Joanna Wołosz: w minutę od świetnej do tragicznej gry
Reprezentacja Polski uległa w ćwierćfinale mistrzostw Europy faworyzowanej Holandii 1:3. – Wydaje mi się, że na chwile obecną osiągnęłyśmy nasze maksimum – przyznała w rozmowie z naszym portalem rozgrywająca reprezentacji Polski – Joanna Wołosz.
ORLENLIGA.PL: Gratulacje za walkę. Mistrzostwa Europy na tym etapie się dla was kończą, ale czy Holenderki były dzisiaj w waszym zasięgu?
JOANNA WOŁOSZ: Wydaje mi się, że były w naszym zasięgu. Pokazał nam to drugi set i jestem zła, że źle weszłyśmy w trzeciego seta. Naskoczyłyśmy na nie i widać było, że są zdenerwowane. Ale w kolejnych trzech, czterech akcjach się odbudowały i zaczęły się z nami bawić. Gdybyśmy w takich momentach dosadniej je przycisnęły, wydaje mi się, że były do ugryzienia.
Gdy obserwowałaś przebieg spotkania z kwadratu rezerwowych, czego twoim zdaniem najbardziej brakowało polskiemu zespołowi?
JOANNA WOŁOSZ: Wydaje mi się, że brakowało nam wszystkiego po trochu. Mogłyśmy w sumie więcej zagrać w bloku i więcej ataków podbić. To spotkanie było dość podobne do spotkania grupowego. Do drugiej przerwy technicznej w miarę jeszcze potrafiłyśmy nawiązać walkę, ale potem Holenderki nam odjeżdżały. Nikt nie może nam na pewno odebrać, że bardzo chciałyśmy tutaj powalczyć i jest nam bardzo przykro, bo była realna szansa, żeby doprowadzić nawet do piątej partii.
Czy kontuzja Anny Werblińskiej ciążyła na was w jakiś sposób? Miałyście świadomość, że jedna z waszych liderek jest kontuzjowana i może nie zagrać?
JOANNA WOŁOSZ: Nie sądzę, żeby tak było. W trakcie meczu o tym nie myślałyśmy, a wiedziałyśmy w sumie już wczoraj, że wariant gry bez Ani jest bardzo prawdopodobny. Nie liczyłyśmy, że uda się jej wykurować w przeciągu jednej doby. Być może byłoby nam z Anią łatwiej. Z pewnością zyskałybyśmy siłę w ataku oraz stabilniejsze przyjęcie, ale dziewczyny przebywające na parkiecie dały z siebie absolutnie wszystko.
Czy Twoim zdaniem to jest obecnie sufit, jeśli chodzi o możliwości polskiej reprezentacji. Stać nas dokładnie na tyle, ile pokazaliśmy w tym turnieju?
JOANNA WOŁOSZ: Wydaje mi się, że taka możliwość istnieje. Potrzeba nam zdecydowanie stabilizacji, aby w końcu wyeliminować nasze wahania w grze. Przejście od świetnej do tragicznej gry trwa u nas mniej więcej minutę. Z takimi zespołami trzeba grać punkt za punkt, bo wysokiej przewagi nie sposób jest już odrobić.
Miałyście trochę większe oczekiwania związane z tymi mistrzostwami Europy po srebrnym medalu zdobytym w Baku?
JOANNA WOŁOSZ: Chciałyśmy na pewno zaprezentować się dobrze na tych mistrzostwach Europy i w naszych głowach miałyśmy nadzieję na kolejny, dobry wynik. Nie ma co zwalać na grupę, ale mieliśmy dość ciężką grupę. Na ten moment osiągnęłyśmy chyba nasze maksimum. Mam nadzieję, że spotkamy się przed kwalifikacjami i tam dopracujemy te mankamenty, które były w tej grze widoczne.
Miałyście silną grupę w mistrzostwach Europy, ale to nic w porównaniu z turniejem kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich.
JOANNA WOŁOSZ: Będziemy walczyły. Każda z reprezentacji będzie miała mało czasu na wspólne przygotowywanie się turnieju w Ankarze, więc ten turniej może trochę być na wariackich papierach. Liczę na owocną współpracę między klubami, abyśmy wyciągnęły z niej jak najwięcej i abyśmy mogły przełożyć to jak najlepiej na kwalifikację. Czasu na zgranie będziemy mieli mało i jesteśmy na szczęście tak pogrupowane w klubach, że w jednym klubie gromadzi się kilka reprezentantek. To na szczęście bardzo ułatwia przygotowanie.
A jak wytrzymacie fizycznie ten maraton? ORLEN Liga, Liga Mistrzyń, a potem na kwalifikacje olimpijskie?
JOANNA WOŁOSZ: Faktycznie, zaczyna się morderczy okres dla nas. Z drugiej strony takie momenty są mocno mobilizujące też. Musimy powoli myśleć już o powrotach do klubów, bo przecież za kilkanaście dni startuje ORLEN Liga. W sumie to cieszę się, że tak jest, bo będzie mniej czasu na rozmyślanie i przeżywanie tego, co się stało na mistrzostwach Europy.
I chyba czas najwyższy w reprezentacji pracować ze stałą grupą zawodniczek, a nie rotować składem jak do tej pory. W każdym turnieju występował przecież inny skład.
JOANNA WOŁOSZ: Wydaje mi się, że trener Nawrocki dobrze to wszystko złoży. Grupa zawodniczek reprezentacyjnych będzie opierała się na tych zawodniczkach, które grają do tej pory. Dodatkowo zostanie wzmocniona dziewczynami, które były kontuzjowane i mogą po kontuzjach wrócić. Oczywiście nie zapominajmy o tych, których w kadrze w tym sezonie wcale nie było, a które na styczeń powinny do niej wrócić.