Katarzyna Urbanowicz: walczymy o klub
LIGA SIATKÓWKI KOBIET: W Rzeszowie zagrała pani na rozegraniu…
KATARZYNA URBANOWICZ (środkowa Wisły Warszawa): To był mój debiut z konieczności na pozycji rozgrywającej, a wyszło jak wyszło. Mam nadzieję, że w kolejnym meczu Elena Nowodogrczenko będzie już grała, a ja wrócę na swoją pozycję, czyli na środek.
- W takim składzie, w jakim pojawiłyście się w Rzeszowie, ciężko było chyba myśleć o korzystnym rezultacie?
- Sytuacja wymagała tego, że musiałyśmy zagrać mecz w Rzeszowie nawet w takim składzie, ponieważ poprzedni w Łodzi oddany był walkowerem i gdybyśmy poddały drugi mecz, to klub automatycznie zostałby wycofany z rozgrywek. Zrobiłyśmy to, żeby ratować zespół.
- Jednak aż takiej wielkiej tragedii na boisku nie było…
- Nie wiem nawet czy nie przytrafiały nam się gorsze wyniki gdy grałyśmy normalnym składem w I rundzie. Teraz w Rzeszowie nie było najgorzej. Starałyśmy się jak mogłyśmy zagrać razem i pomagać sobie nawzajem. Wcześniej trenowałyśmy w takim zestawieniu tylko chwilę.
- Ciężko jest chyba skupić się na trenowaniu i graniu jak przyszłość klubu stoi pod dużym znakiem zapytania?
- Mamy za sobą kolejny ciężki tydzień. W poprzednim przed meczem z Budowlanymi w Łodzi raz było, że nie jedziemy, raz że jedziemy, no i w końcu nie pojechałyśmy i stąd walkower. W tygodniu poprzedzającym mecz w Rzeszowie też do końca nie było wiadomo czy dojdzie do wyjazdu. Towarzyszyły temu nerwy i to wszystko na nas wpływało. Na szczęście udało się przyjechać i walczyć jeszcze o ten klub.
- Na trybunach na Podpromiu wspierał was jeden kibic…
- On jest z nami zawsze, nawet na treningach. Bardzo mu dziękujemy, że w nas wierzy i wspiera nas.
- Co dalej będzie z zespołem, bo już w środę czeka was mecz z Grupą Azoty Chemikiem Police?
- Zarząd klubu i prezes robią wszystko, żeby już zagrała nasza rozgrywająca, ale pewnie jeszcze trochę to potrwa i będziemy się starać ten mecz przełożyć, a w sobotę zagrać normalnie kolejkę.
Powrót do listy