Libero w ataku, czyli jak poległ waleczny Białystok
AZS Metal-Fach Białystok uległ Budowlanym Łódź w meczu 16. kolejki ORLEN Ligi 1:3 (25:20, 24:26, 14:25, 23:25). MVP spotkania została Marta Wójcik.
Postawa miejscowych zawodniczek była rewelacyjna, łodzianki natomiast – kompletnie zaskoczone oporem ze strony gospodyń – nieco się pogubiły.
- Cały tydzień uczulałem moją drużynę, że w Białymstoku będzie ciężko. Miejscowe dziewczyny dały z siebie wszystko, a mój zespół chyba trochę przeciwnika na początku zlekceważył. Potem wkradła się w nasze szeregi nerwowość. Cieszę się, że ostatecznie zdobyliśmy trzy punkty, ale mamy nad czym myśleć – mówił trener Budowlanych Maciej Kosmol.
Wydawało się, że łodzianki mają niezwykle łatwe zadanie. Otóż przetrzebiony już wcześniej zespół AZS-u, w tygodniu doznał kolejnych poważnych osłabień. Najpierw klub rozwiązał kontrakt ze środkową, Edytą Rzenno (oficjalnym powodem było niestawienie się na zbiórkę przed wylotem na mecz Challenge Cup z Chimikiem Jużny). Gdy siatkarki wracały z Ukrainy okazało się, że w Białymstoku nie ma już ich dwóch koleżanek. Rheeza Grant i Krystle Esdelle wyjechały nie informując o tym klubu, który ma wobec nich zaległości finansowe. To samo stało się wcześniej z ich koleżankami z reprezentacji: Channon Thompson oraz Sinead Jack.
- W czwartek brakowało dziewczyn z Trynidadu na treningu. Nie można się z nimi było skontaktować. Jeden z działaczy pojechał do ich mieszkania, ale nikogo nie zastał. Z ostatnich wiadomości wynika, że mają być w drodze powrotnej do Polski z… Londynu. Taką informację przekazał ich menadżer. Dlaczego z Londynu? Bo tam można się przesiąść na samolot do Trynidadu – mówi trener AZS-u Jacek Malczewski.
Nie wiadomo czy Grant i Esdelle wrócą, czy może jednak zrealizują swój pierwotny plan i wylecą do ojczyzny. Jeśli sytuacja się nie poprawi akademiczki do końca sezonu zostaną w siódemkę. W tym składzie są… dwie libero, za to tylko jedna środkowa. W takim zestawieniu białostoczanki o mało poważnie nie zaszkodziły Budowlanym. Z przyjmującą Sylwią Chmiel na środku oraz niewysoką libero Angeliką Bulbak na przyjęciu. Ta druga zanotowała nawet skuteczne ataki.
W pierwszym secie ekipa gości przeżyła szok. Łodzianki, wobec kłopotów kadrowych gospodyń, chyba nie zakładały, że rywalki stawią im taki opór. AZS zaczął od prowadzenia 10:2, a w pewnym momencie było nawet 19:8. Praktycznie każda zawodniczka białostockiego zespołu grała rewelacyjnie, a Budowlani na stojąco. Drużyna Macieja Kosmola w końcu się przebudziła, ale na triumf w pierwszym secie było za późno.
W drugim już się udało, choć łódzki szkoleniowiec nadal przeżywał nerwowe chwile. W końcówce AZS wyszedł na prowadzenie 22:21. Potem obronił dwa setbole poczynając od stanu 22:24. Wreszcie Magdalena Piątek obiła ręce blokujących akademiczek, piłka wyszła na aut i Budowlanki wymęczyły drugą partię.
Gdy bardzo łatwo i z polotem sięgnęły po zwycięstwo w trzeciej odsłonie, wszyscy obecni w sali byli przekonani, że emocje się skończyły. Na szczęście z wyjątkiem samych siatkarek AZS-u. Choć łodzianki prowadziły nawet 16:10, gospodynie nie dawały za wygraną. Wyrównały przy serwisach Natalii Kurnikowskiej. Za chwilę było 18:17 dla AZS-u po ataku Anny Łozowskiej. Wielki wkład w zdobywanie punktów miała Laura Tomsia. To zdecydowanie najlepszy mecz leworęcznej atakującej w Orlen Lidze. Większość piłek kończyła na podwójnym, wysokim bloku Budowlanych.
O sukcesie łodzianek przesądziło doświadczenie Sylwii Pyci. Przy stanie 23:23 najpierw zablokowała swoją imienniczkę – Chmiel, a potem skończyła atak, mimo ofiarnej postawy azetesiaczek w obronie.
- Dziewczynom z Białegostoku trzeba pogratulować tego, co nam dziś zafundowały. Słowa uznania za to, że w tak trudnej sytuacji mają chęć i zapał do gry – mówiła rozgrywająca Budowlanych, Marta Wójcik.
- Mimo porażki, jestem zadowolona. Myślę, że dzięki temu meczowi psychicznie się podbudujemy – stwierdziła Natalia Kurnikowska.
Powrót do listy