Kamila Ganszczyk: czuję się tak jakbym wróciła z dalekiej podróży
LIGA SIATKÓWKI KOBIET: Wygrywacie z KSZO w trzech setach cieszy ale wasza gra momentami pozostawiała nieco do życzenia…
KAMILA GANSZCZYK (środkowa Developresu SkyRes Rzeszów): Przed tym spotkaniem chyba troszeczkę się stresowałyśmy, bo jednak straciłyśmy już w tym sezonie trzy punkty z KSZO i z teoretycznie słabszym przeciwnikiem gra się nam zawsze dużo gorzej niż z tym wyżej notowanym. Troszeczkę nerwowości było, zarówno w grze, jak i w treningach przed tym spotkaniem. Zresztą przed kilkoma dniami przegrałyśmy w Lidze Mistrzyń i te nasze głowy chyba nie ochłonęły. Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest to, że dopisujemy kolejne trzy punkty i idziemy dalej dobrym torem.
W meczu z KSZO największe problemy miałyście z przyjęciem zagrywki i nad tym elementem musicie chyba najbardziej popracować jeszcze przed środowym meczem Pucharu Polski z ŁKS-em?
KAMILA GANSZCZYK: Myślę, że tak, ale dobre w tym wszystkim jest to, że my, pomimo tego, że to przyjęcie nie zawsze było w punkt, to i tak potrafiłyśmy wyprowadzić fajną akcję. Dobrze wyglądały nasze kontrataki i myślę, że to wszystko jest na dobrej drodze, a na treningach pracujemy nad każdym elementem, więc i temu też poświęcimy trochę czasu.
Powoli wraca pani już po okresie rehabilitacji do pełnej dyspozycji. Czy czuje się pani w pełni sił?
KAMILA GANSZCZYK: To jest różnie. Osiem miesięcy niebytu na boisku, to jest bardzo trudna sprawa, żeby tak wejść z powrotem i uwierzyć we własne siły. Czasami czuję się tak jakbym wróciła z dalekiej podróży. Muszę małymi kroczkami iść do przodu, a ważne, że dziewczyny próbują mi pomóc, abym weszła w mecz jak najlepiej. Trener też daje mi takie możliwości, chociaż na krótki moment, żeby to boisko chociaż „powąchać”. Mam nadzieję, że uda mi się w tym sezonie zgrać jeszcze jakiś mecz.
Już w środę najważniejszy mecz na tę chwilę dla was, o być albo nie w finałowym turnieju Pucharu Polski, a przecież gra w Final Four jest dla Developresu jednym z celów minimum na ten sezon.
KAMILA GANSZCZYK: Zgadza się. Trochę dziwi mnie system grania w Pucharze Polski. Jest to dla mnie niezrozumiałe, jak dwa zespoły z czołowej czwórki w lidze mogą grać ze sobą już na etapie ćwierćfinału. Nie do nas należy ocena tego systemu, ale jest to zaskakujące. Najważniejsze jest jednak, żebyśmy wygrały w środę i po to jedziemy do Łodzi, żeby ten awans wywalczyć.
KAMILA GANSZCZYK: ŁKS Commercecon Łódź od początku sezonu spisuje się nadspodziewanie dobrze. Przez długi czas był niepokonany. Zaskoczona jest pani ich świetną postawą?
- Nie jestem, bo widzę kto tam gra. Ten zespół jest bardzo fajnie skompletowany i już przed sezonem było widać, że grać będą o najwyższe cele. Prawda jest taka, że w każdej drużynie zdarzają się kryzysy i u nich chyba już też. Liczymy więc, że w środę będziemy mogły przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę, bo jak widać też można je pokonać.
Powrót do listy