Jelena Blagojević: znam dwie strony medalu
LIGA SIATKÓWKI KOBIET: Tak jak w ubiegłym sezonie, Developres SkyRes Rzeszów został wyeliminowany w półfinale LSK przez ŁKS Commercecon Łódź. W tym roku nie możecie jednak mówić o braku szczęścia, ponieważ łodzianki okazały się od was wyraźnie lepsze.
JELENA BLAGOJEVIĆ (kapitan Developresu SkyRes Rzeszów): To prawda. Przegrałyśmy ten półfinał przede wszystkim meczem u siebie, w którym przy stanie 0:2 zdołałyśmy się podnieść i doprowadzić do tie-breaka, ale w nim nie utrzymałyśmy już dobrego poziomy gry. Moim zdaniem tą półfinałową krótką serię z ŁKS-em zawaliłyśmy w Rzeszowie. Potem w Łodzi starałyśmy się coś zdziałać, ale nasza siatkówka była zbyt prosta i czytelna dla rywalek, które bardzo często nas blokowały i to robiło różnicę. Szkoda, że nie potrafiłyśmy wykorzystać wyższej pozycji po rundzie zasadniczej i tego, że zaczynałyśmy rywalizację u siebie. Po porażce w pierwszym meczu jechałyśmy do Łodzi z nożem na gardle, a wiadomo, że tam ciężko się gra. Nie potrafiłyśmy sobie poradzić z tą trudną, stresogenną sytuacją. Nie zagrałyśmy tam chociażby takiej siatkówki, jak u siebie w trzecim i czwartym secie. Cóż, pozostaje nam walka o trzecie miejsce. Każda z nas przeżywa tą sytuację i jest nam przykro, że tak się stało. Wspieramy się jednak wzajemnie i staramy podtrzymywać na duchu.
- Okazało się, że długa przerwa między końcówką rundy zasadniczej a półfinałem nie zadziałała na was korzystnie…
- Na pewno ta przerwa dużo zmieniła. Oczywiście cały czas trenowałyśmy i zdawałyśmy sobie sprawę, że na boisku powinnyśmy dawać z siebie jeszcze więcej. Kiedy jednak przez cały sezon byłyśmy praktycznie jak maszyny, które są cały czas eksploatowane i działają na wysokich obrotach, a nagle miałyśmy tak długą przerwę od meczów o punkty, to okazało się, że niestety straciłyśmy rytm gry. Ta przerwa na pewno nie zadziałała na nas pozytywnie, ale najważniejsze jest to, że w półfinałach nie pokazałyśmy swojej najlepszej siatkówki, a boisko zawsze wszystko weryfikuje. Nie wykorzystywałyśmy dogodnych sytuacji do zdobycia punktów. Zawaliłyśmy mecz u siebie. Potem w Łodzi nie wytrzymałyśmy końcówki pierwszego seta, w którym miałyśmy szansę wygrać. ŁKS świetnie czytał naszą grę i w półfinałach okazał się lepszym zespołem od nas.
- Co takiego wyjątkowego jest w zespole ŁKS-u Commercecon, że już drugi rok z rzędu nie potraficie przełamać tego rywala w półfinale mimo wyższej pozycji po rundzie zasadniczej?
- W tym sezonie wydawało się, że one nie są dla nas aż tak niewygodnym przeciwnikiem jak w zeszłym roku, ponieważ do tych półfinałów wygrałyśmy przecież z nimi wszystkie trzy mecze, w tym półfinał na Pucharze Polski w Nysie. Rok temu od początku miałyśmy z nimi pod górkę i one wyraźnie nam nie leżały. Teraz wyglądało to inaczej, ale co z tego, kiedy wysiłek całego sezonu został przez nas zaprzepaszczony w tych przegranych dwóch spotkaniach półfinałowych. Niestety, te mecze zostaną najbardziej w pamięci, bo zawsze najbardziej liczy się to, co jest w danym momencie, a nie co wydarzyło się kilka tygodni, czy kilka miesięcy temu.
- Czy zdołacie pozbierać się mentalnie w meczach o brąz z Chemikiem Police?
- Na pewno zarówno my, jak i dziewczyny z Polic, zupełnie inaczej wyobrażałyśmy sobie tą końcówkę sezonu i miałyśmy zespoły, które liczyły na walkę o złoto. Większość widziała nas w roli faworytów do gry o mistrzostwo Polski. Zresztą przed tą przerwą wiele na to wskazywało, że taki będzie finał. Chemik Police w półfinale też nie pokazał swojej siatkówki. Z naszej perspektywy, będzie oczywiście motywacja i zależy nam na brązowym medalu. Czujemy jednak duże rozczarowanie, że przegrałyśmy te ważne półfinały i to 0:2. Zarówno nam, jak i Chemikowi, ciężko będzie się podnieść. Tą rywalizację wygra ten, kto będzie bardziej zmotywowany. Okazało się, że zamiast grać w wielkim finale z Chemikiem zmierzymy się w tym mniejszym o brąz.
- Trzecie miejsce jest ważne też w kontekście możliwości gry o Ligę Mistrzyń.
- Zdajemy sobie sprawę, że wygrany w tej rywalizacji zawiesi na szyi brązowy medal i będzie miał szansę gry w kwalifikacjach do Ligi Mistrzyń. Dla naszego klubu i całego miasta, to byłaby duża sprawa, żeby wziąć udział w tych prestiżowych rozgrywkach. Nasz klub zasługuje na to, żeby osiągnąć ten cel. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby tak się stało. Same mamy takie poczucie, że nie po to tak ciężko pracowałyśmy przez cały sezon, żeby zakończyć rozgrywki bez medalu. Poświęcałyśmy nasze zdrowie i włożyłyśmy mnóstwo wysiłku w pracę. Żeby tego nie zaprzepaścić musimy szukać jednak jak najwięcej pozytywów i takiej dobrej energii przed meczami z Chemikiem. Trzeba wyrzucić z siebie negatywne emocje i stres. Oby już w Policach udało nam się grać pozytywną siatkówkę.
