Kamila Witkowska: spodziewałam się tie-breaka
TAURON LIGA: Mecze Developresu z ŁKS-em zawsze przynoszą wiele emocji i zgodnie już z tradycją nie inaczej było w piątkowy wieczór. Dopiero tie-break wyłonił zwycięzcę…
KAMILA WITKOWSKA (środkowa ŁKS-u Commercecon Łódź): Mówiłam przed meczem do koleżanki z zespołu, że czuję, że będzie tie-break i tak też się stało, choć szkoda, że nie zwycięski dla nas. Przyjechałyśmy do Rzeszowa, żeby zdobywać jak najwięcej punktów, tak jak w każdym meczu. Szczególnie, że poprzedni zagrałyśmy dosyć słabo. Developres walczył, nie poddał się i wygrał.
- Mecz w Rzeszowie zaczęłyście obiecująco, ale gdzieś w końcówce inauguracyjnej partii się pogubiłyście…
- Chyba wkradła się jakaś nerwowość, ale też trzeba przyznać, że rywalki pogoniły nas zagrywką, a potem wybroniły nasze ataki, wykorzystywały kontry i punkty nam uciekały.
- W IV secie wyszłyście z nie lada opresji. Przegrywałyście już 21:23 i wówczas pani odegrała kluczową rolę blokując Brunę Honorio, a w kolejnej akcji na drugim skrzydle Jelenę Blagojević. Pozazdrościć wyczucia w tak newralgicznym momencie.
- Troszeczkę staram się czytać rozgrywającą co ona sobie może w tej głowie ułożyć akcje. Udało się, było fajnie doprowadziłyśmy do tie-breaka tylko szkoda, że to nam nie przyniosło jeszcze jednego punktu w tabeli.
- Po wygranym IV secie początek tie-breaka wskazywał, że łapiecie wiatr w żagle, ale chyba „szybko on przestał wiać” bo rywalki zaraz przejęły inicjatywę…
- Tie-break rządzi się własnymi prawami i musimy bardziej cierpliwie do tego wszystkiego podchodzić. Z chłodną głową. Zaczęłyśmy od prowadzenie 2:0, ale co to za przewaga w żeńskiej siatkówce.
- Kłopoty na początku sezonu nie oszczędzają waszego zespołu, z powodu kontuzji palca, nie może grać podstawowa atakująca Brazylijka Ivna Colombo.
- Trener postawił dziś na ataku na naszą nominalną przyjmującą (Veronica Jones-Perry – przyp. red). Prawda jest taka, że ciężko jest zagrać kolejny dobry mecz „Sobi” (Weronika Sobiczewska – przyp. red), bo rywalki na nią się przygotowały. Wiadomo było, że będzie miała szczelny podwójny blok i troszkę się nerwowości wkradło. To młoda dziewczyna, dużo przed nią i musi cierpliwie do tego podchodzić i wykorzystywać każdą szansę, którą jej daje trener. Troszeczkę widać było, że spuściła, głowę, ale pierwsze koty za płoty. Fajnie ją Julita zastąpiła i pokazała, że może na ataku nam pomóc.
- Miło się wraca do Rzeszowa, gdzie grała pani przez trzy lata?
- Bardzo. Zawsze bardzo dobrze wspomina kibiców i ludzi tutaj dokoła. Zawsze jest jakiś sentyment. Przejeżdżając przez Rzeszów mocno się zdziwiłam ile to kolejnych budynków powstało. Fajnie widzieć te uśmiechnięte twarze na trybunach. Mam nadzieję, że mnie dobrze wspominają i zawsze gdzieś tam po cichutku będą życzyły mi dobrze.
Powrót do listy