Katarzyna Zaroślińska-Król: Final Four Pucharu Polski jest moją ulubioną imprezą
LIGA SIATKÓWKI BOBIET: Po pani grze widać, że Final Four Pucharu Polski w Nysie już za kilka dni. Jest pani mocno naładowana energią, co było widać w ostatnim meczu z ekipą z Piły.
KATARZYNA ZAROŚLIŃSKA-KRÓL (atakująca Developresu SkyRes Rzeszów): Mnie cieszy gra, każdy mecz jest dla mnie świętem. Wiadomo, że są momenty słabsze gdzie, nie mam tyle sił, bo ciężko trenujemy, ale jak wspomniałam, każde spotkanie jest dla mnie takim moim świętem. Po to trenuję, żeby móc się pokazać i zagrać jak najlepiej, dlatego mam tyle energii. Nie jest tajemnicą, że Final Four Pucharu Polski jest moją ulubioną imprezą i już się nakręcam. Staram się grać na maksimum swoich możliwości, żeby budować formę na ten turniej.
- W meczu z Enea PTPS Piła zdobyła pani ósmą statuetkę MVP, co jest rekordowym wynikiem w tym sezonie i chyba świadczy o wysokiej formie Katarzyny Zaroślińskiej-Król?
- Myślę, że to jest trochę takie zwierciadło tego czy dobrze gram czy nie, choć wiadomo, że jest to nagroda uznaniowa. Chyba kiedyś zdobyłam tych statuetek dziewięć, ale dokładnie nie pamiętam. Na pewno jest to bardzo dobry sezon, ale to wszystko dlatego, że ja w Rzeszowie czuję się świetnie. Developres, to jest bardzo dobry klub, mam tu zapewnione wspaniałe warunki, nie mówiąc już o zespole, z którym mogę współpracować i sztabem szkoleniowym. To wszystko daje taki efekt skoro bardzo dobrze czuję się w Rzeszowie i uwielbiam nasz zespół.
- Przed meczem ostatniej kolejki LSK mocno trenowałyście już pod kątem finałowego turnieju Pucharu Polski, ale po pani nie było widać zmęczenia. Wykonała pani aż 42 ataki w trzysetowym meczu, co jest sporym osiągnięciem…
- Zdarzały się mi różne mecze, gdzie nawet i około 10 ataków miałam, choć były to pięciosetowe. Gram na ataku i zazwyczaj to jest normalna sytuacja, że dostaję dużo piłek, bo takie jest moje zadanie na boisku. Nie przyjmuję, nie rozgrywam, jestem po to żeby atakować, stąd ten wynik. Rzeczywiście było tego sporo, ale mnie to cieszy.
- Ocena rundy zasadniczej w waszym wykonaniu musi być bardzo dobra, bo 21 zwycięstw i tylko jedna porażka jest imponującym bilansem?
- Brakło nam tylko punktu do pozycji lidera. Uważam, że gramy bardzo dobrze. Ta jedyna porażka z Chemikiem zdarzyła się nam jak byłyśmy w bardzo ciężkim treningu i chyba był to nasz jeden z najgorszych meczów, bo nie byłyśmy gdzieś tam na tej fali. Najważniejsze mecze jednak przed nami. Cieszy to co zrobiłyśmy do tej pory, natomiast zostaje to gdzieś w zapomnieniu, bo przed nami najważniejsza część sezonu i zaczynamy grać o najwyższe cele.
- Pierwsza szansa na trofeum już w weekend. Po raz drugi z rzędu zagracie w Final Four Pucharu Polski w Nysie. Przed rokiem był finał, ale teraz na pewno apetyty są zdecydowanie większe?