- Jak przyjęła pani decyzję włodarzy klubu o zwolnieniu z pracy trenera Lorenzo Micellego – pojawił się szok i niedowierzanie?
- Na pewno byłam mocno zaskoczona, ale nie chciałabym tego komentować, zwłaszcza, że jest to dla nas wszystkich ciężki moment, w którym mamy poczucie, że przegraliśmy coś, co było naszym wielkim celem. Osobiście ciężko jest mi pogodzić się ze stratą trenera, z którym wspólnie pracowałam już drugi sezon, ale taka jest decyzja klubu i wszyscy musimy ją uszanować. Powinnyśmy się przede wszystkim skoncentrować na boisku i walce o brąz. Chcemy powalczyć o to, żeby ta ciężka praca, jaką wykonywałyśmy już od sierpnia, nie poszła całkowicie na marne. Natomiast decyzje władz klubu trzeba szanować i akceptować. Takie jest życie.
- Czujecie się odpowiedzialne za to, że trener zapłacił głową za przegrany półfinał z ŁKS-em Commerceon Łódź?
- Jako kapitan czuję na sobie odpowiedzialność za zespół i za te porażki, zwłaszcza, że byłam na boisku. Próbuję sobie jednak wytłumaczyć to, że taki jest właśnie sport i niestety nie zawsze się wygrywa. Znam dwie strony medalu, bo przecież niejeden raz byłam w takiej sytuacji, że wygrywałam coś dużego czy to ze swoim klubem, czy z reprezentacją Serbii i wiem, jakie to jest wspaniałe uczucie. Znam też jednak to uczucie zawodu, kiedy przegra się coś, na czym ci tak bardzo zależy. Wtedy trzeba poradzić sobie z tą sytuacją i iść do przodu. Ja nie uciekam od odpowiedzialności. Myślę zresztą, że każda z nas, nie tylko te dziewczyny, które grały najwięcej, czuje odpowiedzialność za grę całego zespołu. Jesteśmy mocno rozczarowane porażką w półfinale, ale nie pozostaje nam nic innego, jak pozbierać się i powalczyć o brąz. Jesteśmy już na ostatnim etapie sezonu. Zostało nam właściwie dwa tygodnie do końca rozgrywek i nie chcemy zakończyć ligi porażką. Postaramy się wywalczyć brązowe medale dla Rzeszowa.
- W meczach o brąz zagracie już do trzech zwycięstw, więc teraz może się nawet tak zdarzyć, że w ciągu dwóch tygodni rozegracie aż pięć spotkań.
- Nie chcę już nawet komentować tego systemu i terminarza. Powiem tylko, że śledzę na bieżąco ligę włoską, która ma teraz dwóch przedstawicieli w finale Ligi Mistrzyń, więc może być na pewno dobrym przykładem. Grałam zresztą we Włoszech i tam już od lat jest wypracowana formuła, w której w rundzie play-off gra osiem zespołów i nie ma takich sytuacji, że ktoś ma dłuższą przerwę między fazą zasadniczą a walką o najwyższe cele. Wracając do LSK, trudno przewidzieć ile meczów przyjdzie nam rozegrać w walce o brąz, może aż pięć, ale może tylko trzy. Nie chcę być odebrana w ten sposób, że tylko narzekam na formułę rozgrywek. To nie ja o tym decyduję i nie mam na to żadnego wpływu. Prawdą jest jednak, że w ostatnich latach w siatkówce, czy to w klubowej, czy w reprezentacyjnej, ludzie odpowiedzialni za ułożenie terminarza rozgrywek coraz mniej liczą się z siatkarkami i siatkarzami. Nam pozostaje tylko to zaakceptować i robić swoje. Jeśli będziemy musiały rozegrać aż pięć meczów o brąz, to też damy radę. Najważniejsze, żebyśmy pokazały na boisku dobrą siatkówkę. Mam nadzieję, że ta nasza ciężka praca przez cały sezon zostanie wynagrodzona czymś pozytywnym na koniec sezonu. Warto zakończyć go z uśmiechem na twarzy.
- Te dwa półfinałowe ciosy od ŁKS-u Commercecon po dłuższej przerwie były dla was na pewno zimnym prysznicem. Teraz jednak znów wracacie do rytm gry praktycznie co trzy dni. To wyjdzie wam na dobre? Będziecie w stanie zagrać waszą najlepszą siatkówkę?
- Musimy to zrobić, przede wszystkim przez szacunek dla samych siebie. Nie po to tak ciężko pracowałyśmy przez cały sezon, żeby nie dać z siebie maksimum i nie wywalczyć chociaż brązowego medalu. Każda z nas chce zdobyć medal i poczuć na koniec chociaż małą satysfakcję. Mamy poczucie niedosytu, bo przecież na przestrzeni całego sezonu grałyśmy lepszą siatkówkę niż ŁKS Commercecon. Musimy się jednak pogodzić z półfinałową porażką z łodziankami. Sport już taki jest, że potrafi mocno dać w kość. Oby nasz kolejny półfinał był lepszy niż tegoroczny. Teraz nie pozostaje nam jednak nic innego, jak postarać się zakończyć ten sezon zwycięstwem i medalem na szyi. Ten krążek w pewnym sensie wynagrodziłby nam cały wysiłek i pracę, jaką wykonałyśmy przez całe rozgrywki.
Powrót do listy