Katarzyna Zaroslińska-Król: wcale nie myślę, że stoimy na straconej pozycji
Jedną z bardziej doświadczony zawodniczek reprezentacji Polski w ekipie trenera Jacka Nawrockiego jest Katarzyna Zaroslińska-Król. Atakująca Developresu Rzeszów do kadry powróciła po czterech latach i zamierza pomóc jej w osiagnieciu sukcesu w kwalifikacjach olimpijskich i mistrzostwach Europy.
W pierwszym etapie sezonu reprezentacyjnego, kiedy zespół grał w Lidze Narodów Katarzyny Zaroślińskiej-Król nie było w kadrze. - Tak się umówiłam z trenerem, że nie będzie mnie na tej pierwszej części sezonu; że zadbam o zdrowie, przygotuję się, popracuję na siłowni nad pewnymi rzeczami żeby jeszcze bardziej się wzmocnić itd. – mówi atakująca. - Ustaliliśmy z trenerem, że w Spale stawię się 1 lipca. Przyjechałam i początkowo przez dwa tygodnie trenowałyśmy w szóstkę, a potem dołączyły do nas dziewczyny, które miały za sobą grę w Final Six Ligi Narodów. Bardzo się cieszę z powrotu do kadry. To wspaniałe uczucie i uważam, że bardzo dobrze mi w reprezentacyjnej koszulce. (śmiech). Na ten moment, żeby zagrać w tej koszulce czekałam bardzo długo, bo aż cztery lata. Niestety, kontuzje nie dawały o sobie zapomnieć i eliminowały mnie z gry na najważniejszych imprezach, jak mistrzostwa Europy. Marzyłam aby wrócić do kadry. Jak dostałam teraz powołanie od trenera Jacka Nawrockiego, to się to spełniło. Strasznie się cieszę, że tutaj jestem. Nawet inaczej postrzegam pewne rzeczy. Cieszę się z każdej godziny, z każdego momentu, że mogę być z dziewczynami i trenować. Staram się też na tych treningach wyciągnąć dla siebie dużo rzeczy pomimo tego, że już jestem doświadczoną zawodniczką. Ciągle się uczę i pewne rzeczy naprawdę są fajne i będę dzięki temu lepszą siatkarką – mówi Zaroslińska-Król, która na pozycji atakującej ma znakomitą konkurentkę Malwinę Smarzek.
- Wiem na jakiej zasadzie tutaj jestem, na jakim etapie swojej kariery i na jakim etapie kadrowym. Rzeczą normalną będzie to, że trener będzie stawiał na Malwinę. Ona jest młoda i ma przed sobą wiele, wiele lat grania. Nie stanowi to dla mnie problemu. Ja też nie podchodzę do tego tak, że to będzie dla mnie wielka rywalizacja i będę się spinać, żeby wygryźć Malwinę. Absolutnie nie. Jeżeli trener da mi szansę gry, to postaram się ją wykorzystać w 100 procentach. Nie mam ciśnienia, żeby rywalizować; robię swoje i cieszę się z tego. Jeżeli to zaprocentuje moją dobrą grą i trener na mnie postawi, to będzie super. Robię to wyłącznie dla całej drużyny, żeby pomóc. Mam nadzieję, że na olimpijskie kwalifikacje i mistrzostwa Europy trener będzie mnie widział w składzie. Raz jeszcze powtórzę, że wiem na jakiej zasadzie jestem w kadrze, godzę się na wszystko i cieszę się, że jestem w reprezentacji – stwierdza Zaroslińska-Król i przyznaje, że już od dłuższego czasu po głowie chodzą jej kwalifikacje olimpijskie.
- Każda z nas już myśli o tym meczu z Serbią, choć oczywiście nie możemy zapominać o pozostałych rywalkach - Portoryko i Tajlandii – mówi. - Nawet np. przed meczem z Czeszkami w Ostrowcu, przy odprawie trener wprowadzał już założenia taktyczne, które nam mogą pomóc w walce z Serbkami. To było takie wprowadzenie, żebyśmy już zaczęły myśleć o tym zespole i o tych zawodniczkach. Każdy z nas gdzieś tam już skupia się na tym pojedynku, bo wszyscy chcielibyśmy z nimi wygrać. Wszystko przed nami. Wcale nie myślę, że stoimy na straconej pozycji. Oczywiście reprezentacja Serbii, to jest najwyższa światowa półka. Jest to topowy zespół ale siatkówka jest różna i przewrotna. To jest jeden mecz, trochę na zasadzie Pucharu Polski, gdzie różne rzeczy się nieraz działy. Ja sama kiedyś tego doświadczyłam. Przyjechaliśmy z Budowlanymi Łódź jako beniaminek na PP i go wygrałyśmy. To jest kwestia dnia, jeden mecz i wszystko jest możliwe – kończy Katarzyna Zaroslińska-Król.
Powrót do listy