Joanna Wołosz: to dopiero pierwszy krok
W pierwszym spotkaniu finałowym Chemik Police pewnie pokonał Atom Trefl Sopot 3:1. Spotkanie miało, poza trzecią odsłoną, dość jednostronny przebieg, a gospodynie kontrolowały przebieg meczu. - W czwartej partii narzuciłyśmy swoje warunki gry i rywalki niewiele mogły zrobić – komentowała rozgrywająca Chemika Police oraz reprezentacji Polski Joanna Wołosz.
ORLENLIGA.PL: Chemik Police uczynił ważny krok w kierunku obrony mistrzowskiego tytułu. Poza trzecim secie, w którym oddałyście inicjatywę rywalkom, miałyście to spotkanie pod kontrolą.
JOANNA WOŁOSZ:Wydaje mi się, że był to dobry mecz w naszym wykonaniu. Trochę szkoda mi na pewno, że wypuściłyśmy z rąk trzeciego seta zupełnie niepotrzebnie. Sopocianki wygrały wojnę nerwów i odniosły zasłużenie sukces w tej partii. Z drugiej strony taki scenariusz spowodował u nas sportową agresję i zirytowane przegraną końcówką rozpoczęłyśmy czwartego seta bardzo skutecznie. Narzuciłyśmy swoje warunki gry i wobec naszej konsekwencji rywalki nie mogły wiele zrobić. Pierwszy krok jest uczyniony, ale nie ma większej euforii, bo gra się do trzech zwycięstw. Jesteśmy cały czas skupione i musimy wygrać jeszcze dwa spotkania, zatem nie chcemy przedwcześnie niczego świętować. Przed nami ciężka walka.
W dzisiejszym spotkaniu bardzo dużą rolę odgrywały atakujące zawodniczki, a pojawiające się na parkiecie zmienniczki nie powodowały obniżenia jakości gry. Po stronie Atomu Trefla Sopot zabrakło najwyraźniej możliwości rotowania składem, aby ratować korzystny rezultat spotkania.
JOANNA WOŁOSZ:Zgadza się. Dzisiaj jestem szczególnie zadowolona z tego, że moje koleżanki w ataku wybierały bardzo dobrze kierunki i trzymały się naszej taktyki. Ponadto wykorzystywały również swój dobry zasięg, ale i blok rywalek, aby zdobywać punkty w ataku. Staram się nie skupiać na problemach, jakie posiada rywal, ale na swojej grze. Chciałabym, abyśmy za każdym razem pokazywały na meczach taki poziom gry, jaki widać na treningach. Wtedy będę spokojna o rezultat.
W trzecim secie przy stanie 24:21 wypuściłyście przewagę i mimo kilku piłek meczowych, to sopocianki triumfowały w końcówce tej odsłony. Słynny syndrom trzeciego seta dał o sobie znać i może przytrafić się nawet doświadczonym zawodniczkom Chemika?
JOANNA WOŁOSZ: Trudno mi wytłumaczyć takie końcówki przegrane przez mój zespół. Trzeba obiektywnie przyznać, że trzeci set sopocianki rozpoczeły z animuszem. Przede wszystkim widoczne było to w agresywnej zagrywce, z której zawsze słynął ten rywal. Ten set był wyrównany, choć to sopocianki miały w nim inicjatywę. Po drugiej przerwie technicznej rozpoczęłyśmy skutecznie swoją pogoń. Prowadziłyśmy potem, wiec tym bardziej szkoda mi końcówki, że zmarnowałyśmy ją mimo trzech piłek meczowych. Sopocianki wygrały tę partię dzięki wielkiej determinacji.
Są to już ostatnie spotkania o mistrzostwo Polski, a za panią ciężki sezon rozegrany na arenie krajowej oraz międzynarodowej. Powoli na horyzoncie rysuje się intensywny czas reprezentacyjny. Jak oceniłaby pani swoją aktualną dyspozycję fizyczną przed kolejnymi wyzwaniami – finałem ligi oraz zbliżającą się kadrą?
JOANNA WOŁOSZ: Mam nadzieję, że wystarczy mi sił, ale przede wszystkim zdrowia. Różnie bywało w tym sezonie z moim zdrowiem i tak na dobrą sprawę najbardziej modlę się o zdrowie. Reszta jest drogorzędna. Przy każdym spotkaniu o stawkę gramy jako zawodniczki na ogromnej dozie adrenaliny i wtedy nie odczuwa się mikrourazów, czy dolegliwości przeciążeniowych sezonem. To normalny stan. Życzę sobie zatem tylko zdrowia. Nic więcej mi nie potrzeba.