Kamila Ganszczyk: musimy wykorzystywać nasz potencjał
Sobotni wieczór nie był udany dla żadnej z polskich ekip goszczących w Kaliszu. Najpierw 1:3 mecz z Macedończykami przegrała męska kadra, a kilka godzin później tym samym wynikiem zakończyło się spotkanie kobiet z drużyną Grecji. – W naszej grze szwankowało dosłownie wszystko - powiedziała Kamila Ganszczyk, kapitan reprezentacji Polski.
ORLENLIGA.PL: Wydawało się, że tak jak w pierwszym meczu, tak i w tym, po zupełnie nieudanym pierwszym secie, odrodzicie się i doprowadzicie do tie-breaka. Który element nie pozwolił wam na zrealizowanie takiego scenariusza?
KAMILA GANSZCZYK: Trudno jest w ogóle powiedzieć, co w tym meczu nam wyszło, bo szwankowało nam dosłownie wszystko. Nie wiem czy ponownie zawiniły nerwy, czy była to presja czy po prostu młodość. Trudno jest mi cokolwiek obarczyć największą winą za naszą niedyspozycję w drugim meczu z Greczynkami. Jesteśmy osobami bardzo walczącymi, co było widać w piątek, kiedy mimo przestojów udało się wygrać. Wtedy cały czas walczyłyśmy i miałyśmy motywację. Z kolei w sobotnim meczu zabrakło wiary w to, że zwycięstwo można przechylić na naszą stronę.
Czyli przesądziła tylko wasza zła dyspozycja czy może też problem sprawiły wam niektóre elementy w grze rywalek?
KAMILA GANSZCZYK: W sobotę Greczynki bardzo dobrze ustawiały blok, przez co nie mogłyśmy skończyć wielu ataków. Myślę też, że sporym utrudnieniem była zagrywka, która odsunęła nas od siatki i znacznie osłabiła nasze przyjęcie, do tej pory stojące na wysokim poziomie. Myślę, że te elementy były kluczowe i przełożyły się na niekorzystny dla nas wynik.
Waszymi kolejnymi rywalkami będą Gruzinki, Turczynki i Węgierki. Która ekipa może sprawić wam najwięcej problemów?
KAMILA GANSZCZYK: Nie możemy lekceważyć żadnego przeciwnika i do każdego z nich przygotowujemy się z tygodnia na tydzień. Myślę, że zadaniem naszego statystyka i całego sztabu szkoleniowego jest to, żeby jak najlepiej taktycznie przygotować nas pod te mecze. My musimy tylko wykorzystać nasz potencjał i słuchać tego, co mówi do nas trener. W sobotnim meczu szkoleniowcy podpowiadali nam wiele zagrań, ale my nie potrafiłyśmy wcielić w życie ich zaleceń i skorzystać z naszych umiejętności.
Jest pani kapitanem drużyny. Jak radzi sobie pani z odpowiedzialnością?
KAMILA GANSZCZYK: Kapitanem jestem po raz pierwszy i tak naprawdę sama siebie sprawdzam. Z dziewczynami dogaduję się dobrze i mam nadzieję, że jakoś sobie radzę. Myślę, że rola kapitana jest bardzo odpowiedzialną funkcją, ze względu na to, że musi on cały czas dopingować drużynę i motywować ją do walki. Mnie wychodzi to różnie, zwłaszcza kiedy moja własna gra nie układa się dobrze. Uważam jednak, że nie jest ważne, że to ja jestem kapitanem, bo najważniejsze jest to żebyśmy były drużyną. Pierwsze spotkanie wygrałyśmy właśnie dzięki temu, że potrafiłyśmy zagrać jako kolektyw.