Kinga Kasprzak: jedziemy do Inowrocławia żeby wygrać
Sezon zasadniczy Plus Ligi Kobiet za nami. Teraz pora na walkę o pierwszy w historii klubu Puchar Polski. O dotychczasowych rozstrzygnięciach w lidze i oczekiwaniach przed Enea Cup 2011 mówi przyjmująca Banku BPS Muszynianki Fakro, Kinga Kasprzak.
- Najpierw o tym co było. Przed meczem z Gwardią zastanawiałaś się jaki wynik byłby korzystniejszy w kontekście play-offów?
- Nie. Dla mnie priorytetem jest wygranie meczu. Zwykle jest tak, że kiedy za dużo się kalkuluje i liczy ilość potrzebnych punktów, to te rzeczy się później mszczą. Zakończyłyśmy na pierwszym miejscu, terminarz jest jaki jest. Mam nadzieję, że zwycięską passę zdołamy utrzymać jeszcze przez te dwa najbliższe miesiące, które nam zostały. Przede wszystkim liczę na to, że zdrowie dopisze, bo z tym ostatnio było raczej krucho. Kilka dziewczyn nie mogło grać, ja również narzekałam na problemy zdrowotne.
- A jak jest teraz?
- A dziękuję, coraz lepiej! Czuję się już bardzo dobrze. Oczywiście zawsze zostaje jakieś pięć procent niepewności, ale nie odczuwam już żadnych problemów. Powiem wręcz, że czuję ulgę, bo byłam wyłączona z gry przez ponad miesiąc i czułam już głód grania. Kiedy wróciłam do treningów nie wiedziałam za co się załapać, bo chciałam robić wszystko na raz. Cieszę się, że jest już dobrze, wygląda na to pijawki przyniosły zamierzony efekt.
- Leczenie pijawkami dla niewtajemniczony może brzmieć trochę przerażająco...
- Faktycznie, ale pijawki były bardzo fajne. Polubiłam je przede wszystkim dlatego, że mi pomogły.
- Teraz uwaga wszystkich koncentruje się wokół Pucharu Polski. Patrząc na zestawy par wygląda na to, że droga do finału otwarta.
- Wydaje się, że drabinka jest łatwa. Z drugiej strony nigdy nie jest tak, że można się położyć i zwycięstwo samo przyjdzie. Siatkówka żeńska jest jednak taką dyscypliną, w której pełno zwrotów akcji i niespodziewanych rozstrzygnięć. Nawet w tym sezonie zdarzało nam się wysoko prowadzić i tracić przewagę, a później przegrywać wygrane sety.
- W Muszynie Pucharu wciąż brakuje więc oczekiwania przed tegorocznym Enea Cup są ogromne...
- To zrozumiałe. Nigdy nie jest przyjemnie stać na drugim miejscu. Ja jeszcze nigdy na nim nie byłam, ale mogę zrozumieć cele i oczekiwania w klubie i też nasze cele, bo jedziemy do Inowrocławia żeby wygrywać. Nie będę oczywiście składać żadnych obietnic, ani w imieniu swoim, ani w imieniu zespołu ale zrobimy wszystko co się da, żeby być na pierwszym miejscu.
- W ubiegłym roku w turnieju o Puchar Polski doszło do sporej niespodzianki. Nikt chyba nie stawiał na siatkarki Organiki, które zdołały wygrać oba mecze. Myślisz, że podobna sytuacja i niespodziewane rozstrzygnięcia są prawdopodobne również w tym roku?
- Wszyscy się pewnie spodziewają, że zagramy w finale z Atomem bo walczymy ze sobą od początku tego sezonu. Tak jak wspomniałeś, w zeszłym roku doszło już do niespodzianki i tak może być i w tej edycji. W tym momencie niczego można być na sto procent pewnym.
- Widzisz wśród uczestników turnieju potencjalnego czarnego konia?
- Nie. Z drużyn, które będą w Inowrocławiu nie widziałam tylko Piły. Z pewnością będziemy ich oglądać na video jednak w tym momencie nie mogę wiele powiedzieć o tej drużynie. Słyszałam jednak, że to bardzo dobrze poukładany zespół, który nieźle radzi sobie w pierwszej lidze.