Kamila Witkowska: trzynastka już nie będzie pechowa
LIGA SIATKÓWKI KOBIET: Do nowego sezonu przystępuje pani po sporych zmianach?
KAMILA WITKOWSKA (środkowa Developresu SkyRes Rzeszów): No tak, nastąpiło kilka istotnych zmian w moim życiu. Po pierwsze, zmiana numerka na koszulce, bo ta trzynastka chyba trochę była dla mnie pechowa. Oczywiście też zmiana stanu cywilnego - najwyższy czas na to. Nie ma już Kamili Ganszczyk, a jest Kamila Witkowska. To wszystko daje mi takiego pozytywnego „kopa” do tego, żeby walczyć o miejsce w szóstce. Nie ukrywam, że miniony sezon był dla mnie bardzo ciężki, zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Tak więc ma nadzieję, że nowy sezon będzie zupełnie inaczej wyglądał.
Po tym nieudanym sezonie pozostała pani w Developresie. Co panią skłoniło do przedłużenia umowy?
KAMILA WITKOWSKA: Chęć wygrania i walczenia o coś ważnego, czyli o medal. Myślę, że ten zespół, a przede wszystkim klub, ma duże aspiracje, żeby sięgnąć po jakieś duże trofeum. Mam nadzieję, że będę częścią tego sukcesu.
Zespół, jaki został zbudowany w Rzeszowie, wydaje się teoretycznie mocniejszy od tego z ub. sezonu…
KAMILA WITKOWSKA: Często tak było, że „na papierze” ktoś prezentował się doskonale, a potem różnie to wychodziło. Boisko jak zawsze to zweryfikuje, ale mam nadzieję, że jak będziemy równie ciężko pracować, to ta gra będzie wyglądała coraz lepiej. Na razie jeszcze ciężko cokolwiek oceniać po dwóch tygodniach tak naprawdę „walki” z piłką. Mam nadzieję, że te nasze puzzle po kolei będą układać się w jedną całość i pokażemy w tym sezonie na co nas stać.
Po ub. Sezonie, gdzie już były duże aspiracje, a nic nie udało się zdobyć, w tym nadzieje i oczekiwania są pewnie jeszcze większe?
KAMILA WITKOWSKA: To prawda. W minionym sezonie miałyśmy chyba za dużo grania na to, co byłyśmy w stanie. Tak uważam. Było ciężko; musiałyśmy łączyć Ligę Mistrzyń z naszą ligą. Po prostu chciałyśmy chyba za dużo i to zakończyło się tym, że nie byłyśmy skupione na tym co najważniejsze, czyli walce w naszej lidze. Każdy chciał osiągnąć w LM niewiadomo jakie wysokie cele, a prawda jest taka, że klub występował w tych rozgrywkach po raz pierwszy. Ważne było dla nas żeby powalczyć i się ogrywać, a potem nam chyba trochę gdzieś w głowie siedziało, że ta LM nam nie wyszła, mimo teoretycznie łatwych rywali na papierze. Teraz mamy na czym się skupić, bo nie ma europejskich pucharów i nie będzie na co zrzucić winę (śmiech). Mam nadzieje, że skupimy się na naszej lidze, Pucharze Polski i powalczymy o coś wielkiego, bo zespół mamy naprawdę super.
Dla pani, to takie pierwsze pełne przygotowania od samego początku z Developresem, bo w ub. sezonie długo ciągnęły u pani problemy zdrowotne. Teraz ze zdrowiem wszystko już chyba w porządku?
KAMILA WITKOWSKA: Tak i bardzo się z tego cieszę. Mamy nowego fizjoterapeutę, w którym pokładam wielkie nadzieje. Już z nim współpracowałam w tamtym sezonie, troszeczkę tak „na boku”. Teraz jest już z nami cały czas, więc mam nadzieję, że on będzie zapobiegał tym wszystkim urazom i będzie to wyłapywał wcześniej. Druga rzecz, to mam nadzieję, że te kontuzje nie będą się już nas tak trzymały, jak w ub. roku. Jak już wspomniałam, zmieniłam ten pechowy numerek na koszulce i liczę, że wraz z nim odeszły też kontuzje.
Macie za sobą dwa kontrolne mecze z beniaminkiem E.Leclerc Radomką Radom, w których wychodziła pani w podstawowym składzie…
KAMILA WITKOWSKA: Nie ma co do tego przywiązywać jakiejś dużej wagi. Jeżeli trener będzie widział kto jest w dobrej formie na dany mecz, to mam nadzieję, że będzie nami rotował i będzie szansa zagrać w którymś ze spotkań. Na środku w zespole mamy dużą konkurencję. Dziewczyny są bardzo ograne i zobaczymy na kogo trener postanowi. To jest już jego decyzja. Mam nadzieję, że będę miała szansę.
Powrót do listy