Karolina Ciaszkiewicz: pokora i szacunek
PlusLigaKobiet jest coraz ciekawsza, bardziej wyrównana, o tym świadczą takie mecze jak nasz z Białymstokiem, który przegrałyśmy. Nie chcę tej porażki usprawiedliwiać, miałyśmy może nieco gorszy dzień, ale nasze rywalki zagrały naprawdę fajną siatkówkę i wygrały z nami w tym dniu zasłużenie – powiedziała PlusLidze Kobiet przyjmująca BKS Aluprofu Bielsko-Biała Karolina Ciaszkiewicz.
PlusLiga Kobiet: Zawsze tak było, jest i będzie, że od zespołu mistrzowskiego wymaga się tylko zwycięstw, a to jest przecież niemożliwe.
Karolina Ciaszkiewicz: Wychodzimy na parkiet, aby zaprezentować jak najlepszą siatkówkę, ale taki jest sport, że nie zawsze świeci słońce i nie zawsze można wygrywać, a to prawda, że od drużyny takiej jak nasza wymaga się tylko sukcesów i kompletu punktów. Tak się zawsze nie da. Nikt nie jest maszyną, dzień słabości każdemu się zdarza – taki jest urok sportu. Jakbyśmy znali z góry wynik rywalizacji … jaki byłby sens rozgrywać zawody.
- Teoretycznie słabsza drużyna też ma prawo do chwil radości.
- Wszyscy ciężko trenują, aby grać, prezentować umiejętności i odnosić sukcesy. Każdy sportowiec powinien mieć w sobie pokorę i szacunek do rywala, bez tego uprawianie sportu nie jest do końca pełne, takie odczucia musimy mieć w sobie. Ja tak zostałam wychowana i tego się trzymam. Jak się przegra, należy wyciągnąć wnioski i pracować jeszcze wydajniej, bo zawsze jest coś do poprawienia i udoskonalenia. Jak ktoś mądry powiedział - „Całe życie się uczymy”.
- Jak się wam pracuje z trenerem Grzegorzem Wagnerem?
- Jest dobrym trenerem, zawsze mamy wszystko rozpisane, tylko my nie zawsze skutecznie możemy wykonać polecenia (uśmiech). Wiem, że z kobietami nie lekko się pracuje, ale trener Wagner jest pod tym względem elastyczny, dobrze wszystko widzi i obserwuje, to jest ważne. Śmiało mogę powiedzieć, że na pewno jest osobą charyzmatyczną, ale my go traktujemy normalnie i jest w porządku.
- Jak oceniasz wasze szanse w konfrontacji Ligi Mistrzów z tureckim Vakifbankiem Stambuł?
- Przyjazd Małgosi Glinki z pewnością przyciągnie tłumy kibiców. Nie wiem jeszcze, gdzie będziemy grać, czy na naszej starej hali, czy pod Szyndzielnią, ale to nie ma znaczenia, najważniejsze, aby było ciekawe widowisko. Łatwo już nie będzie, zostały same mocne kluby, ale można chyba było jeszcze gorzej trafić. W tej fazie Ligi Mistrzów nie ma słabych ekip. Cieszymy się, że udało nam się wywalczyć awans do kolejnej rundy i będziemy walczyć. Widziałyśmy potyczkę Muszyny z tureckim klubem, mamy trochę czasu na dokładną analizę i przygotowanie się, a jak będzie – czas pokaże. Rywal jest mocny, wymagający, czeka nas ciężki bój.
- Dobrze się czujesz w Bielsku-Białej?
- Bardzo dobrze, gram już w tym mieście czwarty sezon. Jest tu bardzo dobry klimat i pogodowy i ten siatkarski. Miasto nie jest duże, ale ma ciekawe położenie, a też są kina i jest teatr, także jeśli tylko czas pozwala możemy się poświęcić chwili dla kultury. Jednak tak naprawdę jest tyle grania i podróżowania, że na inne atrakcje tego czasu jest niewiele.