KPSK Stal Mielec - AZS Białystok 2:3
Szóstą i dziewiątą drużynę w tabeli dzielą zaledwie trzy oczka. Zwycięstwo w sobotniej rywalizacji którejś z nich zapewniało spokojniejszy byt w dalszej części rozgrywek. Szczęście uśmiechnęło się do siatkarek z Białegostoku, które do końcowego sukcesu potrzebowały aż pięciu setów. Mielec - Białystok 2:3 (33:35, 25:13, 25;13, 21:25, 9:15). MVP meczu Anna Klimakowa.
Po pierwszym secie to przyjezdne mogły być zadowolone, bo choć przez cały jego bieg przegrywały kilkoma punktami (15:12, 21:19), w decydującej fazie gry doszły rywalki i po walce na przewagi mogły cieszyć się ze zwycięstwa. Choć obydwie ekipy nie błyszczały skutecznością w ataku, o dwa małe oczka lepsze w tym elemencie okazały się zawodniczki z Białegostoku (19 oczek na 17 rywalek). W drugiej partii miejscowe nie popełniły już tego samego błędu. Znów szybko zbudowały dystans punktowy (4:0, 18:9) i tym razem nie dały sobie wydrzeć zwycięstwa. Mielczanki osiągnęły przewagę prawtycznie w każdym elemencie - lepiej zagrywały (3 asy), były skuteczniejsze w bloku (10:6) i ataku. Dobrą jakość gry utrzymały też w kolejnym secie, pewnie wygrywjąc 25:13. Zacięta walka obydwu drużyn nie mogła skończyć się inaczej, jak tie breakiem. W secie prawdy pewnie wygrała drużyna gości, która w końcowym rozliczeniu osiągnęła nieznaczną przewagę we wszystkich elementach.
- Kiedy przegraliśmy sromotnie partie drugą i trzecią postawiłem wszystko na jedną kartę. W kolejnych dwóch odsłonach zmieniłem nieco skład wyjściowej szóstki i udało się – zdradził po meczu receptę na końcowy sukces trener AZS-u, Wiesław Czaja. Na ławkę rezerwowych powędrowała Anca Martin, a na jej miejsce na parkiecie pojawiła się czarnoskóra Sinead Jack. Trenerskie pociągnięcie Czai okazało się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Jack zahipnotyzowała mielczanki na tyle, że momentami ich gra na pewno nie była na ekstraklasowym poziomie. O wygranej więc mogły więc tylko pomarzyć.
- Cieszę się z wygranej, tym bardziej że zagraliśmy bez kontuzjowanej Joasi Szeszko, która co by nie mówić jest przecież filarem zespołu. Okazało się, że i bez niej potrafimy grać skutecznie i co ważniejsze wygrywać. Kluczem do naszej wygranej okazały się zmiany w zespole jakich dokonałem po trzecim secie - mówił po meczu szkoleniowiec zespołu AZS-u. Niepocieszony był natomiast trener Stali, Adam Grabowski. - Kluczem do zwycięstwa w tym meczu miało być przyjęcie i zagrywka. Jak na złość w tych właśnie elementach popełniliśmy dużo błędów. No i nie realizowaliśmy w pełni przedmeczowych założeń taktycznych. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko pogratulować przeciwnikowi wygranej, a z naszej przegranej wyciągnąć jak najszybciej wnioski - kończy szkoleniowiec mieleckiego zespołu.
Powrót do listy