Liga Narodów. Czego uczy się w Hongkongu Malwina Smarzek
W meczu z Tajlandią, wygranym przez reprezentację Polski 3:0, nasze siatkarki aż dziesięć punktów zdobyły blokiem. - Zrobiłyśmy dobrą robotę - ocenia Malwina Smarzek.
Polki wygrały 10. mecz w Lidze Narodów i zajmują drugie miejsce w tabeli. W ostatnim spotkaniu fazy grupowej zmierzą się z Chinkami (w niedzielę o godz. 14.30).
Oceniając mecz, Smarzek nie kryła zaskoczenia: - Nie jestem zaskoczona wynikiem, bo wiem, jak jesteśmy mocne, ale spodziewałam się więcej po Tajlandii, gdyż wiem, jak trudnym jest przeciwnikiem i jak ciężko się przeciwko niej gra. Jeśli mam trochę pomarudzić, to na zagrywkę. W tym elemencie mogłyśmy zagrać troszeczkę lepiej. Koniec końców jest 3:0 z Tajlandią, z którą nigdy nie jest łatwo i na pewno wszyscy pamiętają, co stało się rok temu... [Polska przegrała w turnieju kwalifikacyjnym - przyp red.]. Zrobiłyśmy swoją robotę.
Biało-czerwone zdobyły dziesięć punktów blokiem, co przy stylu gry przeciwniczek jest znakomitym wynikiem. - Blokowanie siatkarek z Tajlandii nie jest czymś oczywistym, mimo że są niskie. Wolę blokować dwumetrową Zhu (śmiech) niż Tajki, które są bardzo dobre technicznie. Jeśli tylko blok przesunie się o dwa centymetry, to go obiją. Czasami okazuje się, że blokuje się powietrze, ale w tym meczu zrobiłyśmy dobrą robotę - uważa atakująca reprezentacji Polski.
Smarzek opowiada, że dopiero przyzwyczaja się w kadrze do roli zmienniczki. - Nie będę kłamać, że wchodzenie na podwójną zmianę jest dla mnie łatwe. Jestem przeszczęśliwa, że tutaj jestem, ale muszę uczyć się nowej roli. Gdy się wchodzi na krótkie momenty, trzeba być bardzo skupionym. Wcześniej często za dużo o tym wszystkim myślałam, ale jest już coraz lepiej. Z Kasią Wenerską coraz lepiej się czujemy i dogadujemy, Dlatego mogę bardziej pomóc zespołowi - kończy.
Powrót do listy