Kamila Ganszczyk: pokonać w końcu ŁKS
LIGA SIATKÓWKI KOBIET: Nie tak dawno mówiła pani, że ma nadzieję, że w tym sezonie uda się jej zagrać cały mecz i nastąpiło to stosunkowo szybko…
KAMILA GANSZCZYK (środkowa Developresu SkyRes Rzeszów): Bardzo się cieszę, że zagrałam z Dąbrową. Do soboty nie zdawałam sobie sprawy, że wystąpię w pierwszym składzie. Jestem zadowolona, że trener dał mi szansę, bo właśnie w takich meczach potrzebuję gry gdzie, przeciwnik jest ciut słabszy, gdzie można bez nerwów podejść do spotkania, cieszyć się grą i łapać formę. Prawda jest taka, że trening nie jest takim sposobem, żeby poczuć tą atmosferę i to wszystko, co się dzieje na boisku. Dopiero mecz weryfikuje to co się potrafi i to co się wypracuje na treningu, także cieszę się bardzo.
Czyli z pani zdrowiem wszystko jest już w porządku i teraz tylko trzeba złapać właściwą formę?
KAMILA GANSZCZYK: Tak można powiedzieć. Myślę, że zawodniczki czy zawodnicy nigdy nie są zdrowi, zawsze odczuwają jakieś bóle. Mój bark jest świetnie „naprawiony” i mam nadzieję, że będę miała okazję zaprezentować to w ataku.
W ostatnim meczu z MKS Dąbrowa Górnicza chyba wszystko przebiegało zgodnie z planem…
KAMILA GANSZCZYK: Delikatnie było mówione, ze tak to ma wyglądać i bardzo się cieszymy, że spełniłyśmy ten warunek i miałyśmy wolną niedzielę. Trzy punkty zostały w Rzeszowie, ale takie mecze bardzo ciężko się, gra gdy przeciwnik jest z dołu tabeli. Cieszę się bardzo, że utrzymałyśmy koncentrację i potrafiłyśmy wyprowadzać fajne akcje. Mam nadzieję, że kibicom się podobało.
Teraz przed wami wyjazd do Łodzi na mecz z ŁKS-em Commercecon. Coś w tym sezonie ta Atlas Arena wam wybitnie nie leży?
KAMILA GANSZCZYK: No chyba ta hala nikomu nie pasuje, jeśli nie trenuje tam codziennie. Jest to duży obiekt, hangar niesamowity i dosyć dziwnie się tam gra. Jest tam zimno i cały czas trzeba się poruszać, żeby być rozgrzanym i gotowym na wejście. Myślę, że to jest największym problemem, żeby tam dobrze zagrać. Mam nadzieję, że teraz jest już taki moment w sezonie, że każdy zespół ma swoją taktykę i my będziemy w tym meczu lepsze i przywieziemy minimum dwa punkty do Rzeszowa.
Najmocniejszą stroną łódzkiego zespołu jest?
KAMILA GANSZCZYK: Myślę, że dziewczyny grają bardzo dobrze w przyjęciu, co przekłada się na grę środkiem. A na tej pozycji maja doświadczone zawodniczki i takie które bardzo dużo punktów zdobywają. Zresztą statuetki MVP Zuza Efimienko zdobywa regularnie w tym sezonie, nawet nie wiem już ile, ale na pewno dużo. To jest pierwsza rzecz, a druga to bardzo wysoki blok i na środku i na skrzydłach. No i Brazylijka Bidias jest bardzo niebezpieczna.
W Rzeszowie też macie jednak bardzo dobre środkowe…
KAMILA GANSZCZYK: Nie zaprzeczam, ale po prostu musimy się skupić na własnej grze. W Pucharze Polski też nam niewiele brakło, żeby grać dalej w tych rozgrywkach. Mam nadzieję, że w środę zrewanżujemy się rywalkom za tamto ćwierćfinałowe niepowodzenie.
Jak popatrzy się na tabelę, to te różnice punktowe wśród pierwszych trzech zespołów są niewielkie i walka o jak najlepsze rozstawienie zapowiada się do samego końca rundy zasadniczej.
KAMILA GANSZCZYK: No tak, ale z tym miejscem w czwórce nigdy jeszcze nic nie wiadomo. Różne sytuacje się działy, w różnych klubach się grało i różne mecze się przegrywało, a potem sezon źle się kończył. Mam nadzieję, że tu będzie zupełnie odwrotnie, będziemy „parły” do przodu, wygrywać wszystkie spotkania do końca tej rundy i utrzymamy dobrą passę.
Przed wami teraz dwa kluczowe mecze w środę w Łodzi z ŁKS Commercecon, a potem z Chemikiem Police na Podpromiu. W międzyczasie zagracie odrobicie tez zaległości z Pałacem.
KAMILA GANSZCZYK: ŁKS, to nasz pierwszy cel. W Bydgoszczy będziemy musiały zachować taką samą koncentrację jak choćby ostatnio z Dąbrową Górniczą, bo też nie będzie łatwy mecz, a do tego daleka podróż. No a potem mistrz Polski i mam nadzieję, że zagramy równie dobre spotkanie z nimi jak w I rundzie w Policach. Miałyśmy wszystko bardzo fajnie taktycznie poukładane i dziewczyny z Chemika nie wiedziały co się dzieje na boisku i liczę, że to powtórzymy w Rzeszowie. Szkoda, że nie gramy w Final Four Pucharu Polski, ale gdzieś to jeszcze w człowieku siedzi. Zespoły z niższych miejsc w tabeli, czy I liga tam są, a nas niestety nie ma.
Kilka razy wspomina pani ten Puchar Polski - czyli najbardziej go żal, czy może jednak awansu do fazy play-off Ligi Mistrzyń?
KAMILA GANSZCZYK: Jednego i drugiego żal, ale myślę, że celem na ten sezon była gra w finałowym turnieju Pucharu Polski i walka o to trofeum. W Lidze Mistrzyń Developres debiutował, także część dziewczyn występowała po raz pierwszy w tych rozgrywkach. Mimo tego, że grupę miałyśmy na tyle dobrą, że mogłyśmy wyjść z niej nawet z pierwszego miejsca, bo uważam, że przeciwnicy byli na równi z nami umiejętnościami, to się jednak nie udało. Być może za dużo było tego wszystkiego. Ligi są różne, w naszej jest bardzo dużo meczów, dużo drużyn i granie co trzy dni jedną szóstką jest bardzo ciężkie, a przecież do tego dochodzą podróże. Ostatnio przez osiem dni zagrałyśmy trzy mecze. Latałyśmy do Rumunii, potem zaraz do Wrocławia i znów na Ligę Mistrzyń, tym razem do Francji. W takiej sytuacji człowiek w pewnym momencie budził się w nocy i nie wiedział gdzie się znajduje.
Powrót do listy