Julita Piasecka: Każdy mecz wypada nam wygrać
Julita Piasecka, rocznik 2002 – zawodniczka ŁKS Commercecon Łódź. Debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej zaliczyła w sezonie 2021/22, jednak karierę rozpoczęła w UKS-ie Czwórka w rodzinnym Aleksandrowie Łódzkim. Wielu ekspertów uznaje utalentowaną i ambitną przyjmującą za jedną z najzdolniejszych siatkarek młodego pokolenia.
Uczyłaś się w szkole w Aleksandrowie – to moje rodzinne miasto, dlatego ciekawi mnie, jak wspominasz ten czas i czego się tam nauczyłaś?
Julita Piasecka: Ja też pochodzę z Aleksandrowa, więc chodziłam tam do szkoły od przedszkola do gimnazjum, ale w którymś momencie gimnazjum poszłam do SMS-u w Szczyrku. W Aleksandrowie zaczęłam grać w siatkówkę, spędziłam tam całe moje dzieciństwo, więc dobrze wspominam ten czas. Dużo się tam nauczyłam. Na pewno widzę jednak różnicę pomiędzy mniejszym miastem a Łodzią, gdzie mieszkam teraz.
Często przyjeżdżasz do Aleksandrowa?
– Tak, mam tam rodzinę. Mam stąd tak naprawdę dwadzieścia minut, więc jak tylko mogę, to nawet na obiad przyjadę.
Spędziłaś też kilka lat w szkole w Szczyrku. Lubisz góry?
– Zimą lubiłam jeździć na nartach, ale od jakiegoś czasu nie mogę tego robić. Cztery lata w Szczyrku wspominam bardzo dobrze, ale trochę mogło mi się znudzić to miejsce, bo po prostu widziałam je na co dzień. Góry jak najbardziej lubię.
Z czego jesteś najbardziej dumna w swojej dotychczasowej karierze?
– Na pewno z tego, że jestem teraz w tym miejscu, w którym jestem i po drodze się nie poddałam, dalej chcę spełniać swoje marzenia. To jest dosłownie sam początek mojej kariery, mam nadzieję, więc staram się rozwijać dnia na dzień.
Jesteś młodą zawodniczką w zespole, czego uczysz się od bardziej doświadczonych koleżanek?
– Jest wiele rzeczy, których można się od dziewczyn nauczyć – to ich doświadczenie, które widać na co dzień w trudniejszych sytuacjach, różne zachowania. Na pewno też mogą w wielu rzeczach doradzić jak się zachować. Wiele rzeczy też trzeba samemu załatwiać, ale na pewno są dla nas trochę takimi mamami.
A czy z tym, że jesteś młoda, wiąże się większa presja? Czujesz, że musisz bardziej się wykazać?
– Może trochę tak. Na pewno czuję, że muszę więcej walczyć o niektóre rzeczy. Przez to, że nie mam za dużego doświadczenia, bo jestem młoda, muszę udowadniać trochę więcej rzeczy na co dzień.
Musiałaś dużo poświęcić, jeżeli chodzi o twoje życie prywatne, kiedy zdecydowałaś, że będziesz zawodowo zajmować się sportem?
– Wyjazd do Szczyrku już w tamtym momencie zmienił moje życie, bo była to jednak zmiana miejsca zamieszkania i otoczenia na cztery lata, ale dzięki temu poznałam wielu ludzi. Czas też weryfikuje to, kto z nami zostaje, a kto nie. Nie uważam też tego za poświęcenie w stu procentach, bo jednak robiłam i robię dalej to, co chcę i nie jest tak, że poświęcam się czemuś, czego nie chcę robić. To wszystko jest moją drogą, którą chcę iść dalej.
Mówisz, że robisz to, co chcesz, ale czy zawsze chciałaś być siatkarką, czy jednak po drodze były też inne plany?
– Zaczęłam trenować, gdy miałam osiem lat i wejście na mój pierwszy trening nie do końca było wtedy z mojej własnej woli. Moja mama zaprowadziła mnie na pierwszy trening i już po którymś razie mi się spodobało najwidoczniej, skoro dalej to ciągnę. Ale chciałam też być modelką, miałam chwilowy epizod z tym związany, gdy miałam piętnaście lat. Byłam nawet w Paryżu i dołączyłam do fajnej agencji w Polsce, miałam też dołączyć do agencji w Paryżu. Jednak to był ten moment, gdy przechodziłam do Szczyrku i zdawałam sobie sprawę z tego, że nie będzie opcji, aby to połączyć, więc sobie odpuściłam. Ale około pół roku działałam i miałam nawet duże szanse, propozycje. W tamtym momencie wybrałam jednak siatkówkę.
Zdarza ci się wracać do modelingu?
– Czasami tak, ale już nie na taką skalę, jak wtedy. Próbowałam jakiś czas temu dostać się do agencji, teoretycznie jesteśmy w kontakcie, tylko że ja teraz jestem już za wysoka na modelkę i nie wszystko mogę robić, jeśli o to chodzi. Ale też wiem, że tutaj, w tym siatkarskim świecie, nikt raczej nie byłby zadowolony, gdybym próbowała to połączyć. Dostawałam pytania na początku sezonu, co wybieram, a ja odpowiadałam, że tak naprawdę już dawno temu wybrałam, że to tylko dodatkowe hobby, pracą już bym tego nie nazwała. Mam znajomych, którzy się tym zajmują, więc czasami nawet oni mi coś proponują, a ja to lubię.
