Katarzyna Jaszewska: Serbki górowały nad nami blokiem
Polskie siatkarki powróciły z mistrzostw Europy w piątek. Nasz zespół został sklasyfikowany na piątym miejscu, ale ta lokata nikogo w ekipie biało-czerwonych nie satysfakcjonuje.
PlusLiga Kobiet: - Odczuwacie duży niedosyt po przegranym ćwierćfinale z Serbią i przedwczesnym odpadnięciu z turnieju?
Katarzyna Jaszewska: - Oczywiście, że tak. Przegrałyśmy najważniejszy mecz na turnieju. Bardzo chciałyśmy walczyć do końca i udowodnić, że stać nas na medal w Serbii. Niestety, to się nam nie udało. Serbki postawiły nam bardzo wysokie warunki. Grały świetnie blokiem, a my nie potrafiłyśmy się im w tym elemencie przeciwstawić. To była na pewno jedna z przyczyn porażki. Poza tym rozpoczęłyśmy ten mecz za bardzo spięte. Praktycznie połowa meczu była przez nas przestana, ale to nie było to, że nie było w nas chęci walki, tylko może właśnie za bardzo chciałyśmy i to nas sparaliżowało.
- Miałyście dużą szansę na wygranie trzeciego seta. Gdyby się to udało, to może złapałybyście swój właściwy rytm gry?
- Dwa pierwsze sety były zupełnie bez historii i nie ma się nad nimi co zastanawiać. Co do trzeciego, to naprawdę myślałam, że pociągniemy go zwycięsko do końca, ale jednak Serbki nie dały nam oddechu na końcówce. Myślę, że gdybyśmy wygrały trzecią partię, to poszłybyśmy dalej za ciosem. Często się zdarza, jak się nie wygrywa prowadząc 2-0, to się przegrywa 2-3.
- Poziom waszej gry z fazy grupowej był podobny to tego z meczu z Serbią, czy jednak dużo gorszy?
- Tak naprawdę nie da się tego porównać, bo każda drużyna jest inna. W tej fazie mistrzostw, w której walczy się o przepustkę do pierwszej czwórki, to są już bardzo mocni przeciwnicy. Nie ma co ukrywać, że w takim meczu, jak ten z Serbią, każda z nas musiała dać już z siebie maksa. I na pewno każda chciała, ale nie do końca to wyszło.
- Porażka z Serbią też boli choćby z tego powodu, że to jedyna na tym turnieju, a od razu spowodowała, że odpadłyście się z mistrzostw.
- My się zbytnio nie podniecałyśmy tym, że w fazie grupowej wygrałyśmy wszystkie mecze. Wiadomo, że się cieszyłyśmy, bo to było naszym zadaniem i z niego się wywiązałyśmy, ale przecież to nie były jakieś wielkie niespodzianki . Tak naprawdę największym sprawdzianem na tym turnieju był ten mecz ćwierćfinałowy, który niestety przegrałyśmy.
- Piłki setowe z 3. seta nie będą się pani śnić po nocach?
- Na pewno odczuwam ogromny żal. Akurat trafiło na mnie, bo piłka poszła w tym momencie do mnie. Rywalki ustawiły stabilny blok, ja uderzyłam z całych sił, ale piłka wróciła na naszą stronę. Trudno, teraz już nic na to nie poradzę.
- Serbki swoim świetnym blokiem mocno dawały się wam we znaki i regularnie czytały waszą grę.
- Zdecydowanie wygrały z nami ten mecz blokiem. Górowały nad nami warunkami fizycznymi i znakomicie trzymały grę blokiem. Próbowałyśmy się ratować „kiwkami”, „plasami”, ale one to wszystko broniły. Serbki też oglądały nasze mecze i przygotowały się na pojedynek z nami bardzo dobrze od strony taktycznej. Wiedziały doskonale gdzie plasujemy itd., bo przecież nie jesteśmy jakimś wysokim wielkim i musimy się ratować takimi zagraniami. Zdawały sobie z tego sprawę i były mocno zdeterminowane. My też byłyśmy, ale one były przy tym nieco luźniejsze.
- Co najbardziej pani zapamięta z tych ME?
- Bardzo się cieszę, że mogłam uczestniczyć w tych mistrzostwach i po długiej przerwie wróciłam do reprezentacji. Starałam się pomóc jak najlepiej potrafię, ale różnie to wychodziło - raz dobrze, raz źle. Nie mam jakiejś jednej rzeczy, którą będę stąd wspominać. Na pewno szkoda, że przegrałyśmy ćwierćfinał, bo była ogromna szansa na dobry wynik na tych ME. Gdybyśmy wyszły na mecz z Serbią troszeczkę luźniejsze, to jestem przekonana, że pokazałybyśmy więcej swoich możliwości, które mamy. Tak się jednak nie stało i tego mi najbardziej żal.