- No na pewno i myślę, że drzemie w nas potencjał, który pozwala sięgnąć po ten Puchar Polski. Każda z dziewczyn, jak i sztab - jesteśmy wszyscy pozytywnie nastawieni i chcemy zdobyć to trofeum. Ja chcę tego bardzo i nie mogę się doczekać tego turnieju. Ale pomalutku najpierw musimy wygrać ten pierwszy mecz z Legionovią, a później podejrzewam, że w finale, jeśli uporamy się z naszymi rywalkami w półfinale, to zagramy z Chemikiem. Puchar Polski rządzi się swoimi prawami, to jest tylko jeden mecz i wszystko może się wydarzyć.
- W półfinale rywalem jest DPD Legionovia, z którą wygrywałyście w lidze, jak i w meczach sparingowych. Można powiedzieć, że o tym przeciwniku wiecie wszystko.
- Jest to dobrze zbudowany, dość młody zespół. Dziewczyny pokazały, że w tym roku grają dobrze, są wysoko w lidze i na pewno w paru meczach sprawiły niespodzianki. Natomiast myślę, że potencjał w naszym zespole jest większy, ale drużyna z Legionowa jest bardzo dobra. Dziewczyny pokazują swój charakter i dobrą grę. Ja wierzę, że to my w tym półfinale będziemy górą.
- Ma pani na koncie pięć Pucharów Polski. Jeden w 2015 roku zdobyła w barwach Atomu Trefla Sopot, gdzie również wówczas występowały Anna Kaczmar i Zuzanna Efimienko-Młotkowska. Teraz wasza trójka ma szansę powtórzyć ten sukces w barwach Developresu.
- Mam nadzieję, że to będzie dobry zwiastun, bo to jest jakaś tam część Atomu Trefla i że wspólnie powtórzymy ten sukces.
- Czyli wspomnienia z tych finałowych turniejów ma pani bardzo miłe?
- Oczywiście, że tak. Każdy turniej był inny, ale wspomnienia są świetne. Kiedyś było takie powiedzenie, kto ma „Smoka”(ksywka Katarzyny Zaroślińskiej-Król – przyp. red), ten ma Puchar Polski. To jest dla mnie wyjątkowy turniej i jak już wspomniałam na niego się mega mobilizuję. To będą mam nadzieję dwa mecze, które trzeba zagrać na 100 procent i nie ma okazji do rewanżu. Zwycięzca jest tylko jeden. Czasami ma się lepszy, czasem gorszy dzień - różnie to bywa. Pierwszy Puchar Polski zdobyłam z Budowlanymi Łódź w 2011 roku. Byłyśmy wtedy beniaminkiem i pojechałyśmy na turniej na luzie i nikt zupełnie nie spodziewał się, że go wygramy. Wtedy były bardzo silne były zespoły z Muszyny i Bielska-Białej, ale ograłyśmy te drużyny i to był fantastyczny turniej.
- Z tych pięciu triumfów - który najmilej pani wspomina?
- Na pewno ten pierwszy zdobyty z Budowlanymi był najbardziej wyjątkowy. Wtedy byłam młodą zawodniczką i to była świetna sprawa, emocje itd. Dwa puchary zdobyte pod rząd z zespołem MKS Dąbrowa Górnicza też były wspaniałe. Mam na koncie także wspomniane wcześniej to trofeum zdobyte w 2015 roku w barwach Atomu Trefla Sopot, który prowadził wówczas trener Lorenzo Micelli. Ostatni raz natomiast Puchar Polski zdobyłam przed trzema laty grając w Chemiku, gdzie w półfinale pokonałyśmy wówczas Developres, a w barwach zespołu z Polic grały Jelena Blagojević i Ola Krzos.
- W Rzeszowie na Pucharu Polski czekają od 1987 roku, kiedy to siatkarze Resovii go zdobyli. Czy może pani coś obiecać kibicom Developresu?
- Nic nie będę obiecywać, ale mam nadzieję, że wrócimy do Rzeszowa z tym pucharem i będziemy świętować z naszymi wspaniałymi kibicami. Oni są z nami od samego początku, są bardzo życzliwi i kochani.
Powrót do listy