Jeżeli nie grasz, to też jesteś cały czas w świecie siatkówki, oglądasz mecze czy wolisz się wyłączyć i zająć innymi zainteresowaniami?
– Często oglądam mecze, ale nie powiem, że oglądam każdy mecz i wiem zawsze, co się dzieje. Najbardziej lubię oglądać męską siatkówkę na najwyższym poziomie, ale robię też dużo innych rzeczy.
Jak przygotowujesz się do meczu?
– Nasz dzień meczowy zazwyczaj wygląda tak, że rano mamy jeszcze trening. Ja zawsze jem śniadanie przed, ale jestem typem osoby, która lubi się wyspać, więc często robię to na ostatnią chwilę. Później mamy trening, po treningu wracam i zazwyczaj trochę odpoczywam. Od jakiegoś czasu w ramach rytuału przedmeczowego również medytuję. Próbuję wykorzystać ten czas jak najbardziej dla siebie, nie myśleć, że zaraz jest mecz, żeby się wcześniej nie stresować. W momencie, kiedy zaczynam się malować na jakiś czas przed meczem, to wtedy próbuję się przygotować mentalnie, włączam sobie muzykę i jadę na mecz.
Jaka muzyka przygotowuje cię najlepiej?
– Szczerze mówiąc, różna. Lubię dużo gatunków muzycznych i to zależy, jaki mam humor, czego akurat potrzebuję.
Kiedy już zaczyna się mecz, to jakie emocje czujesz?
– To zależy, jaka to jest stawka meczu, ale raczej już się nie stresuję. Staram się do wszystkiego podchodzić pozytywnie, żeby dobrze wejść w spotkanie. Nie powinno się w takich momentach za bardzo stresować czy bać.
Jak to jest być w drużynie, która jest liderem w Tauron Lidze?
– Na pewno jest to jakaś presja. Jeśli wygrywamy z „czubami” tabeli, jak Rzeszów czy Chemik, to z drużynami, które są niżej w tabeli praktycznie powinnyśmy wygrać na spokojnie. Czasami jest to mylące, bo zespoły podchodzące do spotkania z nami chcą zawalczyć, pokazać się i w takim momencie mają zazwyczaj mecz życia. Nie możemy sobie nigdy odpuścić i każdy mecz wypada nam wygrać.
Czy trudniejsze jest granie z drużynami z „czuba” czy jednak, paradoksalnie, z tymi sklasyfikowanymi niżej w tabeli?
– Grając z mocnym zespołem i z tym trochę słabszym jest tak, że obydwa mecze są bardzo trudne do zagrania, to są podobne sytuacje i my musimy po prostu cały czas grać swoje i być w stu procentach skupione. W przypadku słabszego zespołu, jeśli mamy przewagę punktową, to nie możemy mieć w głowach czegoś takiego, że już wygrałyśmy, mogą być serie punktów i to może nas rozkojarzyć, więc to jest największa różnica. Z mocnymi zespołami przeważnie walczy się punkt za punkt i trochę inaczej to wygląda.
Jakie masz plany, marzenia? Co jeszcze chciałabyś osiągnąć?
– Chciałabym grać w jednej z najlepszych lig. Chciałabym być jedną z najlepszych, ale bardzo dużo pracy jeszcze przede mną. Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy i jeżeli nie będzie żadnych kontuzji, to na pewno wszystko będzie łatwiejsze.
Jakie cechy charakteru powinna mieć siatkarka?
– Wydaje mi się, że każda z nas w zespole ma zupełnie różne cechy i też o to chodzi, aby dobrać taki zespół, w którym jedna dziewczyna jest taka, druga inna. Ogólnie siatkarka na pewno musi być cierpliwa, wytrwała, waleczna, pracowita. Nie powiem, że każda z nas to ma, ale jeśli chce się grać na najwyższym poziomie, to przynajmniej trzeba mieć chęć i cierpliwość do tej monotonii, żeby się rozwijać. Szczególnie w naszym przypadku, młodych zawodniczek, to nie do końca tak działa, że nagle z dnia na dzień będziemy lepsze, czasami, żeby coś poprawić potrzeba całego sezonu.
Jak pracujecie nad relacjami w zespole?
– Niestety nie mamy psychologa sportowego, który powinien być w każdym zespole. Staramy się rozwiązywać wszelkie konflikty, jak się tylko pojawią, bo to wpływa zawsze na grę. Tak jak w każdym gronie, są osoby bardziej konfliktowe i mniej, więc to wszystko zależy od nas – czy chcemy te konflikty rozwiązać, czy brniemy w to dalej.
Na zakończenie, co mogłabyś doradzić młodym dziewczynom, które myślą o byciu profesjonalnymi siatkarkami?
– Na pewno to, żeby próbowały. Nie zawsze jest tak, że jak zaczynasz swoją przygodę, to już wiesz, że będziesz grała. Są trenerzy, którzy wierzą w nas jako zawodniczki, zobaczą nas i od razu mówią, że będziemy kiedyś grać w Tauron Lidze czy w pierwszej lidze. Ale może też być taka sytuacja, że na samym początku nikt w nas nie uwierzy, więc na pewno wiara i cierpliwość to są dwie najważniejsze cechy.
Powrót do listy