Kinga Dybek: starałyśmy się nie przestraszyć rywala i grać swoją siatkówkę
Niedzielny mecz ORLEN Ligi nie ułożył się po myśli zawodniczek Pałacu. W nieco ponad godzinę Chemik Police zwyciężył 3:0. - Faworyt był jeden, ale mogłyśmy w jakiś sposób go zaskoczyć i każda z nas bardzo tego chciała - przyznała po spotkaniu przyjmująca bydgoskiej drużyny Kinga Dybek.
- Mecz był dość jednostronnym widowiskiem. Czy można było więcej ugrać w spotkaniu z mistrzem Polski?
Kinga Dybek: Na początku meczu było widać w nas spore spięcie i pewien stres. Nie wiem, z czego on wynikał, być może z samego faktu, że gramy przeciwko tak silnej drużynie jak Chemik Police. Może też być tak, że zawodniczki, które dostały swoją szansę i pojawiły się na boisku, bardzo chciały jak najlepiej się zaprezentować, dać dużo drużynie i to je spinało... Faworyt był jeden, ale mogłyśmy w jakiś sposób go zaskoczyć i każda z nas bardzo tego chciała. Tym razem się nie udało.Myślę, że mogłyśmy dać więcej od siebie i dłużej utrzymać te dobre momenty, które miałyśmy. Udawało nam się je dogonić, nawet prowadzić, przeciwnik też się mylił. Dało się lepiej zagrać, ale też każda z nas dała z siebie wszystko i było widać to, że walczyłyśmy. Dobrze zagrałyśmy w trzecim secie. Wiele razy udawało nam się skutecznie bronić, piłka rzadziej wpadała w nasze boisko.
- W którym z elementów Chemik miał nad wami największą przewagę? Czy z twojego punktu widzenia był taki, w którym was zdecydowanie stłamsił?
- Nie, w niczym nas nie stłamsił. Wiadomo, jak silny jest Chemik właściwie w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Przeciwniczki miały bardzo wysoki blok, ale nie bałyśmy się go. Z bardzo dużym rozluźnieniem podeszłyśmy do tego meczu, starałyśmy się nie przestraszyć rywala i grać swoją siatkówkę, pokazać wszystkie swoje możliwości. To była dobra okazja do wytrenowania pewnych elementów. Musiałyśmy często mierzyć się z tym wysokim blokiem i radzić sobie z nim, przyjmować bardzo silną zagrywkę, bronić mocne ataki, co będzie dla nas dużą nauką. Tak właśnie ten mecz wyglądał. Ale łatwo przeciwnik nie miał, w trzecim secie się postawiłyśmy, nawet prowadziłyśmy na przerwach technicznych, więc Chemik trochę jednak musiał się natrudzić.
- W pierwszej fazie spotkania siatkarki Chemika często kiwały i plasowały w środek boiska, co zazwyczaj im się udawało. Zaskoczyło was, że przeciwniczki wybierały takie sposoby kończenia akcji?
- Faktycznie, bardzo dużo było tych kiwek, szczególnie w pierwszym secie. Starałyśmy się to przekazać koleżankom z boku, pomóc, bo te plasy nam wpadały i ciągle byłyśmy na to nieprzygotowane. Później przyszedł taki moment, że zaczęłyśmy je wybraniać, wtedy policzanki zaczęły mocniej atakować i pod koniec meczu właściwie odeszły od tego typu rozwiązań. Zareagowałyśmy więc dobrze. Ale faktycznie musimy nad tym popracować na treningach, żeby tak łatwo przebijane piłki nam nie wpadały, bo to jest któryś mecz z rzędu, w którym przeciwnik ma sporo skutecznych kiwek. Przede wszystkim na tym musimy się teraz skupić i poprawić ten element.
- Pierwsza runda fazy zasadniczej za wami. Była ona dla was bardzo ciężka właściwie pod każdym względem. Co trzeba teraz zrobić, aby kolejne spotkania wychodziły wam znacznie lepiej?
- Już jesteśmy przygotowane w jakiś sposób do tej drugiej rundy. Wejdziemy w nią z czystymi głowami tak, jakby sezon zaczął się od początku. Zespół mamy fajny, są dziewczyny, które starają się ciągnąć tę grę. Pomagamy sobie wszystkie na boisku, jesteśmy razem. Myślę, że teraz jedyne, co nam pozostało, to zapomnieć o tej pierwszej rundzie i zacząć wszystko od nowa. Tak też chcemy zrobić.