Joanna Staniucha-Szczurek czuje głód siatkówki
Przyjmująca Tauronu MKS Dąbrowa Górnicza Joanna Staniucha-Szczurek wraca znów do drużyny i już przygotowuje się do ciężkiego sezonu 2012/2013. Jak zapowiada, już nie może doczekać się występów przed dąbrowską publiką.
Rok przerwy od siatkówki i urlop macierzyński zrobiły swoje. Solidna siatkarka, która dwa lata temu była jednym z filarów dąbrowskiej drużyny, już skreśla dni w kalendarzu dzielące ją i pozostałe zawodniczki od wspólnych przygotowań i meczów w hali Centrum. – Oczywiście odwiedzałam koleżanki podczas meczów w Dąbrowie gdy byłam w ciąży i ciągnie mnie do gry, czuję głód siatkówki. Brakuje mi również cudownej atmosfery w Dąbrowie, dlatego bardzo się cieszę, że będę znów mogła grać dla MKS-u – podkreśla Joanna Staniucha-Szczurek.
Co jednak najważniejsze, nowonarodzony Kuba jest zdrowy i już nie może się zdecydować, czy piłkę będzie kopał, czy odbijał. A ma dopiero pięć miesięcy. Rodzice chcą dla malucha oczywiście jak najlepiej. – Dziecko ma się bardzo dobrze, duży z niego chłopak. Myślę, że będzie siatkarzem (śmiech). Oczywiście żartuję, jak zostanie lekarzem, to też nie będę miała pretensji. Gdy pokazujemy mu z mężem piłkę, macha jednocześnie nogami i rękami, dlatego nie możemy wyczuć, co bardziej mu odpowiada, okaże się później. Myślę jednak, że tak jak rodzice, jest skazany na sport, ale zdecyduje sam – dodaje humorystycznie przyjmująca Tauronu MKS.
Mimo radości spowodowanej powiększeniem rodziny i pozytywnego nastawienia do powrotu do siatkarskiej kariery, odbudowanie formy nie będzie łatwy. Ale jak przekonuje dąbrowska przyjmująca, nie obawia się ciężkiej pracy związanej z wejściem na siatkarskie parkiety. – Od dwóch miesięcy już trenuję, aby przywrócić mięśnie do formy dobrej dyspozycji fizycznej. Z mężem także już odbijam piłkę, ale zdaję sobie sprawę, że będzie ciężko wrócić, bo rok przerwy zrobił swoje, ale mam zapał do trenowania. Moja koleżanka z boiska Kasia Gajgał przekonuje, że po urodzeniu dziecka była w życiowej formie i rozegrała najlepszy sezon. Mam nadzieję, że mnie to też spotka – tłumaczy pełna optymizmu zawodniczka.
Mimo wytężonej pracy nad odbudową sportowej dyspozycji i opieką nad dzieckiem rodzina Szczurków znajdzie czas na krótki wspólny wyjazd, żeby cała rodzina mogła nacieszyć się potomkiem. – Mieszkam w górach i siedzę cały czas u siebie blisko Szczyrku, a na razie trenuję w Bielsku. Wybieramy się dlatego na tydzień nad morze, żeby mały pooddychał trochę jodem, a także żeby rodzice mieszkający koło Szczecina mogli go znów zobaczyć, bo tęskną za wnusiem. Nie mogę jednak zmienić otoczenia na dłużej, bo jestem w cyklu treningowym, a w lipcu już zaczynamy przygotowania w Dąbrowie – wyjaśnia zawodniczka.