Klaudia Alagierska-Szczepaniak: tęskniłam za ŁKS-em
– Zawsze jak przyjeżdżam po kadrze, to jest ekscytacja, pozytywne emocje. Tęskniłam za ŁKS-em, się stęskniłam za wszystkimi – powiedziała nam Klaudia Alagierska-Szczepaniak tuż po powrocie z mistrzostw świata. Nasza środkowa opowiedziała o emocjach związanych z reprezentacją, pozytywnych zmianach mentalnych, oczekiwaniach związanych z Ligą Mistrzyń i… nowej ksywce.
Kończy się mecz ćwierćfinałowy z Serbią, gdzie byłyście od krok od zwycięstwa. Jakie było twoje pierwsze odczucie?
– Pierwsze odczucie to smutek, ale potem weszła radość, że osiągnęłyśmy więcej niż swój cel. Pokazałyśmy, co to jest prawdziwa drużyna. Wyjeżdżając z kadry każdej było szkoda, że opuszczamy siebie nawzajem, bo stworzyłyśmy fajną ekipę.
W reprezentacji widać ogromną zmianę zarówno pod względem sportowym, jak i mentalnym. Co zmienił trener Lavarini?
– Wprowadził swoje włoskie podejście, zmienił mentalność wszystkich dziewczyn. Każda wiedziała, co ma robić na boisku, za co jest odpowiedzialna, jaką ma rolę w zespole. Dlatego każda się czuła pewnie. Tak naprawdę cała czternastka dała świetną atmosferę w tej drużynie, cała pracowała przez pół roku na taki efekt, jaki było widać na meczach.
Mieliście pożegnalne spotkanie? Rozmawialiście pod kątem przyszłości?
– Konkretnie to nie. Trener nam dziękował za ten sezon. Powiedział, że ma apetyt na więcej. Wiadomo jaka jest impreza w przyszłym roku (mistrzostwa Europy – przy. red.) i na pewno każda się zobliguje, żeby dać z siebie jeszcze więcej niż w tym roku. Po tym sezonie myślę, że jesteśmy w stanie powalczyć o to mistrzostwo Europy. Chęci są i myślę, że trener też wszczepi jeszcze więcej niż w tym roku.
Mniej więcej pięć dni po zakończeniu obowiązków reprezentacyjnych jesteś już w klubie. Jak udaje się zresetować w ciągu kilku dni?
– Nie wiem, czy się do końca zresetowałam. Kończąc kadrę w takim nastroju, z pozytywnymi emocjami nie, czuję tego zmęczenia tak naprawdę. Trochę czasu poświęciłam rodzinie, naładowałam się jeszcze bardziej niż byłam po kadrze i cóż… Trzeba zakasać rękawy i wprowadzić teraz fajną atmosferę w drużynie, bo też mamy cel tutaj. Kadra to już rozdział zamknięty, trzeba dać z siebie wszystko w klubie.
Śledziłaś to, co się działo w klubie podczas przygotowań, czy raczej obowiązki reprezentacyjne nie bardzo na to pozwalały?
– Szczerze powiem, że byłam skupiona na jednej rzeczy, czyli na tych kadrowych sprawach. Na grupę drużyną zerkałam od czasu do czasu, żeby zobaczyć, co się dzieje w klubie na bieżąco. Ale bardzo się poświeciłam mentalnie kadrze, wszystkie sprawy odłożyłam na bok, żeby być gotową w kadrze. Myślę, że każda z nas tak zrobiła i dlatego poniekąd taki jest efekt.
Nie mogłaś doczekać się pierwszego treningu z ŁKS-em Commercecon?
– Zawsze jak przyjeżdżam po kadrze, to jest ekscytacja, pozytywne emocje. Tęskniłam za ŁKS-em, stęskniłam się za wszystkimi. To jest coś innego niż kadra. Jestem podekscytowana, chętnie też poznam resztę dziewczyn. Mamy cel, wiemy, co chcemy ugrać w tym sezonie. I trzeba po prostu stworzyć super zespół.
Ponownie zagramy w Lidze Mistrzyń. Jakie są twoje odczucia po losowaniu?
– Na pewno będzie ciężko, ale mam pozytywne odczucia. Mamy szansę takim składem, jaki mamy w tym sezonie, wyjść z grupy. Taką mam nadzieję, nastawiam się pozytywnie do wszystkiego. Tak też się nastawiałam na kadrze i pomogło. Ekipę mamy fajną w ŁKS-ie, więc na pewno damy radę.
W jednym z wywiadów Kamila Witkowska mówiąc o tobie, nazwała cię ksywką z szatni – Klara. To jak to będzie w tym sezonie? Będzie Klara czy Lala?
– Ciężkie pytanie (śmiech). Może jak mam podwójne nazwisko, to wygląda na to, że ksywkę też będę miała podwójną. Na kadrze już się znudziłam jako Lala, więc mi wymyślili nową ksywę Klara, ale reaguję na obie.
Powrót do listy