Kwalifikacje olimpijskie we Wrocławiu: Polska - Serbia 1:3
Polska przegrała we Wrocławiu z Serbią 1:3 (25:21, 23:25, 16:25, 23:25) w ostatnim meczu turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich w Tokio. W pierwszym dzisiejszym spotkaniu zmierzyły się drużyny, które już w stolicy Dolnego Śląska straciły szanse na wywalczenie kwalifikacji. Tajlandia pokonała Portoryko 3:1 (25:21, 20:25, 20:25, 25:18). Serbia zagra w igrzyskach w Tokio.
Polki w starciu z mistrzyniami świata, wicemistrzyniami olimpijskimi, mistrzyniami Europy naturalnie nie były faworytkami starcia, którego stawką był awans do turnieju olimpijskiego. Biało-czerwone przystąpiły do meczu bez paraliżu wobec tak znakomitych rywalek. Owszem, był respekt, ale też i wola udowodnienia, że w nasza drużyna czyni sukcesywne postępy i ma rosnący potencjał. Start był nieco lepszy w wykonaniu ekipy Jacka Nawrockiego. Potem gra się wyrównała, a wynik oscylował wokół remisu. Na pierwszej przerwie technicznej nasza drużyna prowadziła 16:13 i konsekwentnie „kąsała” Serbki, aż wreszcie wbiła żądło zwyciężając do 21.
Trudno było zakładać, że drużyna tej klasy co Serbia da się złamać po niepowodzeniu w pierwszym akcie. Na starcie drugiej odsłony rywalki zaczęły grać uważnie i cierpliwie. Konsekwentnie odrabiały początkowe straty, aż wyszły na prowadzenie (8:7) i krok po kroku trafiały nasze przyjmujące (12:8). Polski zespół był jednak hardy, waleczny i… spokojny – to dało wyrównanie po 18, ale też momentami to zespół rozkojarzony. Dwa proste błędy znów pozwoliły Serbkom odzyskać dwa punkty. Rywalki nie są jednak ze złota najszlachetniejszej próby. Także i im zdarzają się omyłki, ale do tych trzeba ich zmuszać. 22:22 i zaczęła się wojna nerwów. W takich okolicznościach suma doświadczeń mistrzyń jest wartością kluczową. Tak właśnie było. Serbia wygrała starcie emocji do 23.
W trzeciej odsłonie, na starcie lekką przewagę wywalczył zespół gości, ale nasza drużyna trzymała się blisko, na dystansie góra dwu punktów. Trochę brakowało szczęścia, precyzji w kontratakach. Jednego nie brakowało- woli walki, serca. Momentami w obronie nasza drużyna przypominała Tajlandię z sobotniej potyczki. W połowie dystansu Serbki istotnie poprawiły jakość gry, szczególnie w obronie, a i atak zaczynał się piąć w górę i to dosłownie. Polki miały niestety dłuższy moment załamania i uległy rywalkom do 16.
Akt czwarty dla Serbek miał być zwieńczeniem pierwszego i jedynego podejścia do turnieju olimpijskiego w Tokio. Polki walczyły o po pierwsze o kontynuację meczu. Po obiecującym początku seta czwartego niewymuszone błędy sprawiły, że znakomite przeciwniczki złapały kontakt punktowy (6:6) i znów rozpoczęła się walka na emocje. I jak się okazuje z każdą piłką to nasze dziewczyny pokazywały, że nerwy mają mocne – może jeszcze nie ze stali, ale na pewno z kruszcu hartowanego. Wydzierały każdy punkt, broniły każdej piłki i zyskały spory kapitał (18:12). Zoran Terzić, który przez trzy partie nie dokonywał zmian dostrzegł oznaki niedowierzania, ba paniki w oczach swojego zespołu, ba liderek. I nagle coś się urwało w grze naszej drużyny. Kapitał został roztrwoniony doszczętnie (22:22). W takich okolicznościach Serbki nie odpuszczą. Wygrały do 23. Szkoda, ale nikt nie zarzuci nasze drużynie, że przegrała ten mecz w szatni.
Po meczu powiedzieli:
Zoran Terzić, trener Serbii: To wielki sukces, po raz czwarty z rzędu Serbia zagra na igrzyskach olimpijskich, a to coś o czym jakieś 15-20 lat temu nawet nie marzyliśmy. Teraz ten sen się spełnia i jedziemy na igrzyskach po nasz drugi olimpijski medal – który być może i jest najcenniejszym trofeum w sporcie. Ten mecz może nie był na najwyższym poziomie z naszej strony, ale jestem zadowolony, że zdołaliśmy wybrnąć z ciężkiej sytuacji i wygrać ten mecz.
Maja Ognjenović, kapitan Serbii: Spodziewałyśmy, że to będzie ciężki mecz. Wiedziałyśmy, że Polska ma tutaj dobry skład, i przede wszystkim gra przed własną publicznością, co działa na ich korzyść. Oczywiście, nie jesteśmy teraz w najwyższej formie, szukamy swojego rytmu, niektóre dziewczyny, które grały w ubiegłym roku nie są tutaj z nami, co wpłynęło na naszą grę. Jestem bardzo szczęśliwa i dumna, że zdołałyśmy wykorzystać tę możliwość i awansować z turnieju pierwszej szansy, bo igrzyska znaczą dla nas naprawdę wiele. Jedziemy tam z najwyższymi celami, więc teraz ułatwiłyśmy sobie pracę, bo nie musimy czekać na kontynentalne kwalifikacje w styczniu. Polska to kraj siatkówki, znają się i kochają ten sport, więc to zawsze wielka przyjemność tutaj grać.
Agnieszka Kąkolewska, kapitan Polski: Nie udało się. Myślę, że patrząc na to obiektywnie za kilka dni, z perspektywy czasu, powiemy, że to było dobre spotkanie. Aczkolwiek teraz bardzo szkoda, bo mogłyśmy pokonać mistrza świata i spełniać swoje marzenia. Zamiast tego jest ogromny smutek. Serbki pokazały, że walczą do końca i że są mistrzyniami świata, udowodniły to. Bardzo ciężko się przeciwko nim gra. Ryzykowałyśmy zagrywką, bo w takich meczach trzeba ryzykować. My nie miałyśmy nic do stracenia. Z jednej strony cieszy nasza nienajgorsza gra, ale z drugiej bardzo szkoda.
Jacek Nawrocki, trener Polski: Trzeba docenić wysiłek i grę dziewczyn, to samo było wczoraj nawet gdyby wczorajszy mecz zakończył się porażką stanąłbym za nimi murem. Zagrały na miarę swoich możliwości i z olbrzymią determinacją, wkładając w to dużo zdrowia. Nieźle reagowaliśmy taktycznie natomiast zatrzymać Boskovic, która w ostatnim fragmencie seta atakuje sześć razy bez błędu, to jest ciężko. Jak się gra z mistrzyniami świata, to każdy najmniejszy błąd za moment jest wykorzystywany i tutaj konsekwencji trochę zabrakło. Przygotowywaliśmy ten mecz pod kątem Boskovic i Mihajlovic, dziewczyny dobrze reagowały, ale wszyscy tak samo przygotowują się na Serbię. Myślę, że udało nam się trochę zneutralizować ich atak. Jestem dumny z dziewczyn, ale oczywiście żal, że trochę szczęścia zabrakło żebyśmy się cieszyli.
Statystyki: http://volleyball.ioqt.2019.fivb.com/en/women-pool1/schedule/9843-Serbia-Poland