych opałach w pierwszym secie, ale chyba po przerwie świątecznej nigdy nie jest łatwo wrócić do gry na wysokim poziomie…
LORENZO MICELLI (trener Developresu SkyRes Rzeszów): Rozmawialiśmy z dziewczynami przed tym spotkaniem, że musimy uważać, bo mecze rozgrywane po Świętach są zwykle trudne i zdarzają się w nich niespodzianki, jak chociażby porażka Budowlanych Łódź z Legionovią. Drużyny faworyzowane zawsze grają pod presją, a dodatkowo mają tendencję do tego, żeby spróbować zakończyć mecz bardzo szybko. Stąd pojawiają się tego typu sytuacje, jak nasze problemy w pierwszym secie, kiedy popełniliśmy bardzo dużo błędów. Trzeba też wziąć pod uwagę, że Muszynianka grała bez swoich dwóch podstawowych skrzydłowych – atakującej Moniki Bociek oraz przyjmującej Marii Karakaszewej, dlatego teoretycznie mecz powinien być dla nas dużo łatwiejszy, co najmniej tak jak w drugim i trzecim secie. Bałem się trochę o postawę dziewczyn, żeby nie zabrakło im waleczności i żeby nie popełniały głupich błędów. Na szczęście w drugim i trzecim secie pokazaliśmy na boisku swoją wyższość. Bardzo ważna była też końcówka pierwszej partii, w której potrafiliśmy poprawić poziom swojej gry. Kiedy tylko wzmocniliśmy grę w obronie i ograniczyliśmy liczbę błędów własnych, to rywalki nie były w stanie nas zatrzymać.
Kobieca siatkówka jest bardzo nieprzewidywalna, ale odrobić stratę i rozstrzygnąć na swoją korzyść seta mimo wyniku 10:19, to spory wyczyn…
LORENZO MICELLI: Ciężko to pewnie zrozumieć, ale powtarzam, że wszystko w tym meczu zależało od naszej postawy. Kiedy poukładaliśmy na boisku pewne rzeczy i zaczęliśmy grać, tak jak powinniśmy grać od samego początku, to wynik był coraz korzystniejszy. Początek meczu był bardzo kiepski w naszym wykonaniu, ale za to w końcowej części pierwszej partii wykonaliśmy kawał dobrej roboty, bo przy takim wyniku nie jest łatwo wrócić do gry i wygrać seta.
W meczu z Muszynianką od razu zadebiutowała w barwach Developresu nowo pozyskana rozgrywająca - Agnieszka Rabka. Jest to bardzo doświadczona zawodniczka, ale czy zdążyła na tyle potrenować z dziewczynami, żeby od razu zagrać w wyjściowym składzie?
LORENZO MICELLI: Agnieszka zaczęła treningi z nami już od 28 grudnia, więc miała ok. 7-8 jednostek treningowych z dziewczynami. Przy jej doświadczeniu rozmawialiśmy głównie o taktyce i o naszym ustawieniu w bloku i w obronie. Myślę, że dla tak doświadczonej zawodniczki nie jest problemem, żeby szybko wkomponować się w zespół i grać skutecznie. Sporym ułatwieniem dla niej jest też to, że ma wokół siebie naprawdę dobre zawodniczki. Dla niej gra z takimi dziewczynami powinna być tylko przyjemnością. Na pewno czuła też na sobie presję, bo przyszła do nas z innego zespołu i wiedziała, że od naszej drużyny w starciu z Muszynianką oczekuje się kompletu punktów. Staramy się teraz piąć w górę tabeli i powalczyć o drugie miejsce. Agnieszka doskonale o tym wie, dlatego od razu po dołączeniu do naszej drużyny wiedziała, że będzie grać pod presją. W mojej ocenie zagrała dobre spotkanie. Z perspektywy boiska widziałem, że wiele jej wyborów było trafnych. Wiadomo, że musimy jeszcze więcej popracować nad zgraniem i dopracowaniem pewnych schematów gry w naszym systemie, ale jak na początek jest bardzo dobrze. Jestem zadowolony z postawy Agnieszki. Jest bardzo dobrą osobą i szybko wkomponowała się w atmosferę panującą w naszym zespole.
Wraz z upływem treningów i meczów jej współpraca chociażby z Helene Rousseaux powinna być jeszcze lepsza?
LORENZO MICELLI: To normalne. Od początku grudnia zaczęliśmy grać dobrze, tak na siedemdziesiąt procent naszego potencjału. Zakładałem, że w styczniu-lutym nasza dyspozycja będzie cały czas wzrastała, ale okazało się, że na naszej drodze stanęły pechowe sytuacje i urazy dziewczyn, nie tylko typowo siatkarskie. Znaleźliśmy się więc w takiej sytuacji, że wciąż nie dysponujemy pełnym składem i czternastką dziewczyn będących w gotowości do gry. Pozyskanie doświadczonej rozgrywającej było naszym priorytetem, ponieważ okazało się, że Ania Kaczmar ma przedłużającą się kontuzję i na razie nie jest nam w stanie pomóc. Być może wróci do gry w przyszłym miesiącu. Nie mogliśmy sobie pozwolić na pozostanie z zaledwie jedną rozgrywającą. Praca, jaką wykonał nasz klub przed sezonem, to też pewnego rodzaju inwestycja, jak w firmie, o którą należy dbać. Sytuacja, w której zostalibyśmy z jedną rozgrywającą byłaby zbyt dużym ryzykiem. Ostatnio boleśnie o tym przekonało się Bielsko przegrywając z Piłą nie mając do dyspozycji swoich nominalnych rozgrywających. Jeśli ma się ogólnie bardzo dobry zespół, w który sporo się zainwestowało, to trzeba o niego cały czas dbać i zrobić wszystko, żeby te inwestycje nie poszły na marne. Dlatego słowa uznania należą się włodarzom naszego klubu, którzy zdecydowali się na transfer Agnieszki Rabki mając właśnie na względzie dobro drużyny i zadbanie o inwestycje poczynione przed sezonem. Jestem bardzo wdzięczny prezesom klubu, że robią wszystko, żeby drużyna mogła dobrze pracować.
Jak przeżywa tą sytuację z rozgrywającymi Natalia Gajewska; czy nie była rozczarowana, że od razu postawił pan na Agnieszkę Rabkę w wyjściowym składzie?
LORENZO MICELLI: Nie, ponieważ rozmawialiśmy o tym i z perspektywy Natalii wiele się nie zmieniło, ponieważ ona miała pełnić w naszym zespole rolę drugiej rozgrywającej. Ona ma swoje cele do zrealizowania w tym sezonie i tutaj się nic nie zmieniło. Natomiast w sytuacji gdy Ania Kaczmar będzie w stanie grać, to będziemy musieli odpowiednio rozkładać nasze siły z trójką rozgrywających, ale sezon jest długi i mamy do rozegrania dużą ilość meczów. W tym momencie mimo teoretycznie szerokiej kadry mamy do dyspozycji tylko jedenaście dziewczyn, a zakładaliśmy, że będziemy dysponowali czternastką. Mamy też problemy na pozycji środkowej, bo dysponujemy tylko dwójką zdrowych i zdolnych do gry siatkarek. To jest też duże ryzyko, żeby zostać jedynie z dwójką środkowych, bo zakładamy, że każda z dziewczyn powinna mieć zmienniczkę na ławce rezerwowych. Poczekamy jeszcze w najbliższych dniach jak rozwinie się sytuacja z Kamilą Ganszczyk. Tak naprawdę przydałyby się nam cztery dziewczyny na tej pozycji.