Katarzyna Zaroslińska-Król: te Święta będą inne
LIGA SIATKÓWKI KOBIET: Pewnie jak grom z jasnego nieba spadła na was informacja o zwolnieniu trenera Lorenzo Micelliego ?
KATARZYNA ZAROŚLIŃSKA-KRÓL (atakująca Developresu SkyRes Rzeszów): Tak, było to ogromne zaskoczenie dla nas, ale nie chciałabym się nad tym rozwodzić i komentować tej sytuacji.
- Czy to może wpłynąć pozytywnie czy negatywnie na zespół, który przecież ma jeszcze o co walczyć. Zaczynacie rywalizację o brąz z Chemikiem, ale też i o przepustkę do eliminacji Ligi Mistrzyń…
- Żadna z nas nie wyjdzie na boisko z takim nastawieniem, że jest nam już wszystko jedno. Nie byłybyśmy sportowcami, gdyby było takie myślenie. Brązowy medal, to jest dalej sukces dla tego klubu i dla nas. Zawsze to przecież medal i zdecydowanie humory też są lepsze, kiedy kończy się sezon zwycięstwem i jest się trzecim zespołem w kraju. Czy ta decyzja jakoś wpłynie dodatkowo na nas, to nie wiem. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, gdzie na trzy tygodnie przed końcem sezonu następuje zmiana trenera, więc trudno mi się wypowiadać czy to pomoże czy nie.
- O brązowy medal zagracie z Chemikiem Police, czyli drugim wielkim przegranym tego sezonu. Co w takiej konfrontacji może być najważniejsze?
- Przede wszystkim chodzi o stronę mentalną. Wygra ten kto będzie bardziej chciał, kto się bardziej zmobilizuje i kto będzie bardziej „cisnął”. Na koniec sezonu oba zespoły są w takiej samej formie, więc teraz tylko i wyłącznie zadecyduje psychika oraz chęci.
- Dwa tygodnie temu pewnie myślała pani, że z Chemikiem będziecie rywalizować, ale o nieco inny medal…
- Dokładnie. Nawet w tym momencie ciężko mi jest wciąż pogodzić się z tym, że nie gramy w finale. Tak samo dziewczyny z Chemika mają na pewno duży żal. Patrząc na ten system też w PlusLidze, to widać, że ta przerwa nie wpływa korzystnie na drużyny rozstawione. Lepiej jednak grać chyba mecze nawet z tymi słabszymi zespołami, tak jak było to w przypadku ŁKS i Budowlanych, ale być w tym rytmie. Każda wygrana buduje i jakby nakręca na kolejny mecz. My miałyśmy trzy tygodnie przerwy. Grałyśmy sparingi, ale to nie jest to samo co mecze ligowe. Jak widać, ten system do końca nie jest zbyt fajny tym bardziej, że półfinały gra się do dwóch zwycięstw. Przegrałyśmy pierwszy mecz u siebie 2-3 i w tej sytuacji do Łodzi pojechałyśmy z nożem na gardle. Gdyby rywalizacja toczyła się do trzech wygranych może byłby jeszcze czas, żeby wejść w tą fajną falę meczową.
- Miałyście długą przerwę w oczekiwaniu na półfinałowego rywala, a teraz w rywalizacji o brąz gracie co trzy dni, z czego sporo czasu spędzicie w podróży do oddalonych od Rzeszowa o 830 km Polic…
- Nie mamy na to wpływu. Będziemy jechały przez noc i spały w autokarze. Mamy jeden dzień na to, żeby dojść do siebie i potrenować w hali rywala. To jest już finisz sezonu i szczerze mówiąc, to bardziej mi odpowiada tak jak jest teraz niż czekać i trenować. Bo teraz to naprawdę już wytrenowałyśmy wszystko przez cały sezon i za wiele się już nie zmieni. Tak jak wspomniałam wcześniej, w tych meczach kluczową rolę odegra podejście mentalne, determinacja i chęci.
- Zbyt dużo wolnego na Święta Wielkanocne nie będziecie pewnie miały?
- No tak. Święta będą inne; pierwszy raz w swoje karierze nie będę z rodziną w Gorzowie. Natomiast mamusia do nas przyjedzie, nagotuje dobrego jedzonka i zrobimy sobie z mężem w trójkę takie „mini święta”. Mamy wolną całą sobotę i kawałek niedzieli.
Powrót do listy